Artykuły


76. Koronawirus Covid - 19, część IV - Przypomnienie się PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   
 
"UZDRAWIACZ", listopad 2021 r.
 
 

KORONAWIRUS COVID – 19 – CZĘŚĆ IV – PRZYPOMNIENIE SIĘ

 

O koronawirusie Covid – 19 napisałem już trzy artykuły. Zamieściłem je w „Uzdrawiaczu” - w listopadzie 2020 r. oraz w lutym i czerwcu 2021 r. Są one do przeczytania też na mojej stronie internetowej. Teraz zamieszczam następny artykuł, jako że idzie czwarta fala pandemii. Przypominam się i zgłaszam gotowość do niesienia dalszej pomocy zarażonym Covid – 19, a także cierpiącym na powikłania pocovidowe.

Chciałbym odnieść się do tych moich starań niesienia pomocy zarażonym na Covid – 19. Dla mnie bardzo ważne jest to, że wykazałem skuteczność mojego uzdrawiania, co daje mi prawo wygłoszenia tezy, że gdyby społeczeństwo przyjęło moją propozycję, i to koniecznie od samego początku, to pandemia w Polsce taką ławą by nie poszła i tylu ludzi by nie umarło. Straty materialne są tu też bardzo ważne. Mimo moich trzech artykułów i kampanii propagującej moje uzdrawianie, zainteresowanie moją propozycją mogę określić tak: szału nie było!

Do ludzi szerzej nie dociera fakt, że wirusy można niszczyć energią i to na odległość. Korzyść z takiego uzdrawiania byłaby przeogromna, a terapia prawie bezkosztowa. Mówię tu o wszystkich wirusach, a nie tylko o Covid – 19. Problem jest w świadomości społecznej, i tego nie idzie ruszyć.

Lekarski świat naukowy atakuje teraz antyszczepionkowców, zarzuca im, że przez nich pandemia nie zastała zduszona, a idzie czwarta fala i ludzie dalej umierają. Ja z kolei zarzucam temuż światu lekarskiemu, że odrzucił - i to z pogardą - moją propozycję uzdrawiania z Covid – 19, i przez to ludzie jeszcze bardziej umierają niż przez antyszczepionkowców. Dla informacji: ja zaszczepiłem się dwukrotnie, a egoistyczna i nierozumna postawa antyszczepionkowców bardzo mi się nie podoba.

Moc uzdrawiania, w tym wypadku z chorób wirusowych, uzyskałem dzięki Drodze Mistrzostwa Duchowego, którą kroczę. Dążę do tego, żeby uzdrawiać z wszystkich chorób na zasadzie posłania Błysku Energii. Teraz dość często się zdarza, że dzwonią do mnie chorzy i proszą o uzdrowienie. Posyłam energię na zasadzie takiego błysku, z programem uzdrowienia, i proszę o zatelefonowanie do mnie za jakiś czas z informacją, jak zadziałała ta energia. Okazuje się, że część z tych pacjentów wyzdrowiało. Jakie to niby proste, prawda?! A od lat przecież piszę: chodźcie ze mną. Gdyby polskie uzdrowicielstwo weszło na taki poziom mistrzowski, o jakim piszę, to skończyłyby się spory z lekarzami, a to z tego powodu, że chorych by nie było.

Czy na wszystkich działa moja energia? Tak, ale pod warunkiem, że tego chcą, o uzdrowienie proszą i to na poziomie głębi. Jeśli ktoś odmawia przyjęcia mojej pomocy, to ja uznaję jego do tego prawo, gdyż każdy jest człowiekiem wolnym i może o sobie decydować jak chce. Taki człowiek się do mnie nie zgłosi, ale jego rodzina tak i wywiera ona na mnie presję. Czasami zmuszą go do wyrażenia zgody i on, pozornie, na odczepnego się zgadza. Tylko że nic z tego nie wychodzi. Przykład: zaraziło się koronawirusem Covid 19 małżeństwo - 75+. Kobieta, dobry człowiek, prosiła o uzdrowienie siebie i męża. Pytam, czy mąż też prosi o uzdrowienie? Odpowiada, że nie. To tłumaczę jej, że uzdrowienie się nie dokona wbrew woli chorego, tej z poziomu duszy, choćbym chciał. Po paru dniach kobieta wyzdrowiała, bez skutków ubocznych, teraz mąż się zgodził, ale tak pozornie, a był to człowiek nieciekawy. Trafił do szpitala. Tam walczył z lekarzami, stosował głodówki. Wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną. I ani lekarze go nie wyleczyli, ani ja nie uzdrowiłem, zmarł. Żeby dokonało się uzdrowienie duchowe, pacjent musi zawierzyć uzdrowicielowi, oddać mu się na poziomie głębi. Wtedy idzie jak trzeba. Jeśli ktoś nie wierzy w uzdrawianie, a przychodzi do uzdrowiciela, żeby go sprawdzić, pomędrkować, tak na wszelki wypadek, a nuż pomoże, to lepiej niech nie przychodzi. Oczywiście, takiemu człowiekowi ktoś, jakiś system, przez lata taką świadomość ukształtował i taka jego postawa to nie jest jego wyłączna wina, ale on skutki tego ponosi.

 

Opiszę jeszcze ciekawy przypadek uzdrowienia z Covid – 19, który zakończył się pełnym sukcesem. Małżeństwo 75+. Kobieta wyszła z choroby bardzo szybko, po paru dniach, mężczyzna – na poziomie głębi - nie chciał przyjąć uzdrowienia, a był on podwójnie wysokiego ryzyka, bo i wiek, i choroba nowotworowa. Na poziomie duszy chciał już umierać. Miał dość żony. Nie szło go przekonać – na poziomie głębi - do zmiany decyzji. Wobec tego uciekłem się do fortelu. Wprowadziłem w żonę taką oto informację, że jej mąż nie jest jej mężem, tylko obcym mężczyzną, co spowodowało automatyczne włączenie się u niej programu zalotności i wysyłania do niego fluidów rozkoszy. Mąż odczuł tę zmianę nastawienia żony, spodobało mu się to, zapragnął jeszcze trochę pożyć i po dwóch dniach był już zdrowy. Tu od razu nasuwa się pomysł niesienia pomocy niezgodnym, rozwodzącym się małżeństwom. Po co się rozwodzić, tym bardziej, że ma się wspólne dzieci, majątek, skoro można tak ustawić wzajemne relacje, że mogą – dotąd zwaśnieni - żyć jak wiecznie zakochani. Mogę zatem zaproponować przeprowadzenie takiej terapii na zasadzie eksperymentu z grupą rozwodzących się, niezgodnych małżonków.

 

STANISŁAW KWASIK

 

 

 

 
75. Koronawirus Covid - 19, część III - Podziękowania PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ", czerwiec, 2021 r.


KORONAWIRUS COVID – 19, CZĘŚĆ III – PODZIĘKOWANIA


Przedstawiam Czytelnikom miesięcznika „Uzdrawiacz” podziękowania moich pacjentów, którym pomogłem w ich zmaganiu się z groźną chorobą, jaką jest zarażenie się koronawirusem Covid – 19. Daje mi to wielką satysfakcję, że mogłem wielu chorym pomóc, daje mi to pewność, że Droga, którą w uzdrawianiu idę – gdy chodzi o choroby wirusowe – jest skuteczna. Jednocześnie fakt, że mógłbym pomóc znacznie większej liczbie chorych, niż pomogłem, a nie było mi to dane, powoduje u mnie cierpienie. Dobijam się od samego początku pandemii o możliwość niesienia pomocy chorym. Może te podziękowania moich pacjentów uświadomią opornym, że tak strasznie nie musiało być. Mimo wszystko uważam, że ten mój trud nie został całkowicie zmarnowany: - jest ziarnem, które zostało rzucone.


Oto podziękowania:

1. Serdecznie dziękuję za Pana wsparcie w pokonaniu Covid – 19 przez naszą rodzinę. W końcu października 2020 r. zwróciłam się do Pana o pomoc dla nas ze względu na wcześniejsze przebywanie córki z osobą, u której stwierdzono Covid-19. W tym czasie ja odczuwałam lekki kaszel i katar zatokowy, pojawił się jednodniowy stan podgorączkowy. Mąż miał ból gardła i gorączkę powyżej 38 stopni C. Po kilku dniach utraciliśmy smak i węch. Natomiast u córki było oczyszczanie zatok. Nie mieliśmy przeprowadzanych testów. Jednak ze względu na kontakt córki z osobą chorującą na Covid-19, prawdopodobieństwo zainfekowania nas koronawirusem było duże. Co kilka dni prosiłam Pana Stanisława o przesyłanie nam energii. Węch i smak wrócił mężowi po trzech, a u mnie po siedmiu dniach. Nie stosowaliśmy żadnych leków chemicznych, tylko witaminy naturalne. Po około 10 dniach byliśmy całkowicie zdrowi. Dodam, że wiekowo z mężem jesteśmy 60+. Po chorobie nie odczuwamy powikłań. Aleksandra

2. Zgłosiłam się do Pana Stanisława w imieniu mojego znajomego Floriana, który prosił o pomoc, ponieważ zachorował na Covid - 19. Mój znajomy nie zgłosił się osobiście do Pana Stanisława, ponieważ jest Niemcem. Covidem zaraził się od swoich podopiecznych. Pracuje jako pielęgniarz w domu seniora w Niemczech. Test na Covid - 19 wyszedł pozytywnie. Florian był osłabiony i gorączka 38 stopni utrzymywała się, bolały go mięśnie, nie miał apetytu. Po rozmowie z Panem Stanisławem, od razu posłał Pan Stanisław Florianowi energię. Po przekazaniu energii na drugi dzień gorączka spadła mu do normy. Po posłaniu energii oczyszczał się - schodziło dużo wydzieliny z płuc. Florian był cały czas w domu. Smak i węch stracił po kilku dniach po uzyskaniu pozytywnego wyniku testu. Później już nie gorączkował, z każdym dniem czuł się dużo lepiej. Smak powoli wracał, a później węch. W ciągu 10 dni wrócił całkowicie do zdrowia i nie ma żadnych następstw choroby. Bardzo dziękuję Panu w imieniu Floriana. Ewa

3. Dziękuję Panu za uzdrowienie mojego syna Jacka, lat 39. O pomoc do Pana zgłosiłem się 24.02. br. Syn miał wysoką gorączkę, trudności z oddychaniem, nie miał siły, bolały go wszystkie mięśnie i był bardzo osłabiony, nie mógł mówić, łapał oddech. Zadzwoniłam do Pana po raz pierwszy, licząc na Pańską pomoc, a właściwie prosić o ratunek, bo sytuacja była poważna. Od razu zaczął Pan działać. Po Pańskim posłaniu energii syn najpierw przespał całą noc, gorączka trochę spadła i wreszcie mógł coś zjeść - bo jak mówił - wcześniej nie miał ani siły, ani ochoty zrobić cokolwiek. Pierwszego marca syn zrobił test na Covid - 19, który wyszedł ujemny, tak samo jak drugi po kilku dniach. Reasumując: - testy nie wykazały obecności wirusa Covid - 19, pierwszy test był robiony dopiero po sześciu dniach od posłania energii przez Pana, toteż nie wiadomo, czy był to Covid - 19, czy tylko zwykła grypa. Mógł Pan przecież zniszczyć koronawirusa i po tych sześciu dniach test już go nie wykazał. Ale nawet gdyby była to tylko zwykła grypa, to nie przeszłaby tak szybko i bez echa. Moim zdaniem Pańska silna energia zdusiła w zarodku chorobę. Jestem bardzo wdzięczna za pomoc. Gabriela

4. Dziękuję Panu za zwalczenie Covid - 19 u mnie i mojej rodziny. Na Covid - 19 zachorowałem pod koniec listopada 2020 r. Ponad tydzień męczyłem się z objawami choroby: ból głowy, gorączka, uporczywy suchy kaszel, byłem mocno osłabiony, brakowało mi sił i dopiero po tym czasie dowiedziałem się, że jest to Coivd - 19. Wtedy zadzwoniłem do Pana Stanisława Kwasika z prośbą o pomoc. Pan Stanisław posłał energię mnie i mojej rodzinie. Na drugi dzień po posłaniu energii poczułem się dużo lepiej. Gorączka spadła do 36,6 stopni. Kaszel z duszącego suchego zamienił się na mokry, w końcu zacząłem odkrztuszać, wróciły mi siły, czułem się zupełnie normalnie. Z rodziną od tego momentu zaczęliśmy zdrowieć i to było zauważalne. Kaszel męczył mnie miesiąc i z tego powodu dostałem skierowanie na prześwietlenie płuc. Przed prześwietleniem skontaktowałem się z Panem Stanisławem, który na poziomie energetycznym wymienił mi płuca na nowe. Zdjęcie rentgenowskie pokazało, że płuca nie posiadają żadnych zmian chorobowych. W skuteczny i szybki sposób uzdrowił Pan mnie i moją rodzinę. Michał

5. Chcę z całego serca podziękować Panu w swoim i mojego męża imieniu za pomoc otrzymaną przez nas w uzdrowieniu z Covid - 19. Jesteśmy potwierdzeniem mocy uzdrowicielskiej Pana energii w walce z koronawirusem Covid - 19. Należymy do grupy podwyższonego ryzyka, bo jesteśmy po 75. życia. Dostałam biegunkę, straciłam smak, zapach, głos i dostałam wysoką temperaturę. Lekarz rodzinny wysłał mnie na test. Następnego dnia usłyszałam: test pozytywny! Covid - 19. Jestem stałą czytelniczką "Uzdrawiacza" i dzięki temu przypomniały mi się Pana artykuły w listopadzie 2020 r. i w lutym tego roku: Koronawirus Covid - 19 i jego zwalczanie..." Szybko wysłałam prośbę o pomoc i ją otrzymaliśmy, ja i mój mąż, od razu! Zaczął się u mnie szybki proces zdrowienia: wrócił smak i zapach, temperatura w normie, pulsometr zaczął dawać odczyty coraz lepsze. Byliśmy dwa tygodnie pod Pana opieką, codziennie otrzymywaliśmy energię. Mąż, mimo osłabienia organizmu po radioterapii (rak prostaty), przeszedł lekko zakażenie Covid - 19! Jego ciało bez komplikacji zwyciężyło koronawirusa. Odczuwaliśmy oczywiście potem przez pewien czas osłabienie, ale teraz już jest dobrze! Tyle jest w mediach informacji, jak ciężko przechodzą osoby starsze zakażenie Covid - 19 i ile umiera! Jeszcze raz z serca za pomoc dziękujemy. Bogusława i Adam

6. Chciałabym podziękować za energię wysłaną w koronawirusa Covid – 19. Nie miałam żadnych objawów – test zrobiłam, ponieważ koleżanka z pracy zachorowała - wyszedł mi wynik pozytywny. Została mi nałożona 10 dniowa izolacja. Zaczęłam odczuwać klaustrofobiczny lęk, strasznie ciasno było mi w domu. Dlatego też zadzwoniłam do Pana Stanisława. Bałam się, co będzie dalej, odczuwałam paniczny lęk. Pan Stanisław posłał mi energię, zaraz bardzo powoli zaczęły schodzić ze mnie emocje lęku i strachu. W nocy miałam wrażenie, że mnie ten lęk spętał, na rękach miałam pęta, a na nogach kajdany i kulę. Miałam także odczucie zamknięcia w pomieszczeniu/pudełku, dawało to wrażenie więzienia, a nawet śmierci. Po czym Pan Stanisław posłał mi kolejną porcję energii. Po chwili te łańcuchy rozpadły się. Byłam wolna od lęków i uczucia ciasności - spokojnie przesiedziałam w domu kolejne 8 dni, bez żadnych objawów, aż do końca izolacji. Małgorzata ze Śląska

7. Z całego serca dziękuję Panu za zaangażowanie włożone w uzdrowienie mojej 45-letniej córki, Barbary. Jej choroba zaczęła się 1 kwietnia br. Test potwierdził zakażenie Covid - 19. Już wtedy miała słaby kaszel oraz uczucie ucisłu w piersiach. Z upływem dni doszły nowe objawy: ból mięśni, ból gałek ocznych, gorączka, męczący kaszel, duszność. W dniu 5 kwietnia choroba nasiliła się jeszcze bardziej - córka nie mogła zrobić głębszego wdechu, miała zawroty głowy, mdłości, uczucie bulgotania w płucach, a temperatura doszła do 40 stopni! Wtedy skontaktowałam się z Panem Stanisławem, od razu nastąpił pierwszy przekaz energii. Córka opowiadała mi później, że czuła gorąco na szyi i plecach oraz delikatne kłucie. Po zabiegu temperatura nieco się obniżyła, wrócił apetyt, ale choroba nie ustępowała, gorączka raz spadała, raz się podnosiła i to do ponad 40 stopni! Pan Stanisław codziennie przekazywał energię, aż wreszcie 10 kwietnia, po raz pierwszy córka nie miała podwyższonej temperatury i zaczęła powoli wracać do zdrowia. Jestem pewna, że dzięki pomocy Pana Stanisława stało się tak szybko - w ciągu pięciu dni - i bez powikłań! Energia Pana Stanisława pomogła mojej córce pokonać Covid - 19, wzmocniła siły mojej córki i nie miał znaczenia fakt, że ona mieszka za oceanem! Czuję głęboką wdzięczność i życzę Panu, Panie Stanisławie, dobrego zdrowia oraz sił w niesieniu pomocy potrzebującym. Czytelniczka z wielkopolskiego

8. Dziękuję za przekazanie mi energii. Byłam szczepiona pierwszą szczepionką AstraZeneca. Było źle, miałam dreszcze, wysoką gorączkę i dość wysokie ciśnienie. Poprosiłam Pana o przesłanie energii dwukrotnie. Natychmiast spadło mi ciśnienie i po chwili gorączka. Barbara

Bardzo dziękuję moim podopiecznym za te złożone dowody uzdrowienia. Niech one będę zaczynem nowego myślenia. Pokazuję po raz kolejny, że wirusy nie muszą być tak straszne, można je pokonać szybko i bezboleśnie.

STANISŁAW KWASIK

 

 

 
74. Koronawirus Covid - 19 - część II - Skuteczna pomoc PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ", luty, 2021 r.


KORONAWIRUS COVID – 19 – CZĘŚĆ II - SKUTECZNA POMOC

 

W listopadzie 2020 r. zamieściłem w „Uzdrawiaczu” artykuł pt.: „Koronawirus Covid – 19 i jego zwalczanie w ujęciu Stanisława Kwasika”. Na mój artykuł odpowiedziała córka czytelnika „Uzdrawiacza”, p. Mieczysława z Nowego Tomyśla, zwróciła się z prośbą o pomoc dla matki, zarażonej koronawirusm Covid – 19. Później i p. Mieczysław się rozchorował. Do tej pory, wszystkie rodzaje wirusów, którymi się zajmowałem, reagowały na moją energię. Okazało się, że koronawirus Covid – 19 też się jej poddaje. Jeśli tak, to moje usilne starania, żeby pomagać zarażonym koronawirusem, miały wielki sens. Gdyby przyjęto moją pomoc już na początku pandemii, w marcu 2020 r., to bez wątpienia bym spowolnił i zmniejszył jej zakres rozpowszechnienia się, a teraz, przy tej skali zarażonych, to mógłbym pomagać ciężko chorym, leżącym pod respiratorami w szpitalach. A następnie, jak już pandemia minie, to cierpiącym na zespoły pocovidowe, gdyż ten koronawirus pozastawia po sobie duże spustoszenia w organizmach. Przedstawię list obrazujący tę konkretną pomoc.

Drogi Panie Stanisławie,

pragnę Panu bardzo podziękować za cały wysiłek i zaangażowanie włożone w pomoc moim rodzicom. Piszę do Pana ten list jako świadectwo, które być może zachęci innych chorych do skorzystanie z Pana sił uzdrawiających.

Rozpocznę od opisu przypadku mojej mamy, która 5 listopada dostała stanu podgorączkowego – 37,3 stopni, niestety z dnia na dzień jej stan się pogarszał. Zaczęła gorączkować do ponad 39 stopni, pojawił się kaszel, kompletny brak apetytu. Nie jadła, przyjmowała tylko płyny. Lekarz rodzinny zdecydował o wykonaniu testu na koronawirusa Covid - 19, który wyszedł pozytywny. W nocy z 11 na 12 listopada mama straciła przytomność, którą sama odzyskała, spadło jej jednak ciśnienie tętnicze do 116/61, pojawiły się także problemy z oddechem. Zdecydowaliśmy się wezwać pogotowie, które w czwartek 12 listopada wieczorem zabrało ją do szpitala. W ciągu dwóch dni wykonano badanie płuc tomografem komputerowym, które wykazało ich obustronne zapalenie w 60 % - jak poinformował mnie lekarz - było to bardzo silne zapalenie płuc, niestety, pojawiła się też silna biegunka. Dodatkowymi czynnikami zagrażającemu życiu mamy, w przebiegu koronawirusa Covid – 19, stanowiły wiek - 74 lata, cukrzyca, nadciśnienie tętnicze oraz związana z tym choroba wieńcowa - miała kilka koronarografii, na szczęście udało się do tej pory uniknąć zawału.

W dniu, w którym pogotowie zabrało moją mamę, zdecydowałam się wysłać maila ze zdjęciem i prośbą o pomoc do Pana Stanisława Kwasika. Bardzo ucieszyłam się, kiedy niezwłocznie mi odpowiedział, prosząc o szczegóły stanu zdrowia mojej mamy oraz wyraził gorącą chęć pomocy.

Codzienne zaangażowanie Pana Stanisława i przesyłana przez niego energia bez wątpienia wpłynęła na stan zdrowia mojej mamy, który z dnia na dzień ulegał poprawie, po 2 dniach ustąpiła gorączka, saturacja wróciła do normy - 93%, a po 11 dniach mama wróciła do domu pełna sił i energii. Nie chcę tutaj umniejszać roli lekarzy i pielęgniarek w pomoc udzieloną chorej, jednak zdaję sobie sprawę, że medycyna naukowa często - w przypadku koronawirusa Covid – 19, szczególnie wobec osób wysokiego ryzyka - pozostaje bezsilna, dlatego jestem przekonana, że wsparcie Pana Stanisława miało kolosalny, jeśli nie decydujący wpływ na powrót do zdrowia mojej mamy.

Niestety, w trakcie pobytu mojej mamy w szpitalu, stan zdrowia mojego taty także uległ pogorszeniu, podobnie jak w przypadku mamy, pojawił się najpierw stan podgorączkowy, następnie brak apetytu oraz brak sił. Kolejny dzień przyniósł już wysoką gorączkę, ponad 39 stopni oraz silną biegunkę. Niezwłocznie zdecydowałam się napisać do Pana Stanisława, który objął pomocą także jego. Ryzyko w przypadku mojego taty także było wysokie, ponieważ od lat walczy z wysokim ciśnieniem tętniczym, 30 lat temu przeszedł zawał serca no i oczywiście wiek 78 lat. Już w ciągu 2 dni od mojego maila do Pana Stanisława, gorączka spadła do stanu podgorączkowego, a następnie ustąpiła zupełnie. Stopniowo ustąpiła także biegunka. Były to dla mnie objawy mogące świadczyć o zakażeniu koronawirusem, jednak pierwszy test wyszedł niejednoznacznie, a drugi go wykluczył. Nie mnie oceniać wynik testu, jednak jestem przekonana o udziale Pana Stanisława w powrocie mojego taty do zdrowia. W dniu drugiego grudnia ojciec wyszedł już na dwór, można napisać, że ojciec jest zdrowy, więc myślę, że jest ok.

Życzę Panu, Panie Stanisławie, dużo sił i zdrowia, aby mógł Pan dalej nieść pomoc chorym.

pozdrawiam

Anna Sobera


Najlepiej jest jednak w ogóle nie chorować na żadne grypy. Nie jestem antyszczepionkowcem, nikomu nie odradzam szczepienia. Co do mnie, to sam też pewnie się zaszczepię – na zasadzie: strzeżonego Pan Bóg strzeże. Czasami trzeba chuchać na zimne. Ale ja nigdy nie szczepiłem się na grypę, i jak pamięć moja sięga, to na grypę nie chorowałem. Jeśli spalam wirusy grypowe w mojej energii, to w zasadzie mogę czuć się bezpiecznie. Moi uczniowie również. Jechała moja uczennica, lat 59, samochodem, 70 km - z kolegą z pracy - na święta, do rodziny, do schorowanej matki, lat 83. Siedziała obok kierowcy, który już kichał. Na drugi dzień zadzwonił on do niej, żeby ją uprzedzić, że ma koronawirusa. Przerażona, od razu do mnie dzwoni. Posyłam energię, tak na wszelki wypadek, ale ona się nie zaraziła. Czyli nabrała odporności na wirusy w wyniku współpracy ze mną. Jej znajomemu posłałem energię i w miarę szybko wyzdrowiał. Jeden z moich podopiecznych służy w policji, prawie cały jego oddział już chorował na Covid – 19, a on, jako jeden z nielicznych, nie. Inni, ze mną współpracujący, też nie pozarażali się.

Dobrze jest też nie narażać siebie i innych – bez powodu - na zakażenie. Jechał na święta do domu pięćdziesięciosiedmioletni stryj mojej asystentki, z Holandii do miejscowości koło Zamościa, przez Zabrze, żeby odwiedzić swoją siostrę, lat 71. Dojechał do Zamościa, ale trafił nie do domu, tylko do szpitala. Od razu posłałem mu energię, i po 10 dniach był już w domu. Jednakże siostra, w stanie zagrożenia życia, saturacja 68%, też trafiła do szpitala, respirator i śpiączka farmakologiczna, i też posyłałem energię. Drugiego stycznia trafiła do szpitala, a ósmego – lekarz powiedział: parametry życiowe są znakomite. Na dzień złożenia artykułu w Redakcji jest jeszcze w szpitalu, ale stan jest stabilny.

Moi pacjenci wychodzą z choroby dwa, trzy razy szybciej, niż pozostali, po dwóch, trzech dniach ginie gorączka, po wyjściu z choroby nie mają powikłań.

Pandemia kiedyś minie, ale pozostaną zespoły pocovidowe, dotyczące głównie układów: oddechowego, krążenia i nerwowego. Aby dobrze wyjść z tych zespołów, konieczne jest skasowanie pamięci choroby. I tu też służę moją pomocą.


STANISŁAW KWASIK

 
73. Koronawirus Covid - 19 i jego zwalczanie w ujęciu Stanisława Kwasika PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ", listopad, 2020 r.



KORONAWIRUS COVID - 19 I JEGO ZWALCZANIE W UJĘCIU
STANISŁAWA KWASIKA


Na początku 2020 roku powiało grozą. Pojawił się koronawirus Covid-19. Zapowiedzi były przerażające: na świecie zachoruje 65 mln osób, a umrze kilka milionów. Było się czego bać. Mając doświadczenie i sukcesy w uzdrawianiu z chorób spowodowanych wirusami, energicznie przystąpiłem do proponowania moich możliwości w zwalczaniu wirusów. Opisałem je w artykułach, które są na mojej stronie internetowej: www.uzdrawianie.kwasik.pl -„Energią w wirusa” - Uzdrawiacz, VII 2005 i pod nim „Energią w wirusa – część II” - Uzdrawiacz, I 2006, „Energią w mięczaka” - Uzdrawiacz, XII 2008 i pod nim „Przypadek mięczaka zakaźnego” - Uzdrawiacz, VIII 2010, „Energią w grypę” - Uzdrawiacz, II 2010. Jest jeszcze nieopublikowany tekst „W sprawie AIDS” z XI 2007.
Zadzwoniłem do ambasady chińskiej, później do ambasady Korei Południowej, tu i tu bez rezultatu. Mam pacjentkę z Warszawy, obytą światowo i znającą wiele języków, która jak prawdziwa menadżerka włączyła się w moją akcję, dobijała się do WHO, bez skutku, do Komisji Europejskiej - odpisali, że oni nie zajmują się leczeniem. 19 marca 2020 r. napisałem w tej sprawie list drogą elektroniczną do Głównego Inspektora Sanitarnego. Na mój list nie otrzymałem odpowiedzi. Pisałem wszędzie, gdzie tylko możliwe, bez skutku. Napisałem nawet do Jurka Owsiaka, ma on przecież duże możliwości. Też nie odpisał. Na nim najbardziej się zawiodłem, bo wydawało się, że on jest człowiekiem otwartym. A okazuje się, że wystarczy zamienić szpan na heit i już zrobi się w Polsce karierę. Nazbierała jego Orkiestra wielkie miliony i on je powiózł do Chin po sprzęt, po maseczki. A mógł bez żadnych nakładów finansowych mi pomóc i pewnie efekt byłby o wiele lepszy.
2 października br. wysłałem pismo do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym ponowiłem moją propozycję włączenia się do walki z pandemią. Na razie czekam na odpowiedź. Z koronawirusem Covid-19 nie jest tak, jak ze zwykłym wirusem HBV czy HPV, gdzie nosiciel jest nie jest odizolowany. Zakażony Covid-19 trafia od razu do szpitala, a tam mnie nikt nie wpuści.
Przytoczę fragment z listu – z roku 2009 - mojej znajomej, której córka i jej syn – mieszkający w Niemczech - zachorowali na świńską grypę - A/H1N1, na jej groźniejszą odmianę, która dotyka co dziesiątego zarażonego. List ten znajduje się w artykule „Energią w grypę” - „W domu mojej córki pierwszy zachorował jej mąż, który był szczepiony na normalną grypę. Infekcję wirusową przechodził bez powikłań i nie miał robionych badań na rodzaj wirusa.
Po tygodniu zachorował ich sześcioletni synek. Miał wysoką gorączkę do 39 stopni i skarżył się na ból brzuszka. Lekarz pediatra przeprowadził badanie i stwierdził zakażenie wirusem –A/H1N1. Za trzy dni zaczęło córkę boleć gardło, ale czuła się względnie dobrze, opiekowała się mężem i dzieckiem. Synek, mimo podawanych leków, nadal nie jadł i skarżył się na ból brzuszka. Na piąty dzień postanowiła pójść jeszcze raz z dzieckiem do lekarza. Lekarz pediatra zajął się dzieckiem, ale zaniepokoił go wygląd matki i wysłał ją od razu do lekarza rodzinnego. Okazało się, że ma wysoką gorączkę i zapalenie płuc, a jej stan z godziny na godzinę zaczął się pogarszać. Badanie potwierdziło zakażenie wirusem A/H1N1.
Po powrocie od lekarza córka zaraz zadzwoniła do mnie. Usłyszałam w słuchawce przerażony, zrozpaczony głos córki: Mamo, mam świńską grypę, wszystko mnie boli, nie mogę oddychać, duszę się! To była prośba o pomoc, o cud. I cud się zdarzył. Nagle uświadomiłam sobie, że jest jeszcze ktoś, kogo mogę poprosić o pomoc. To Pan Stanisław Kwasik z Zamościa! Przecież jego energia pomogła już chorym na AIDS, zarażonym HPV. Wysłałam e-mailem zdjęcie córki i jej synka z prośbą o pomoc. Odwrotna odpowiedź była:- już pomagam! Już po pierwszej nocy spadła gorączka, a na drugi dzień, w czasie wyznaczonej po 48 godzinach kontroli, lekarz, gdy zobaczył córkę, nie wierzył własnym oczom, że to ta sama osoba i bardzo się dziwił. Zbadał płuca, które o dziwo były prawie czyste! Zalecił brać nadal antybiotyk, lecz córka nie musiała leżeć, mogła chodzić po domu. Energię otrzymał też mój wnuczek i następnego dnia ból brzuszka minął już bezpowrotnie, wrócił apetyt, zaczął jeść i odzyskał swoją dawną energię.” Przytaczam ten list, gdyż proszę sobie wyobrazić, że ja tym dwojgu chorym - na posłanie energii uzdrawiającej - nie poświęciłem więcej niż dwie, trzy minuty. I gdyby chciano ze mną rozmawiać, już w marcu - a nie widzę powodów, dla których koronawirus Covid-19 byłby do zniszczenia przeze mnie trudniejszy, niż wirus A/H1N1 - to w Polsce nie mielibyśmy problemu pandemii. Tym bardziej, że świńska grypa była 10 lat temu, a ja przez ten czas w dużym stopniu udoskonaliłem swój warsztat uzdrowicielski i dysponuję o niebo silniejszą energią.
Lekarze szermują pojęciem: medycyna naukowa, wszystko, co poza nią, to dla nich się nie liczy, to zabobon, który należy zwalczać. I zwalczają, pod przykrywką, że oni są tymi naukowymi. Ja, ze swoim mistrzostwem duchowym, nie pretenduję to tego, żeby być „naukowym”, gdyż moja dziedzina to inna sfera, to mistyka. Jestem wolnym człowiekiem i chcę pomagać wolnym ludziom. Dokonam rozbiórki pojęcia „medycyna naukowa”. Należy podzielić je na dwie warstwy. Pierwsza to jej osiągnięcia w leczeniu, chodzi o wiedzę medyczną, technikę leczenia, o leki. Tu nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionuje tych osiągnięć. Ale jest jeszcze druga warstwa „medycyny naukowej”, jest to jej strona ideologiczna, ideologia, która mówi, że tylko lekarz może leczyć, a wszyscy inni to uzurpatorzy i należy ich ignorować, zwalczać. I mamy co mamy, kraj w pandemii, lekarsko niewydolny. Lekarze wywalczyli sobie monopol na wydawanie zaświadczeń lekarskich. Uzdrowiciel może dokonywać cudownych uzdrowień, ale jeśli lekarz tego nie potwierdzi, to w przestrzeni prawnej to uzdrowienie nie istnieje. W środowisku lekarskim panuje silny ostracyzm, poza tym lekarze są tak ustawieni, powiedziałbym nawet - zindoktrynowani, że nie dopuszczają innych do leczenia czy uzdrawiania, i robią z to z przekonaniem, gdyż tak ich ukształtowano.
Nie byłbym mistykiem, idącym drogą mistrzostwa duchowego, gdybym nie dociekał, o co w tym lekarskim uporze chodzi. Pytam zatem zbiorową świadomość lekarską: „Dlaczego nie chcecie przyjąć mojej pomocy, skoro wiecie, że jestem skuteczny?” I oto odpowiedź, którą otrzymałem: „Bo ty chcesz ukraść nam zawód”. I pokazał się taki oto obraz: – Ja Stanisław Kwasik mam spętane sznurem ręce i nogi, żebym nie osiągnął sukcesu. Tych pęt pilnowała gruba postać – to strażnik zbiorowej świadomości lekarskiej. Ta grubość to dostatek lekarzy i ich władza nad społeczeństwem w zakresie zdrowia. Farmaceuci i producenci leków byli w tym obrazie w tle. Żeby było ciekawiej, to ludzie takie ustawienie wyssali z mlekiem matki. Tu polecam mój artykuł: „Uzdrawianie mistyczne – karmienie Światłem” - Uzdrawiacz, VIII 1999 r. Matka karmi dziecko nie tylko jedzeniem, ale i emocjami, i wiedzą. To idzie z kodu genetycznego. Wyssaliśmy z mlekiem matki właśnie to, że lekarze są dla nas władzą w zakresie zdrowia. I dlatego tak to jest ciężko zmienić. W uzdrawianiu duchowym jest tak, że należy uświadomić problem, wtedy on zginie. I jak to uświadomiłem, to te pęta i ta postać rozpuściły się, także pamięć po nich. Niech to będzie również rozpuszczenie pęt na rękach i nogach u wszystkich uzdrowicieli!
Wcześniej lęk kodu genetycznego to blokował. Kod bał się, że jak to się rozpuści, to co będzie dalej. A teraz, jak to się rozpuszcza, to stajemy się wolni, z lekarzy korzystamy doraźnie, otwiera się nowa przestrzeń i wchodzimy w tę nową przestrzeń, tam jest moc samouzdrawiająca, wierzymy w siebie bardziej, lekarz nam tylko pomaga, wszyscy jesteśmy zdrowsi. Teraz lekarze są jako władza nad nami w zakresie zdrowia i to jest to spętanie. Pęta odchodzą, ich władza odchodzi, uzyskujemy wolność i zdrowie. Odchodzą od razu programy chorowania wprowadzane w nas przez przodków, przez kod genetyczny – czyli choroby genetyczne.
Chcę wyraźnie podkreślić, że nie chodzi tu o jakąś zwadę z lekarzami, ale o wzajemny szacunek, o godne traktowanie się nawzajem. Po pandemii kraj będzie jak wielkie pobojowisko, nie będzie już to, co było. Bez wątpienia zmieni się myślenie w wielu kwestiach. I jeśli to moje zdjęcie pęt z rąk i nóg innych uzdrowicieli, podniesie na wyższy poziom nasz ruch uzdrowicielski, to będzie to mój wkład w to dzieło. A swoją drogą ciekaw jestem, jak moi Koledzy odebrali to zdjęcie tych pęt.
STANISŁAW KWASIK
 
72. Kalka choroby PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ", luty, 2020 r.


KALKA CHOROBY


Zgłosiła się do mnie młoda, atrakcyjna kobieta, studentka prawa, chora na bulimię. Wcześniej leczyła się ona u psychologów, lekarzy, dietetyków. Zaczęliśmy pracować. Ja, jak to ja, pracuję nad całością, szukam przyczyn chorób, gdzie się tylko da. Pacjentka nawet bardzo ładnie się u mnie rozwinęła, ale bulimia nie ustąpiła. Poprosiłem o pomoc, bardzo uzdolnioną mediumistycznie, moją znajomą. Szukaliśmy zatem oboje przyczyny, a efekt był taki, że bulimię... zaczęła mieć też moja znajoma. W jaki więc sposób przeszła na nią bulimia z pacjentki, skoro nie jest chorobą zakaźną? Oddajmy najpierw głos mojej pacjentce.

Już jako młoda dziewczyna chciałam być chuda, choć nie wiedziałam, jak to zrobić. Lubiłam jeść i nie potrafiłam sobie odmówić słodyczy i pizzy, które nadal bardzo lubię. Bulimia rozpoczęła się u mnie w wieku 19 lat, już na studiach. Wymyśliłam taką metodę odchudzania: co zjem kalorycznego, to zwymiotuję i nie przytyję. Wcześniej próbowałam różnych diet, suplementów na odchudzanie oraz różnych preparatów, które w cudowny sposób miały mnie odchudzić, trwało to 11 lat. Chodziłam na różne zabiegi oczyszczające do dietetyków przez 5 lat, psychologów 3 lata oraz lekarzy gastrologów; mam problemy z wypróżnianiem się, częste zaparcia. Miałam też wizyty u ginekologów przez rok - nie miałam miesiączki, szukałam przyczyny choroby, nawet raz wylądowałam w szpitalu. Robiłam szereg badań diagnostycznych oraz testów na niedobory i alergie pokarmowe. Czytałam dużo książek o odchudzaniu, czasopism i kupiłam nowoczesny sprzęt do ćwiczeń, który miał za zadanie odchudzać i modelować sylwetkę. Po kilku latach męczarni i z różnymi efektami, bo raz mocno chudłam, ale później tyłam - czyli efekt jo-jo powtarzał się - wpadłam w depresję i byłam załamana, dlaczego nie mogę być chuda, choć tak bardzo tego pragnę. Przez przypadek obejrzałam w telewizji wywiad z Panem Stanisławem Kwasikiem i pomyślałam, że skoro mi już nic nie pomaga, to może on będzie w stanie mi pomóc. Postanowiłam umówić się na wizytę i porozmawiać, dlaczego tak jest i skąd to się bierze, że jedni są szczupli, a drudzy tyją. Po kilku wizytach było już lepiej, uwierzyłam, że są różne mechanizmy, które na to wpływają i trzeba to przepracować, i problem znika. Uwierzyłam w siebie i zmieniłam dietę na wegetariańską, co też bardzo mi pomogło w dążeniu do szczupłej sylwetki. Jednak bulimia nie ustąpiła. Pracowaliśmy z Panem Stanisławem parę lat, on mi terminów wizyt nie wyznaczał, a ja zgłaszałam się do niego - jak czułam potrzebę - raz na kilka miesięcy. W końcu on poprosił o pomoc swoją znajomą, a efekt okazał się zdumiewający - ona też zaczęła wymiotować. W krótkim czasie problem został rozwiązany. Ja i znajoma Pana Stanisława nie mamy bulimii, a minęło już trzy lata. Bardzo dziękuję.

Katarzyna


Gdy moja znajoma oświadczyła mi, że wymiotuje po posiłkach, to od razu przyszło mi, że przejęła tę bulimię od pacjentki, tylko w jaki sposób bulimia przechodzi w człowieka na człowieka. Zaczęliśmy szukać rozwiązania. I pokazał się u pacjentki taki mechanizm, agregat, który rzucał energią w kształcie placków naleśnikowych. W tej energii był program choroby. Energia ta wchodziła w słuchającego, zakorzeniała się i choroba była już gotowa.

Zaczęliśmy analizować to zagadnienie. Jest bardzo dużo typów kalek: różnych chorób, złości, zawiści, zazdrości, złego spojrzenia, pychy, głupoty, gniewu, żalu, przekleństwa, złorzeczenia, przemocy, gwałtu emocjonalnego, lęku, strachu, złych myśli, ubóstwa materialnego i duchowego, starości, brzydoty, pogardy, goryczy, grozy, rozpaczy, smutku, głodu, nadmiernego apetytu, bezsenności i inne. Są też kalki piękne, szczęścia, radości, miłości, wolności, powodzenia w życiu, dostatku materialnego i duchowego, talentów, wyciszenia, równowagi, zdrowia, dobroci itd.

Są wśród nas ludzie, którzy potrzebują ciągłej uwagi, chcą, żeby ich wysłuchiwać, wręcz narzucają swój sposób myślenia, odczuwania i zabrudzają przez to naszą osobowość - naszą przestrzeń życiową wypełniają swoją myślą. Swoje problemy, choroby chcą przekazać innym ludziom, którzy poświęcają im swój czas, opiekują się nimi lub leczą ich, uzdrawiają w przypadku lekarzy, psychoterapeutów i uzdrowicieli. Wymagają od nich, żeby byli empatyczni, wsłuchiwali się w nich, czyli otworzyli się na ich przekaz energetyczny.

Bogatszy o tę wiedzę, zacząłem obserwować zachowywanie się lekarzy, często krytykowanych za to, że mało czasu poświęcają pacjentom, że ich nie wysłuchują, ile oni by chcieli. I tu zaobserwowałem mądrość zbiorową środowiska lekarskiego, zapewne podświadomie wypracowaną: oni ustawiają się energetycznie obok pacjenta, nie wchodzą w kanał przekazu informacji od pacjenta, oni mają swoją wiedzę i w oparciu o nią leczą. I bardzo dobrze, bo inaczej - gdyby się otworzyli – i wzięli na siebie choroby swoich pacjentów, to dawno by poumierali. Gorzej mają psychoterapeuci, bo oni muszą słuchać i to bardzo dużo. Uzdrowiciele powinni wyczuwać złą energię i stosować zabezpieczenia.

Jest jednak pewna grupa słuchających – wolontariusze. Piękni duchowo ludzie, często młodzi, licealiści, studenci angażują się do pomocy starszym, których też trzeba i wysłuchać. Ci całkowicie są empatyczni, wsłuchują się w różne opowieści o chorobach, cierpieniu i może okazać się – po pewnym czasie – że chorują na taką samą chorobę, jak ta starsza osoba, którą się opiekowali.

A tak w ogóle, to najczęściej powierzamy swoje bóle, cierpienia, zgryzoty, choroby swoim bliskim, przyjaciołom, znajomym. Ale też i przypadkowym słuchaczom. Pamiętajmy o tym, żeby im, i też nikomu, nie przekazywać swoich ciężarów. Są do tego specjalne techniki terapeutyczne.

Ja już wspomniałem, są też kalki pozytywne, gdzie radość, szczęście, dobro, powodzenie goszczą. I idźmy tą Drogą, Drogą spełniania się w życiu i kochajmy siebie. Osoby narzekające niech zdadzą sobie sprawę, że ten ich ból i cierpienie nie powinny przekazywać innym.

STANISŁAW KWASIK

 
<< pierwsza < poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna > ostatnia >>

Strona 1 z 16