Artykuły


66. Moje 25 - lecie PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   
"UZDRAWIACZ", kwiecień 2015 r.


MOJE 25-LECIE


Pierwszego lutego br. minęło 25 lat od założenia przeze mnie gabinetu uzdrowicielskiego. Jak ten czas szybko leci! Sięgam pamięcią, początki były dość odważne, wprawdzie z 10 lat zajmowałem się już psychotroniką, miałem na swoim koncie interesujące uzdrowienia, jednakże prowadzenie gabinetu to co innego. W ciągu tych 25 lat spotkałem bardzo wielu wspaniałych ludzi, wielu pomogłem, każde uzdrowienie było dla mnie wielką radością.

Przez cały czas pracowałem też nad sobą. Szukałem swojej drogi. I ją znalazłem. Moja droga okazała się Drogą do Światła. I Nią idę. Mój gabinet stał się Szkołą Rozwoju Duchowego, a niektórzy pacjenci uczniami i przyjaciółmi zarazem. Zawsze mówiłem: po co chorować, skoro można podejść wyżej, na wyższe poziomy wibracji, a tam choroba nie ma dostępu. Człowiek ma być szczęśliwy. A na wysokich poziomach mieści się wszystko: radość, szczęście, zdrowie, wszelkie pomyślności, idziemy przecież do Światła. Tam mamy być wolni od wszelkich problemów, chorób, niedostatków, a to wszystko przecież nisko wibruje i ściąga nas w dół.

Pragnę też podziękować Redaktorowi Naczelnemu miesięcznika „Uzdrawiacz” Panu Stanisławowi Leśnemu za to, że umożliwił mi dotarcie do swoich Czytelników. Bez Jego pomocy byłoby mi znacznie trudniej. W tym roku będzie też jeszcze jedna rocznica: - 20 lat mojego pisania w „Uzdrawiaczu”.

Z okazji mojego jubileuszu jedna z moich pacjentek - uczennic napisała do mnie list, przedstawiam go Czytelnikom:


Szanowny Panie Stanisławie!

W związku z Pana Jubileuszem 25-lecia Pracy Uzdrowicielskiej, uzdrawiania Światłem, przyszły do mnie takie refleksje. Jakąś cząstką tego okresu jestem i ja. Ta Bogusia, jaka jest teraz, jest inna niż gdy po raz pierwszy zjawiłam się u Pana. Bardzo dużo przepracowałam w sobie właśnie dzięki Panu, Pana pracy. Brak miłości w dzieciństwie, której być może nie umiano mi okazać, a także poprzednie męskie wcielenie, sprawiało, że w tym życiu nie umiałam być kobietą. Bolesne doświadczenia w dorosłym życiu nałożyły na moje ciało blokady ponad moje siły. Stopniowo przy Pana pomocy przepracowywałam w sobie to wszystko, swoje poczęcie, przeżycia w łonie matki i wpływ jej przeżyć z okresu ciąży na moje całe życie, blokady wynikające ze stresów i destrukcyjnych programów i przekonań, budowanych od dzieciństwa do teraz. Wreszcie stałam się świadomą swojej kobiecości, kobiecej mocy, wzrosła moja kobieca energia. Negatywne emocje, złość, agresja gdzieś zniknęły. Wzrosła moja asertywność. Cenię swoje granice i za odrobinę miłości czy serdeczności już nie zapominam o sobie, a kiedyś gotowa byłam za odrobinę ciepła oddać siebie. W końcu znalazłam nieskończone źródło miłości nie w kimś, ale w sobie. Czuję tę miłość w swoim sercu. Jestem radosna, lubię się śmiać i żartować. Jest we mnie spokój. Nadal jeszcze od czasu do czasu płaczę, ale już z innego powodu, to piękno i miłość, które dostrzegam i odczuwam, wzruszają mnie do łez. Budzi się moja dusza i zadania na to życie stają się coraz lepiej widoczne. Jestem Panu, Panie Stanisławie ogromnie za to wszystko wdzięczna. Poczuć wewnętrzne światło duszy może pomóc jedynie uzdrowiciel, posiadający ten prawdziwy dar pozwalający czuć esencję drugiej osoby. Zachęca Pan, by nie bać się wchodzić na wyższe poziomy wibracji, na poziomy mistrzostwa duchowego. Każdy sam podejmuje taką decyzję przemiany siebie. Przekonałam się na sobie, że warto! Tak mówią stare maksymy o radości:

Radość jest potrzebą, siłą i wartością życia.

Być radosnym, dobrze czynić i wróblom pozwolić ćwierkać – to najlepsza filozofia.

Bóg jest radością. Dziękuję z całego serca.

Bogusława


Najważniejsza jest DROGA. I Nią powinniśmy iść! Ja wiem, że zmienić swoje dotychczasowe nawyki, przyzwyczajenia, poglądy nie jest łatwo. Są tacy pacjenci, u których uzdrowienie jest już na wyciągnięcie ręki, a oni przerywają, odchodzą, jakby chcieli cierpieć, chorować. Są też i tacy pacjenci, którzy jakby urodzili się specjalnie, aby współistnieć z moją energią. Pytam jedną z pacjentek, kto ją do mnie skierował, a ona mówi, że koleżanka. Nie była ona u mnie, ale przeczytała wszystkie artykuły na mojej stronie internetowej i wyzdrowiała. Właśnie, opowiadają mi pacjenci jak czują moją energię czytając moje artykuły. Chciałoby się powiedzieć: czytajcie je. Energii mam dużo, ona pochodzi od Światła, każde uzdrowienie jest piękne. Zapraszam do wspólnej Drogi: - im więcej Światła, tym mniej pola dla mroku, dla ciemności!


STANISŁAW KWASIK

 
65. List otwarty, dot. Przemysław Przemek Kossakowski PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   


LIST OTWARTY

Zamość, dnia 12.12.2014 r.

Stanisław Kwasik

Szkoła Rozwoju Duchowego

22-400 Zamość

ul. Żeromskiego 26, lok. 3

tel. 84 62 72 199

www.uzdrawianie.kwasik.pl

meil: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. -

PREZES ZARZĄDU TVN

i DYREKTOR GENERALNY TVN S.A.

PAN MARKUS TELLENBACH

WARSZAWA


SPOŁECZNY INSTYTUT WYDAWNICZY

ZNAK

DYREKTOR WYDAWNICTWA

PANI DANUTA SKÓRA

KRAKÓW


EMPIK SPÓŁKA Z O.O.

PREZES

PAN OLAF SZYMANOWSKI

WARSZAWA


MIESIĘCZNIK „UZDRAWIACZ”

REDAKTOR NACZELNY

PAN STANISŁAW LEŚNY

KRAKÓW


PREZES STOWARZYSZENIA

KRAJOWY KLUB REPORTAŻU

REDAKTOR NACZELNY

MIESIĘCZNIKA „NIEZNANY ŚWIAT”

PAN MAREK RYMUSZKO

WARSZAWA


Szanowni Państwo!


Ten list piszę w związku z książką Przemka Kossakowskiego „Na granicy zmysłów” - Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2014. Autor poświęcił mojej skromnej osobie rozdział „Jak powróciłem do łona matki” Piszę, aby zaprotestować przeciwko zniesławianiu ludzi, przeciwko cynicznemu robieniu z siebie „wielkiego twórcy” kosztem innych. W moim liście odniosę się tylko do rozdziału mnie poświęconego.

Książka ta została nazwana reportażem. Czym zatem jest reportaż? „Słownik gatunków literackich” - 2000 r. w haśle reportaż podaje: „...Głównymi cechami klasycznego gatunku (pisanego według schematu 5 podstawowych pytań: kto?, gdzie?, kiedy?, jak? i dlaczego?) są: dokumentaryzm, autentyzm, wiarygodność oraz, najczęściej, aktualność przekazywanych treści.” Wykażę w moim liście, że książka Kossakowskiego jest paszkwilem. Na temat wartości literackich tej pozycji – czy jest to literatura, czy grafomania – nie będę się wypowiadał.

Kilka słów, tytułem przedstawienia się. Prowadzę w Zamościu Szkołę Rozwoju Duchowego od 1.02.1990 r. W mojej Szkole, którą też można nazwać gabinetem, zajmuję się uzdrawianiem oraz rozwojem duchowym. Metoda, którą stosuję to uzdrawianie Światłem. Jestem też piszącym. Moje dokonania oraz przemyślenia opisuję w różnych pismach. Od 1995 r. jestem stale współpracującym z miesięcznikiem „Uzdrawiacz”. Napisałem blisko 100 artykułów, większość z nich umieściłem na mojej stronie internetowej. Na stronie tej jest też filmik w dziale video, w którym omawiam na czym polega istota mojego uzdrawiania, rozwoju duchowego oraz praca z medium. Pierwsze moje udokumentowane uzdrowienie miało miejsce w 1983 r., czyli ponad 30 lat temu. W mojej praktyce uzdrowicielskiej wyprowadziłem potrzebujących z takich chorób jak rak czy AIDS. Niestety, świat lekarski nie uznaje uzdrowień i – z definicji – zwalcza uzdrowicieli.

W styczniu 2012 telefonuje do mnie Przemek Kossakowski i mówi, że chciałby nakręcić o mnie film dla telewizji TVN/TTV. Zgadzam się, przyjeżdża.

Tu dodam, że do TVN miałem zaufanie, gdyż kilkanaście lat temu, jeszcze przed Ewą Drzyzgą, wystąpiłem w programie „Rozmowy w toku” jako gość specjalny ze swoją asystentką-medium, która wczuła się w jednego z obecnych na widowni mężczyzn i precyzyjnie zaprezentowała jego przeżycia z łona matki i okołoporodowe. Zostałem potraktowany przez TVN z pełną kulturą i rzetelnością, a moja wiedza i doświadczenie z zakresu psychologii prenatalnej docenione.

Żadnych pacjentów na spotkanie z Kossakowskim nie zapraszałem, tak jak on się o tym rozpisuje, bo też i tajemnica zawodowa mnie obowiązuje, a z drugiej strony postanowiłem zainteresować rozmówcę moją metodą dotyczącą sportu, którą roboczo nazywam: mistrzostwo duchowe dla sportu. Mam tu pewne osiągnięcia, wiedzę i możliwości, a opór materii jest nie do pokonania. I Kossakowski chętnie przystał na moją propozycję. W tym miejscu podkreślam: całe spotkanie praktycznie było poświęcone sportowi i odniosłem wrażenie, że mój rozmówca rozumie o co mi chodzi. Problem był nie w tym, czy ja potrafię podnieść na wyższy poziom sportowca w jego mistrzostwie, ale jak ugryźć ten okopany beton. Moje wejście do sportu byłoby praktycznie beznakładowe, a wszyscy chcielibyśmy przecież, żeby Polacy zdobywali więcej medali. Dlatego też proszę mi się nie dziwić, że pojawienie się Kossakowskiego u mnie potraktowałem jako możliwość wyjścia z tej niemocy.

Przemek Kossakowski od razu powiedział mi, że on nie kręci filmu, który ma być wyemitowany w telewizji, tylko robi próbki postaci, aby decydenci w TTV mogli mieć orientację, kogo zakwalifikować do nakręcenia o nim filmu, a kogo odrzucić. Wówczas miałaby przyjechać profesjonalna ekipa telewizyjna i robić nagrania. W związku z tym otrzymałem od Kossakowskiego zalecenie, żeby tłumaczyć tak dobitnie decydentom, żeby zrozumieli o co mi chodzi. Jednakże w TTV zadecydowano, że - ze względów oszczędnościowych - nie będzie jeździć ekipa profesjonalna, tylko zostanie wyemitowane to co nagrał Kossakowski. Niestety, decydenci moich starań, dobitnego tłumaczenia o co mi chodzi w sporcie, nie zrozumieli albo zrozumieć nie chcieli, i cały sport z nagrania usunęli. W związku z tym powstał o mnie pięciominutowy, pocięty filmik, który lepiej żeby nie został wyemitowany. Wyświetlane były po dwie osoby w zestawieniu. W odcinku ze mną ja miałem 5 minut, a ta druga osoba 25 minut. Po nadaniu tego odcinka zadzwoniłem do Kossakowskiego i mu podziękowałem, bo tak wypadało. Tłumaczył mi, że on nie miał żadnego wpływu na dalsze losy jego materiału, oddał go i już.

Po jakimś czasie zadzwonił do mnie Kossakowski i poinformował mnie, że zamierza napisać książkę o tych jego spotkaniach z uzdrowicielami, i że mnie poświęci cały rozdział, gdzie przedstawi problematykę sportu, o którą mi chodzi. Zgodziłem się, dlaczego nie. A Kossakowski zamiast rzetelnie przedstawić moją propozycję, zrobił ze mnie głupiego, zabawił się moim kosztem, pokazał, jaki on jest dowcipny, jaki żartowniś. Ba! gdyby tylko żartował i dowcipkował, to jeszcze pół biedy, ale on świadomie fałszywie przedstawił mnie i mój gabinet. Kossakowski pisze, że widzi we mnie niechlujność oraz brak staranności. A ja takiego niechlujstwa, takiego braku staranności jak u Kossakowskiego w życiu nie widziałem. Przyjrzyjmy się temu „dziełu” Kossakowskiego, to co napisał, to jest ponoć reportaż, a więc dokumentaryzm, autentyzm, wiarygodność i aktualność. Opisuje mój gabinet: ja mam od zawsze stolik kwadratowy, a nie okrągły, jak on pisze, przy stoliku stoją cztery foteliki, a nie dwa krzesła. Ja siedzę w czasie pracy na fotelu typu leżak, a nie na rozkładanym stelażu fotela. Klatka schodowa nie wymaga remontu, gdy był u mnie Kossakowski w styczniu 2012 r. to była świeżo po remoncie, zresztą nie do mnie ona należy. Kossakowski nie potrafi przepisać nawet wizytówki. Pisze, że na wizytówce są dwa moje numery telefonów, stacjonarny i komórkowy, a jest tylko stacjonarny. Na wizytówce Światło jest pisane wielką literą, a nie małą. Światło pisane wielką literą odnosi się do Boga, do Najwyższego, a małą literą odnosi się do światła żarówki, słonecznego. Mała litera, a wielka litera to jest zmiana treści, „uzdrawianie Światłem” to nie jest to samo co „uzdrawianie światłem”. Pierwsze to jest posługiwanie się energiami z wysokich poziomów mistycznych, Boskich, drugie oznacza np. leczenie przez fizjoterapeutę z depresji dużym natężeniem oświetlenia żarówkowego. Moja firma Szkoła Rozwoju Duchowego to jest nazwa własna i powinna być pisana wielkimi literami.

Ja wiem, że Kossakowski może tego nie wiedzieć, pomijam oczywiście staranność przy przepisywaniu wizytówki i opisie gabinetu. Sam mówił, że się na ezoteryce nie zna, nie interesuje się nią, nie ma w tym kierunku uzdolnień, i że jego racjonalny umysł tę dziedzinę odrzuca. W TTV podjął pracę prosto z biura pośrednictwa pracy, no bo coś trzeba robić. Wcześniej pracował tylko dwa miesiące we Francji w rolnictwie. Czyli Kossakowski wypełnia definicję ignoranta. Na tej samej zasadzie TTV mogłaby zatrudnić takiego samego, głuchego muzycznie, no i rzecz jasna, bez wykształcenia muzykologicznego, do przedstawiania recenzji z konkursu szopenowskiego. Zawsze byłoby taniej. Czy ja świat uzdrowicieli porównuję do artystów muzyków? - wszędzie są mistrzowie i dyletanci. Przedstawię przykłady z moich uzdrowień: Kobieta w czwartym miesiącu ciąży, spojenie łonowe rozeszło się na palec, ginekolog kieruje ją do szpitala na pół roku, ma leżeć na kołkach. Biorę energię, nadaję jej kształt obręczy hula hop, i na wysokości bioder puszczam ją w ruch, zmniejszając jej średnicę, i w ten sposób zaciskam biodra. Spojenie łonowe zeszło się, kobieta nie musiała pół roku leżeć w szpitalu, a przede wszystkim nerwicować nienarodzonego jeszcze dziecka lękiem, czy będzie żyło. I czy takie uzdrowienie to nie jest maestria? Albo inne uzdrowienie, kobieta z rakiem piersi, za dwa tygodnie miano jej tę pierś odjąć. Przyjechała do mnie, dwie godziny szlochała nad swoim losem i guz znikł, w czasie seansu. I czy to nie jest maestria? To są uzdrowienia z górnej półki, opisane na mojej stronie internetowej. Takich tam wiele.

To co zrobił Kossakowski to jest dywagacja, czyli pisanie nie na temat, pisanie obok tematu. Żeby w takiej dziedzinie jak ezoteryka pisać na temat, to trzeba ją czuć i się na niej znać. Tak samo, żeby pisać o muzyce - trzeba mieć słuch i się na niej znać. Pisanie o ezoterykach czy muzykach, że ten łysy, tamten marszczy brwi, inny ma duży zarost lub duży brzuch itd. to może śmieszne, tylko dla kogo? Kossakowski robi głupimi nie tylko uzdrowicieli, ale też czytelników, wprowadzając ich w błąd. Ja wyprowadziłem wielu pacjentów z ciężkich stanów, kiedy oficjalna medycyna rozłożyła ręce. Uprzedzony do mnie czytelnik, jak się znajdzie w takiej sytuacji, nigdy nie zgłosi się do mnie po pomoc!

Umówiłem się z Kossakowskim, że on do mnie przyjedzie jeszcze raz. I przeprowadzimy eksperyment z kilkoma sportowcami na pojemność płuc. W tym celu uzgodniłem z lekarką z poradni chorób płuc, że ona takie badanie wykona. Miała być zbadana u nich pojemność płuc przed seansem u mnie i po seansie. Uzgodniłem też z kilkoma moimi pacjentami, że przyjdą i opowiedzą o moim ich uzdrowieniu. Miała przyjść ta pacjentka, o której wyżej wspomniałem, której ściągnąłem spojenie łonowe. Miał przyjść Piotr Szala, były kolarz, mój pierwszy sportowiec, o którym Kossakowski rozpisuje się z pobłażaniem i niechlujnie. Z Piotrem Szalą pracowałem w 1991 r. Moje doświadczenia z nim opisałem w artykule „Piotr Szala – sportowiec niespełniony”. Artykuł ten opublikowałem w miejscowej gazecie i znajduje się on na mojej stronie internetowej w dziale sport. W artykule napisałem, że Szala po skończeniu szkoły średniej poszedł do wojskowej szkoły chorążych, a Kossakowski napisał, że do szkoły podoficerskiej. Dalej o Szali Kossakowski pisze: „...teraz zapewne jest jakimś banalnym oficerem, a mógłby być mistrzem”. Otóż, Szala nie służy już w wojsku, przeszedł na emeryturę i w szkole średniej uczy przysposobienia obronnego. O tym drugim fakcie Kossakowski nie wiedział, ale mógł zapytać mnie, mógł porozmawiać z Szalą. Czy to ma być reportaż, czy jakieś bajanie? Dla osoby, której to bezpośrednio dotyczy, nie jest to wszystko jedno. Kiedyś jedna z centralnych gazet o moim podopiecznym piłkarzu taką zmianę celowo popełniła, to ja tu miałem aferę, że niewłaściwe informacje przekazuję. Niestety, Kossakowski na to zaplanowane spotkanie nie przyjechał, ani też go nie odwołał. Jakby nigdy nic. O tym w swojej książce oczywiście nie pisze.

Przez te dwie, trzy godziny tłumaczyłem Kossakowskiemu na czym polega moja metoda: mistrzostwo duchowe dla sportu. W tym czasie polska piłka nożna była w głębokiej zapaści, teraz jest trochę lepiej. Ale tymi samymi zawodnikami, przy moim wejściu, Polska mogłaby zdobyć mistrzostwo świata. Przecież między nami a Niemcami nie ma jakiejś kolosalnej różnicy, pokonaliśmy ich ostatnio. Gdybyśmy zdobyli mistrzostwo świata, cały kraj zostałby wyrwany z depresji narodowej. O Polsce by mówiono na świecie. To byłaby wielka sprawa. Jeśli Kossakowski przyznał mi, że to rozumie, co mówię do niego, i oświadczył, że jest tym zainteresowany, to dlaczego mnie wyśmiał? O co mu chodziło? Pisze, że ja go w czasie seansu pytam, czy on ma jakieś znajomości w PZPN. To jakaś totalna bzdura, przecież my o tym wcześniej rozmawialiśmy i to nie była kwestia jego znajomości w PZPN, ale nadania mojej propozycji pracy ze sportowcami w planowanym programie TTV, bo to już uzgodniliśmy. Oczywiście, też mówiliśmy, że mógłby dotrzeć do rzecznika prasowego PZPN i z nim porozmawiać. Na mojej stronie internetowej jest sporo materiału, w którym opisuję na czym polega moja metoda.

W tym celu, aby bardziej pokazać Kossakowskiemu, gdzie w człowieku tkwią rezerwy, dzięki czemu zawodnicy uzyskują lepsze wyniki, zaproponowałem mu krótki seans cofnięcia go pamięcią do przeżyć z łona matki. Tu wyjaśniam, bo Kossakowski prowadzi rozważania: to co robię nie jest hipnozą, u mnie wejście w trans wynika z różnicy potencjału między mną a pacjentem. Ja cały czas pracuję nad sobą, podnoszę swoją wibrację i w zestawieniu ze mną pacjent się otwiera. Zwykły, nieprzepracowany człowiek, na tle mojej wysokiej wibracji odczuwa, że ma ciało sztywne, betonowe, z obręczami, ciężarami, lodowate itd. Efekt tego nieprzepracowania jest taki, że człowiek funkcjonuje w życiu jak samochód z zaciągniętymi, choćby lekko, hamulcami. Zwykły człowiek jakoś się przez życie turla, u sportowca odbija się to na wynikach. I ja to z pacjenta wszystko zdejmuję i stąd są moje wyniki uzdrowicielskie. Tak samo w łonie matki. Jak hipnotyzer cofnie pacjenta do łona matki, to mu pacjent najczęściej odpowie, że jest mu tam miło i przyjemnie. Bo obaj są na podobnych poziomach wibracji. Jak ja każę pacjentowi zobaczyć się w łonie matki, to mówi mi, że jest mu tam zimno, duszno, jest zdrętwiały, zalękniony. I tak właśnie mi Kossakowski powiedział o swoich odczuciach w łonie matki, to kazałem mu wczuć się w biodra i przyrodzenie, odpowiedział mi, że są zdrętwiałe. I on to powiedział w wyemitowanym przez TTV filmie poświęconym mojej osobie. To co on teraz w książce kręci, bredzi? Wyjaśniłem mu, że jeśli mężczyzna ma zdrętwiałe jądra, to ma mniej testosteronu. Jak ma mniej testosteronu, to jest w nim mniej mężczyzny, mniej wojownika, mniej sportowca, mniej biznesmena itd. To jest oczywiste. Tłumaczyłem mu, że jeśli sportowiec przyjmie testosteron z zewnątrz, to będzie zdyskwalifikowany za doping, jak ma go swojego więcej, to osiąga lepsze wyniki i nikt nic do niego nie ma, no bo jak może mieć. W tym miejscu opowiedziałem Kossakowskiemu jak uzdrowiłem impotenta, właśnie w ten sposób, zdjąłem mu zdrętwienie z jąder. I stał się on sprawnym mężczyzną. Ten przypadek opisałem w artykule „Taki dobry nigdy nie byłem”, opublikowałem go w miejscowej gazecie w roku 1994, czyli 20 lat temu, teraz można go przeczytać na mojej stronie internetowej. W artykule tym w sposób merytoryczny przedstawiłem chorobę, nieskuteczne leczenie jej u seksuologa, ustalenie przeze mnie przyczyny, usunięcie jej, a przez to uzdrowienie chorego. No i zaleciłem Kossakowskiemu, żeby ten artykuł przeczytał, bo teraz szkoda czasu na jego omawianie. A co zrobił Kossakowski, a no na kilku stronach napisał tekst erotomański i włożył go w moje usta, co uważam za skandaliczne. Mało tego, rozbudował treść artykułu, dodał mu pikanterii, co jest absolutnie niedopuszczalne.

Inna sprawa, na mojej stronie internetowej jest mój artykuł: „Błazen króla Egiptu”. W czasie spotkania z Kossakowskim w ogóle nie było o tym artykule mowy. A co zrobił Kossakowski? Wymyślił jakąś moją wypowiedź i włożył mi w usta. I przy tym zawarł swoje rozważania o błaznach, o Stańczyku. Mógł Kossakowski ten artykuł przeczytać, opisać go z zaznaczeniem, że wziął go z mojej strony, i to byłaby prawda, ale nie pisać, że ja o tym mu opowiadałem, bo to fałsz.

Kossakowski świadomie zmyśla, ot, tak sobie bajdurzy. Pisze, że ja mu powiedziałem, że jego rodzice są po rozwodzie, i że wychowały go kobiety, stąd „...pan jako mężczyzna musi być poblokowany, że bardziej nie można. Dla pana jako dla mężczyzny jest to sprawa życia lub śmierci.” To jest już totalna brednia, w ogóle takiej rozmowy nie było, z mojej strony byłby to błąd jatrogenny. Ja nikomu niczego nie wmawiam!

Kossakowski, jako reportażysta, o jednej bardzo ważnej sprawie nie napisał. A mianowicie, że w trakcie pisania książki, w lecie 2014 r. przyjechał on do mnie, szczerze mówiąc, nie wiedziałem po co, z Łodzi do Zamościa to kawał drogi – 330 km. Wszystko było omówione, nagrane, na mojej stronie internetowej opisane, dodatkowe wątpliwości można wyjaśnić telefonicznie, pocztą elektroniczną. Po co przyjechał? O co mu chodziło? Dlaczego ten fakt pominął?

Ten list daję od razu na moją stronę internetową, gdyż ja mam – po ćwierć wieku prowadzenia gabinetu – bardzo wielu pacjentów, uczniów, przyjaciół, znajomych i dla nich też jest to bardzo niekomfortowa sytuacja. Niech mają świadomość tego, co się stało. Jedna z moich uczennic poinformowała mnie, że kupioną już książkę Kossakowskiego spali, gdyż z niej bije bardzo silna zła energia i nie chce mieć jej na półce.

To zło zaczęło się w TVN/TTV. Jest ono wynikiem zatrudnienia nieodpowiedniego człowieka. A później to już się potoczyło.

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak z należącym do niego Wydawnictwem Otwarte to instytucja kościelna. Kościół głosi prawdę i miłuje bliźniego. A tu mamy fałsz i oczernianie bliźniego.

Empik – no cóż, biznes to biznes, lepszego bestselleru tu na oczy pewnie nie widziano.

Panów Redaktorów Naczelnych, Stanisława Leśnego i Marka Rymuszkę informuję, jak rzecz się miała. Mój list mogą wykorzystać według własnego uznania. Dobrze byłoby poinformować o tym wydarzeniu środowisko uzdrowicielskie, gdyż Kossakowski może jeszcze kilka takich tomów napisać.

Tomek Michniewicz – gratuluję mu wybitnej recenzji, jak pisze: - „Fenomenalnie napisany reportaż”.

Stanisław Kwasik


 

Opinie moich pacjentów, uczniów, czytelników mojej strony internetowej, a także innych osób pragnących podzielić się swoimi uwagami na ten temat.

 

 

Opinia 1.

Osobiście poznałem Pana Stanisława Kwasika w tym roku i jest on jednym z nielicznych uzdrowicieli, z którymi można porozmawiać otwarcie o swoich problemach. Nie straszy on swoich klientów niepotrzebnymi informacjami typu: ktoś kogoś przeklął ze trzy wcielenia temu, a teraz Tobie się źle dzieje i szukaj sobie winnego w swoim otoczeniu. Nie „grzebie niepotrzebnie” w naszej energii, szukając przyczyn lub winnych naszych kłopotów. Działa tu i teraz pomagając rozwiązywać nasze problemy, które mogą mieć podłoże w naszej przeszłości. Jeśli chcemy pozbyć się problemu to się go pozbywamy, to my podejmujemy decyzję o tym.

Ze zdziwieniem więc przeczytałem ten list otwarty o Kossakowskim, człowieku, który podróżował po Ukrainie i Rosji w poszukiwaniu szamanów, uzdrowicieli, jasnowidzów, poddawał się im praktykom tylko po to, aby doświadczyć doznań ponadzmysłowych i z ciekawości zobaczyć, jak działa medycyna niekonwencjonalna. Oglądałem cały ten jego reportaż bodajże w TTV, było tego ze 13 czy 14 odcinków. Jak dla mnie to był czysty idiotyzm, bo jak można co kilka dni uczestniczyć w różnych rytuałach, doświadczać różnych nakładających się, nie wiadomo jakich energii. Żadnemu z tych uzdrowicieli nie miał odwagi publicznie podważyć stosowane przez nich metody uzdrawiania. Sądzę, że spodziewał się zastać u Pana Kwasika wiszące na ścianach dyplomy, mandale, krzyże, ikony lub inne magiczne gadżety, czyli to co zwykle człowiek widzi u innych uzdrowicieli, a czego nie ma w tym gabinecie. I chwała Panu Stanisławowi za to.

Wydaje mi się, że chodziło mu jednak o sprowokowanie Pana, aby swoją książkę zareklamować, bo jeśli Uzdrowiciel z 30-letnią praktyką oficjalnie oburzy się na przekłamania zawarte w takiej książce, to ludzie będą ciekawi co tam jest takiego napisane, a w rezultacie ją kupią, czyli zarobi autor, wydawnictwo i kolporter. I sądzę, że o to głównie tutaj chodzi: zwykła strategia marketingowa.

A z drugiej strony może jakiś działacz sportowy zainteresuje się Pańską stroną internetową i w ten sposób spełni Pańskie marzenie. Jedno jest pewne: autor tej książki powinien przedstawić rzetelnie to co usłyszał i o czym Pan jemu mówił, zamiast tworzyć swoją własną radosną twórczość. Cóż, widocznie działalność Stanisława Kwasika, który kieruje człowieka w stronę Światła przeszkadza jakiejś ciemnej stronie mocy.

pozdrawiam

Zdzisław


Opinia 2.

Szanowny Panie Stanisławie!

O tak! Kossakowski w swojej książce robi głupimi nie tylko uzdrowicieli ale też i nas, czytelników! A takim przedstawianiem Pana prawie 30 letniej pracy uzdrowicielskiej, wprowadza w błąd osoby, które po raz pierwszy o Panu przeczytały. Skupia się na dwóch Pana artykułach, zresztą bardzo dobrych i mądrych, i robi niezdrową sensację z tematów w nich poruszanych. Obecnie przecież już nawet naukowcy i lekarze potwierdzają wpływ przeżyć z łona matki i wczesnego dzieciństwa na ewentualne problemy w dorosłym życiu, że nie wspomnę o fizyce kwantowej.

Nie rozumiem też dlaczego Kossakowski z męskich problemów robi niezdrową sensację. To w starożytności i średniowieczu seksualność była przedstawiana jako zło konieczne. Ale już od XX wieku eros i seks przedstawia się w innym świetle, jako źródło radości i zdrowia psychicznego. Właśnie, źródło zdrowia psychicznego!

Sport to domena mężczyzn i dobrze Pan wyjaśnia, co dałaby praca uzdrowiciela dla sportowca. Dobrze na pewno byłoby, aby sukcesy naszych piłkarzy na stałe wpisały się do historii polskiej piłki nożnej. W końcu bardzo dużo zainwestowano w stadiony i boiska. Faktem jest, że gdy włącza się do szkolenia sportowców psychoterapeutów to i wyniki sportowe są o wiele lepsze. Pan Stanisław proponuje nową dziedzinę: mistrzostwo duchowe dla sportu. Są już państwa w Europie, gdzie również uzdrowiciele pracują ze sportowcami.

Właściwie współczuję P. Kossakowskiemu, że nie wykorzystał danej mu szansy rzetelnego, bez uprzedzeń poznania pracy uzdrowicieli, a skupił się na zewnętrznych formach, szukając raczej taniego poklasku i sensacji, bo cóż ślepy może powiedzieć o kolorach? Pan Kossakowski widzi to co chce widzieć i słyszy to co chce słyszeć A ponieważ w ogóle nie interesuje się ezoteryką: to niewiele widzi i niewiele słyszy, niestety. I nie czuje!

Pewnie, przez niektóre środowiska, jest mile widziane ośmieszanie, umniejszanie pracy terapeutów, uzdrowicieli, w ogóle medycyny alternatywnej i pan Kossakowski to robi dla zyskania rozgłosu i pieniędzy. Na mnie też pan Kossakowski zarobił, kupiłam jego książkę. To był mój błąd, naprawiłam go częściowo tym, że ją spaliłam.

Dodam jeszcze, że korzystałam ja i moja rodzina z Pana pomocy uzdrowicielskiej i nigdy się nie zawiodłam. Zawsze dobro pacjenta było dla Pana na pierwszym miejscu.

Bogusława

Opinia 3.


Szanowny Panie Stanisławie!

W odniesieniu do Pana Listu Otwartego o Przemku Kossakowskim, zgadzam się z Panem absolutnie. Ten reporter nie budzi zaufania swoją osoba, ani tymi reportażami, które robi z ludźmi, którzy są otwarci i pomocni dla innych. Próbuje ośmieszyć i podważyć skuteczność ich działania.
Pana działalność jest bardzo pomocna ludziom i uważam, że sposób zachowania owego reportera jest karygodny i takie zachowania należy potępiać.

Maria

Opinia 4.

Jestem z zawodu psychologiem. Coraz częściej w tym środowisku obserwuje się tendencje psychologów do przekraczania granic akademickiej psychologii. Chcąc dalej zgłębiać naturę człowieka zwracają się ku medycynie alternatywnej, niekonwencjonalnym metodom czy wkraczają na drogę rozwoju duchowego. Niektórzy z nich stają się nawet praktykami i propagatorami nowo poznanych niekonwencjonalnych metod, inni poszerzają swój warsztat o niektóre z nich, jeszcze inni pracują nad sobą z terapeutami niekonwencjonalnymi, aby byli bardziej skutecznymi dla innych.

Ja również, kierując się chęcią pracy nad swoim rozwojem, znalazłam się u pana Stanisława Kwasika. Korzystając z takiej terapii przekonałam się, że psychologia jako nauka nie dysponuje takimi narzędziami penetracji głębi duchowej człowieka, jak uzdrowiciel duchowy. Efekty tej terapii od razu przekładały się na większą skuteczność z kolei mojej pracy z dziećmi i ich rodzicami. Pogłębiła się moja empatia i intuicja, a tym samym łatwość w rozpoznawaniu problemów moich podopiecznych i znajdywaniu sposobów ich rozwiązywania. Rozwijając siebie mogłam dać więcej innym. Ja absolwent nauki o człowieku jaką jest psychologia, zgłębiam swoją wiedzę u „niefachowca” z tej dziedziny. Paradoks? Paradoksem może jest to, że nauka nie zajmuje się zjawiskami, których nie może zbadać w sposób empiryczny swoim „szkiełkiem i okiem”. Ale to nie znaczy, że mamy je negować, ignorować, a tym bardziej ośmieszać. Dlatego nie mogę zostać obojętna na publiczne ośmieszanie i nierzetelne przedstawianie osoby pana Stanisława Kwasika w książce Przemka Kossakowskiego „na granicy zmysłów”. Nawet nie chodzi o to, że autor nie jest znawcą tematu, o którym pisze, ale o to, że w sposób tendencyjny przedstawia swojego rozmówcę. Manipulując zdobytym materiałem i słowami pana Kwasika z premedytacją buduje jego ośmieszający obraz. Oczywiście mamy prawo do swobodnego wypowiadania się, dozwolony jest również paszkwil jako jedna z form wypowiedzi. Ale wtedy dziennikarz krytykując kogoś (coś) przyznaje się, że to jest jego osobiste i własne zdanie, stanowisko, opinia czy pogląd.

Pan Kossakowski stara się unikać własnego komentarza, bo wygodniej i bezpieczniej dla niego jest nakreślić taki obraz rozmowy, żeby czytelnik nie miał najmniejszych wątpliwości, kogo ten obraz przedstawia. Jednak pan Kossakowski chyba się przeliczył i jego nieczyste intencje obróciły się przeciwko niemu. Dla wszystkich czytelników zorientowanych w temacie, o jakim pisze, ośmieszył nie pana Kwasika, ale siebie, wykazując swoją ignorancję, nierzetelność i brak kompetencji.

Jednakże część czytelników szukających dobrego terapeuty uwierzy w ten obraz i z góry odrzuci pana Kwasika, co już może być dla niego stratą albo jeszcze gorzej – nie uzyska pomocy, może chorować i umrzeć, bo przecież wiemy, że medycyna akademicka bywa bezradna w wielu przypadkach, a pomoc może przynieść uzdrowiciel, ale też nie każdy, tylko ten, który dla danego przypadku jest akurat odpowiedni.

Zastanawia mnie i zasmuca jeszcze jeden fakt: gdzie się podział etos zawodu dziennikarza? Czy środowisko prawdziwych, rzetelnych i kompetentnych dziennikarzy nie powinno bronić tego etosu?  TVN to przecież jest poważna stacja telewizyjna! Chcę zaznaczyć, że nie jestem uprzedzona do pana Przemka Kossakowskiego, tylko do jego nieuczciwych praktyk dziennikarskich. Przyznaję, że z zainteresowaniem oglądałam program na TTV „Szósty zmysł”. Wydaje mi się, że był tam bardziej obiektywnym dokumentalistą. Oprowadzał widzów po gabinetach różnych uzdrowicieli w Polsce i poza jej granicami, poddawał się ich terapiom, ale ograniczał się do komentowania swoich wrażeń i odczuć, a nie silił się na wydawanie opinii na tematy, na których się nie zna. Co się stało, że już w „reportażu” w formie pisanej zapomniał o zasadach obiektywnej i uczciwej dokumentacji?!

Ewa

Opinia 5.


Po przeczytaniu Pana listu otwartego, zakładając, że żaden z adresatów nie ustosunkuje się do jego treści i nie zajmie stanowiska w temacie naruszenia elementarnych zasad obowiązujących dziennikarza - zarówno co do jego warsztatu jak i etyki zawodowej - poczułam się w obowiązku napisać o swoich odczuciach w kontekście lektury obu materiałów.

Byłam na terapii u Pana Stanisława w tym samym czasie, kiedy Pan Kossakowski zbierał materiały do swojej książki, dlatego też mogę potwierdzić, że opis gabinetu przy ul. Żeromskiego w Zamościu, jakiego dokonuje on w reportażu, odbiega od stanu faktycznego. Zmiana np. umeblowania gabinetu jakiej dokonał Pan Kossakowski opisując to w swoim reportażu miała zapewne na celu wywołanie sensacji lub ubarwienie nie za bardzo atrakcyjnej scenerii zdarzeń opisywanych na dalszych stronach książki. Porównując opis przebiegu spotkania obu Panów dokonany przez Pana Stanisława i w książce Pana Kossakowskiego nasuwa się oczywiste spostrzeżenie, że Pan Kossakowski, relacjonując to zdarzenie miesza ze sobą w sposób dowolny i bez troski o zgodność z prawdą różne wątki z wcześniej napisanych przez Pana Kwasika artykułów, przypisuje mu wypowiedzi, które nigdy nie wyszły z jego ust, przeinacza istotne fakty, zamieszcza też opisy zachowań Pana Stanisława, które nie miały miejsca. Trudno założyć, że Pan Kossakowski zrobił to nieświadomie, biorąc pod uwagę fakt, iż owe spotkania były dobrze udokumentowane - w treści książki jest informacja o tym, że Pan Kossakowski filmował kamerą przebieg sesji terapeutycznej. Gdyby więc z jakichś powodów Pana Przemysława zawiodła pamięć, mógł ją sobie odświeżyć, oglądając zapis audio-video. Jeśli tę możliwość zignorował, a co więcej, jeżeli celowo w swoim reportażu zmienił zarówno treści wypowiedzi Pana Stanisława jak i własnych - to nasuwa się jednoznaczna ocena, że w tym materiale nie była istotna prawda, chęć poznania i przekazania autorskiej metody uzdrawiania Pana Kwasika, ale chodziło o sztuczną sensację, zamiar ośmieszenia bohatera reportażu i takie sfabularyzowanie rozmowy z Panem Stanisławem, aby wzbudzić w czytelniku niezdrowe emocje.

Traf chciał, że Pan Kossakowski wybrał dla zrelacjonowania swoich obserwacji najbardziej wymagającą formę dziennikarskiego przekazu, tj. reportaż, który z założenia wymaga jak najwierniejszego oddania przez autora zaobserwowanych faktów.

Poprzez niezrozumienie przez Pana Kossakowskiego metody jaką pracuje Pan Kwasik, czytelnicy reportażu stracili być może jedyną okazję, aby dowiedzieć się zarówno o samej metodzie jak i rezultatach jej stosowania. Zamiast tego otrzymali bezwartościowy opis gabinetu i chaotyczną składankę kilku artykułów Pana Kwasika. A przecież przy takim temacie reportaż mógł być o wiele ciekawszy niż fikcja. W tym wypadku jednak autorowi musiałoby zależeć na poznaniu i zrozumieniu świata i jego niezwykłych zjawisk. To prawda, że Kossakowski wybrał niezmiernie trudny temat swojego reportażu. Trudny, bo wymagający od niego jako dziennikarza akceptacji zjawisk zupełnie mu nieznanych , a po spełnieniu tego warunku - postarania się o zgłębienie i zrozumienie tematu. Mając za partnera do rozmowy tak doświadczonego w rozwoju duchowym interlokutora Pan Kossakowski nie potrafił jednak wykorzystać potencjału i wiedzy tej osoby. A przecież wystarczyło, aby Pan Kossakowski pokusił się o głębszy wgląd w istotę metody, którą stosuje Pan Kwasik przy pomaganiu ludziom w wyjściu z ich cierpienia, choroby, kompleksów, a nadto gdyby zainteresował się w sposób profesjonalny na czym polega fenomen osiągania rewelacyjnych wyników przez sportowców przy zastosowaniu tej metody.

Patrząc z mojej perspektywy - po poznaniu metody Pana Stanisława - jest mi w jakiś sposób żal czytelników książki Pana Kossakowskiego. Bo to on mając niepowtarzalną szansę dotknąć i przekroczyć granice nieznanego, w swojej pracy nawet się do tego nie zbliżył o czym mówi tytuł jego książki - na granicy zmysłów. Oczywiście, traktuję w tym kontekście dziennikarza-reportera jak osobę, która poprzez możliwość spotkania kogoś takiego jak twórca Szkoły Rozwoju Duchowego i metody Mistrzostwa duchowego dla sportu powinna wykorzystać to w sposób profesjonalny i dotrzeć do istoty rzeczy, a następnie podzielić się tą prawdą z jak najszerszym gronem czytelników. Natomiast Pan Kossakowski skupił całą uwagę czytelnika na nieistotnych faktach, które zresztą nie odpowiadały prawdzie. Tym samym szansa na poszerzenie horyzontów czytelników, na wzbogacenie ich świadomości i na nowe doświadczenia bezpowrotnie została zmarnowana.

Dorota

Opinia 6.

Po przeczytaniu listu otwartego w związku z książką Przemka Kossakowskiego "Na granicy zmysłów", zgadzam się z opinią pana Stanisława Kwasika, dotyczącą rozdziału poświęconego jego osobie oraz opiniami innych osób, które wyraziły ją na stronie. Podzielę się moimi przemyśleniami na ten temat.

Poznałam pana Stanisława Kwasika jako człowieka serdecznego i otwartego, a nie jakiegoś dziwaka, a przede wszystkim jako świetnego terapeutę. Kiedy przychodzę na terapię do pana Stanisława, dzięki Energii jaką mi przekazuje, wchodzę w głęboki relaks, a następnie w stan głębokiej medytacji z wizualizacją. Widzę wtedy, gdzie tkwi problem, który mnie blokuje. Może to dotyczyć poprzednich wcieleń, negatywnych informacji zapisanych w kodzie genetycznym lub złych emocji i nawyków głęboko ukrytych w podświadomości. Wiąże się to z naszym życiem płodowym, z informacjami wyssanymi z pokarmem matki i jeszcze z wieloma innymi przeżyciami, które dopiero tutaj, będąc w głębokiej medytacji, człowiek sobie uświadamia.

Nie ma tu żadnej hipnozy, cały czas mam świadomość tego co się dzieje, w każdej chwili mogę przerwać wizję, porozmawiać o tym i z powrotem wejść w trans. Pan Stanisław jako prowadzący dokładnie wie czego dotyczą takie wizje, ma ogromną wiedzę i wieloletnie doświadczenie, gdzie złe emocje się gromadzą i jakie organy zatruwają. Potrafi odnaleźć i jakby wydobyć na zewnątrz wszelkie bolączki naszej duszy i ciała, a następnie je oczyścić i wprowadzić nowe pozytywne informacje. Robi to wszystko z najwyższą starannością i dbałością o dobro pacjenta. Z przesłaniem - aby zawsze pomagać, a nie szkodzić człowiekowi. To się wyraźnie odczuwa pracując z panem Stanisławem w czasie seansu.

Uważam też, że jego gabinet jest idealnie przystosowany do tej pracy. Cisza i spokój, wygodna leżanka, odpowiednie oświetlenie, wszystko co potrzebne, aby czuć się swobodnie i wejść w medytację. Dla mnie bardzo cenne jest to: ile informacji można otrzymać w czasie transu i dowiedzieć się o sobie. Im w wyższe wibracje wchodzę, tym te informacje są bardziej wartościowe i głębsze. To my sami zdobywamy wiedzę o sobie, a pan Stanisław nigdy niczym nie straszy, ale wyjaśnia i pozwala lepiej zrozumieć otrzymane informacje. Dzięki temu mój rozwój duchowy ciągle postępuje. Mogę w czasie transu komunikować się z Przewodnikami Duchowymi, a od nich płynie wiedza z najwyższych poziomów.

Pan Stanisław sam ciągle się rozwija i podnosi na wyższy poziom. Jest, jakbym to określiła: "żywym terapeutą". Dzięki pracy z Energiami z wysokich poziomów daje swoim pacjentom wszystko z górnej półki. Wycofuje się proces starzenia się, prostuje kręgosłup, polepsza się ogólna kondycja fizyczna, usprawnia umysł, poprawia się praca wszystkich organów wewnętrznych, lepiej śpimy, a od kiedy chodzę na terapię nie wiem co to przeziębienie. Jest to wspaniała metoda Uzdrawiania, która zmienia cały organizm człowieka, jego osobowość i podnosi go do wyższych wibracji: miłości, radości i szczęścia w każdej dziedzinie życia.

Rozdział poświęcony w książce panu Stanisławowi Kwasikowi w ogóle nie wprowadza w świat ezoteryki i mistyki, którą zajmuje się pan Stanisław, ale wręcz niweczy szansę poznania przez czytelnika świata Energii. Autor zupełnie nie umie odnaleźć się w tej dziedzinie: gubi się, błądzi, fantazjuje, zmienia fakty, szuka sensacji. Nie rozumie sposobu i sensu pracy terapeuty, którego zaprosił jako jednego z bohaterów do swojej książki. Zrobił nieudaną próbę spojrzenia na ten temat, nie oczami Mistrza - pana Stanisława, ale własnym rozumem, w jego usta włożył własne słowa. Aby patrzeć jak Mistrz, to trzeba do tego dorosnąć i patrzeć sercem, a nie rozumem i mieć szacunek do ludzi i świata. Bo zgodnie z przesłaniem jakie otrzymałam z wyższych poziomów: Wszyscy jesteśmy częścią energii, która wypełnia Wszechświat i pochodzimy od Najwyższej Energii, która dała początek wszystkiemu. Jesteśmy dzięki temu połączeni tą Boską Energią Miłości i powinniśmy się wzajemnie szanować i pomagać sobie. Wtedy możemy działać twórczo i czynić wiele dobrego dla świata i ludzi.

Z podziękowaniem i wyrazami szacunku dla pana Stanisława.

Marta


 
64. Moja droga do szcześcia PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ", lipiec 2014 r.


MOJA DROGA DO SZCZĘŚCIA


Przedstawiam Czytelnikom list Marty, która do mojego gabinetu trafiła z uwagi na problem z synem, zaczęła pracować nad nim jako medium i... okazało się, że i ona może u mnie dużo zyskać. Marta okazała się wyjątkowo uzdolniona, stąd też osiąga bardzo dobre efekty, i to w pracy nad synem, i nad sobą. Chce iść Drogą Rozwoju Duchowego, co najważniejsze, w mig pojęła o co tu chodzi. Odnoszę wrażenie, że jakby czekała, żeby ktoś powiedział jej: - idź!

Uzdrawianie Światłem rozpoczęłam u pana Stanisława Kwasika w połowie roku 2013 i ją kontynuuję. Postanowiłam napisać o swoich przeżyciach oraz myślach i odczuciach, które temu procesowi towarzyszą. Kiedy trafiliśmy do gabinetu pana Stanisława z powodu nerwicy syna, myślałam, że mnie nie jest potrzebna terapia. Będę pracować nad uzdrowieniem syna, a nie nad sobą. Ale tak się nie da, byłam w błędzie! Zrozumiałam, że najpierw muszę uzdrowić siebie, bym mogła pomóc synowi. Zaczęłam pracować nad sobą i jako medium nad synem. Tak zaczęła się moja praca nad rozwojem duchowym moim i mojej rodziny. Mąż też dołączył do terapii, bardzo dobrze mu idzie i też pracuje jako medium nad synem.

Już po pierwszym spotkaniu poczułam się cudownie, lekko i radośnie. Czułam, że tak właśnie powinno być. Przepracowałam z panem Stanisławem moje problemy od momentu poczęcia, z łona matki, karmienia piersiami, poprzednich wcieleń, z kodu genetycznego. Także doświadczyłam oczyszczanie filtrem ze Światła. Na każdym spotkaniu schodziły jakieś blokady, odkrywały się nowe, które znowu przerabialiśmy, i tak aż do skutku.

Zauważyłam, że po przepracowaniu jakiegoś problemu pamięć o nim zacierała się, jakby on już nie istniał. W czasie spotkań miałam wrażenie, że pan Stanisław zdejmował ze mnie jakieś ciężary, rozbijał Cudowną Energią skorupę, która mnie otaczała i nie pozwalała w pełni cieszyć się życiem. Najpierw były to warstwy zewnętrzne, a później sięgaliśmy coraz głębiej i głębiej.

Czasami myślałam, że nie dam rady, bałam się, szczególnie na początku, ale pan Stanisław to terapeuta z ogromnym doświadczeniem i wiedzą. Jego wielka moc sprawiła, że już po sekundzie spotkania, kiedy Czysta Boska Energia wypełniła moje ciało, wszystkie obawy minęły i wiedziałam, co trzeba robić.

Kiedy kobieta zbliża się do pięćdziesiątki, tak jak w moim przypadku, przychodzi myśl: zaczynam się starzeć! Może jeszcze nie do końca to czuję, ale boli już kręgosłup po dłuższej pracy, kolana, skóra jest mniej jędrna, piersi ciężkie, obwisłe, brzuch wystający, pojawiają się zmarszczki na twarzy. Ma się poczucie, że kobiecość - którą kiedyś emanowałam - ulatuje. W czasopismach dla kobiet straszą menopauzą. I nie widzisz dla siebie świetnej przyszłości, tylko choroby i starość.

Pan Stanisław przeprogramował mnie na świadomość młodej kobiety i tak zaczęłam się czuć, jak dziewczyna. I taka zaczęłam się stawać! Patrzę na moje piersi: stają się bardziej jędrne, podnoszą się, a jednocześnie są lekkie, bez ciężaru życia, jaki kiedyś nosiły. Mój brzuch spłaszczył się, zniknął dodatkowy tłuszczyk, wciągnęłam się, jakbym urosła kilka centymetrów. Zniknęło kilka kilogramów, choć waga to nie był mój problem. Moja sylwetka stała się lekka, zgrabna, skóra na całym ciele jędrna i napięta, twarz młodsza i promienista. Mam teraz nowe ciało!

Podniosła się moja samoocena, wiem, że mogę jeszcze w swoim życiu dużo zrobić, przede wszystkim rozwijać się duchowo, a nie myśleć o chorobach i śmierci.

Uzdrawianie Światłem to terapia dla wszystkich, zarówno chorych, jak i zdrowych. Chociaż czasem trzeba uzbroić się w cierpliwość. Następuje wspaniałe dostrojenie organizmu, pełna harmonia. Od kiedy zaczęłam terapię, nie mam żadnych ciężkich przeziębień, najwyżej lekki nieżyt nosa czy gardła, który szybko się kończy. Dotąd zawsze przy nawet drobnych infekcjach miałam problemy z zatokami, teraz to ustąpiło. Również poprawiła się praca mojego żołądka.

Najważniejsze, aby otworzyć się na miłość do Boga, on ma dla nas wszystko co najlepsze. Mimo że byłam osobą miłą i serdeczną, to zawsze z dystansem do ludzi, wstydziłam się okazywać swoje uczucia. Kiedy otworzyłam się na miłość, to zaczęło się zmieniać i proces ten trwa. Czuję jak Boska Energia Miłości wypełnia każdą komórkę w moim ciele. Moje życie stało się bardziej uporządkowane. Wyrwałam się z chaosu spraw codziennych i zawodowych. Jestem spokojniejsza, mam dużo więcej czasu dla siebie, nie przejmuję się drobiazgami. Mam lepszą koncentrację. Kiedy mam podjąć jakąś decyzję, robię to bez stresu i wewnętrznego lęku, a efekt jest taki jak chciałam. Potrafię cieszyć się życiem.

Ta energia „dopieszcza” ciało i wszystkie zmysły. Sprawia, że wszędzie, gdzie jesteś, czujesz się bezpiecznie i nic ci nie przeszkadza. Masz poczucie, że nie jesteś tylko maszyną, która ma pracować, zarabiać pieniądze i gromadzić dobra materialne, ale jesteś człowiekiem – Boską Istotą. Myślę, że jestem na właściwej drodze: – mojej drodze do szczęścia.

Bardzo dziękuję panu Stanisławowi Kwasikowi za to co dla mnie zrobił i żałuję, że wcześniej nie trafiłam do jego gabinetu.

Marta


Jak czytam taki list, to serce samo mi się raduje i widzę wielki sens swojej pracy. Są ludzie urodzeni – jak Marta - do takiego rozwoju, są bardzo uzdolnieni, mają ten wielki dar i powinni go wykorzystać.

Rozwój duchowy Marty jest tu oczywisty. Dlatego odniosę się w zasadzie tylko do zmian w jej wyglądzie zewnętrznym.

Ciąże rozpychają u kobiet mięśnie brzucha. Po porodzie - ta pamięć u większości kobiet - nie pozwoli ich brzuchom wrócić do pozycji wyjściowej, choć u niektórych z nich wrócą one prawie całkowicie, jednak u większej części mięśnie pozostaną rozciągnięte i później z tego powodu brzuch jest duży. Jak u Marty skasowałem tę pamięć, to brzuch się ściągnął od razu.

Pamięć dźwigania płodu jest również w kręgosłupie i to sprawia, że jest on – oczywiście tylko w jakimś stopniu, ale jednak - naprężony i to do końca życia. To naprężenie powoduje nienaturalne jego ułożenie, co w konsekwencji prowadzi do jego uszkadzania, różnych bóli. Oprócz kwestii estetycznej, mamy tu problem zdrowotny.

Również piersi w czasie karmienia są powiększone, co oczywiste, później ta pamięć zostaje, pokarmu w nich nie ma i one stają się obwisłe. Skasowanie tej pamięci sprawia, że piersi nie są już nią obciążone, podnoszą się, stają się jędrne. Przy piersiach jest jeszcze inny problem: matka karmi dziecko, nie tylko pokarmem w rozumieniu jedzenia, ale także przekazuje emocje i płynące z kodu genetycznego informacje. Jeśli dla naszych pramatek życie i rodzenie dzieci było ciężarem, to ten ciężar jest w piersiach, i nim karmione - czyli programowane - jest tak dziecko. Ale ten ciężar jest w piersiach kobiety i też powoduje obwisłość piersi! Skasowanie go sprawia, że od razu wygląd piersi się poprawia. Ten temat obszernie omówiłem w artykule „Uzdrawianie Mistyczne – karmienie Światłem”, w: „Uzdrawiacz”, sierpień 1999; - jest on na mojej stronie internetowej.

Inna sprawa, to jest wiek i starzenie się. I tak najczęściej ludzie żyją, odpowiednio do wieku chorują i starzeją się. Co więcej, tego procesu pilnuje kod genetyczny. Dlatego też należy ludzi przeprogramować, również w kodzie genetycznym, że są młodzi, sprawni, zdrowi, powabni. Żeby tak uczynić, potrzebne są Energie z poziomów Światła. Bóg właśnie chce, żebyśmy byli zdrowi, szczęśliwi, czuli się młodo i żyli dostatnio. Taki właśnie program, a także kompleksowe przepracowanie, uczynił Martę szczęśliwą!

STANISŁAW KWASIK


Po napisaniu artykułu i złożeniu go do redakcji, Marta napisała kolejne listy i zapowiedziała, że będzie je nadal pisać, gdyż taką ma potrzebę. Twierdzi, że w czasie pisania listów uwalnia się od różnych problemów, blokad, zahamowań, że wlewa się w nią Światło i w ten sposób wchodzi na wyższe poziomy, czyli idzie Drogą do Światła. To pisanie listów jest dla Marty pracą nad sobą, nad swoim rozwojem. Oczywiście, ja jako prowadzący, jestem z tego bardzo zadowolony. Te kolejne listy Marty będę zamieszczał na mojej stronie.


List 1.

Po ostatnim spotkaniu (a dawka Energii była ogromna) czuję, że zakończył się pewien etap w moim rozwoju duchowym, a rozpoczął nowy – jeszcze głębszego otwierania nie na miłość do Boga. Odczuwanie miłości odbywa się na zupełnie innym poziomie, czego zaczynam doświadczać.

Kiedy zastanawiałam się, jakie powinny być relacje między ludźmi na wyższym poziomie wibracji, doznałam takiego uczucia, że wszyscy ludzie są ze sobą tą Cudowną Energią Miłości powiązani i wypełniają Wszechświat. Pomagają sobie wzajemnie, wspierają się, tworzą wspólnotę duchową.

Nie jest ważne, czy to mężczyzna, czy kobieta (myślę, że dusza nie ma płci). Takie spojrzenie oczami duszy powoduje, że mija lęk i dystans do drugiego człowieka. Teraz myślę, że to jest moje zadanie do przerobienia i chcę się tego nauczyć. Bez ograniczeń odczuwać miłość, odczuwać przyjemność. Mam przekonanie, że w każdym człowieku, w jego najgłębszej istocie jest to poczucie odczuwania szczęścia, miłości i przyjemności.

Magiczne słowo - albo powiedziałabym słowo klucz - to: „Kocham Cię”, ale - dodam znowu - jako istotę Boską, tę cząstkę, która jest w każdym z nas. Uświadamiam sobie, że Bóg mnie kocha najbardziej na świecie, ale drugiego człowieka też kocha najbardziej na świecie, bo Jego miłość jest nieograniczona, niewyczerpana, dla każdego wystarczy.

Poczułam zjednoczenie poprzez miłość do Boga ze światem i innymi ludźmi oraz przesłanie, że ludzie powinni okazywać sobie wzajemny szacunek i miłość.

To Energia Światła wydobywa z mojej duszy rany i leczy je, jednocześnie wyłania z niej i ukazuje ukryte piękno. Kiedy poddajesz się Jej, to osiągasz przyjemność, która nie ma granic i wypełnia całą przestrzeń.

Czuję, że otwierają się przede mną zupełnie nowe drzwi do miłości, mądrości i prawdy. Odkrywam to wszystko dzięki nauce w Szkole Rozwoju Duchowego pana Stanisław Kwasika.

Bardzo dziękuję za cierpliwość, serdeczność i ciepło, jakie ma Pan dla mnie i mojej rodziny.

Marta


List 2.

Każdy, kto rozwija się duchowo, musi najpierw „dorosnąć”, żeby móc wejść wyżej. Obraz samego siebie, jaki stworzyliśmy w sobie w oparciu o opinie innych ludzi, o zasady moralne, które wynieśliśmy z domu (w dobrej wierze wpojone nam przez rodziców), ze szkoły, ze środowiska, w którym przyszło nam żyć, trzymają nas bardzo nisko i nie pozwalają się oderwać. Ciągle za czymś gonimy, pragniemy zaspokoić potrzeby innych, żeby nas lepiej widzieli, dobrze o nas mówili, chcemy się innych przypodobać. Wydaje się nam, że wtedy będziemy szczęśliwi, a zupełnie zapominamy o sobie. Moim zdaniem to świadczy o naszej niedojrzałości i niskiej samoocenie. Chcemy, żeby ktoś o nas decydował i mamy złudzenie szczęścia. Piszę tak, ponieważ sama tak żyłam. Trzeba, żeby ktoś nam zdjął te klapki z oczu i nas oczyścił. Najlepiej, żeby to zrobił profesjonalista, a jest nim bez wątpienia p. Stanisław Kwasik, wybitny terapeuta uzdrawiający Energią Światła. Śmiało mogę to powiedzieć, bo od ponad roku jestem jego pacjentką i uczniem jednocześnie. Opiszę krótko moje odczucia.

Zauważyłam, że przy głębszym oczyszczaniu podświadomości, kiedy wchodzi Energia, na początku występuje u mnie lęk, jakbym nie chciała ujawnić tego, co tam głęboko jest ukryte. Ta Energia jest wszechstronna i wyrzuca wszystko na wierzch, czasem jest to bezlitosny ból, który trudno wytrzymać, czasem ogromny ciężar nie do wytrzymania, często lęk. Gdy jest to głęboko ukryty problem, przychodzi bunt i irytacja, że ja nie chcę tego ruszać i oczyszczać. I znowu działa Ona – Energia Światła, zbiera te wszystkie bzdury i brudy, wyrzuca je w nicość i zalewa Czystym Uzdrawiającym Światłem. Następuje cudowny spokój i radość, że pozbyłam się tego balastu i myśl, jak mogłam się tego bać, że dopiero teraz czuję się bezpiecznie. Chcę, mogę i potrafię coś zrobić dla siebie.

W objęciach Energii Światła unoszę się coraz wyżej, chociaż droga przede mną długa. Oczyszcza się mój umysł z tego, że jestem jako kobieta grzeszna i nieczysta, a w to miejsce pojawia się myśl, że jestem prawdziwą, piękną kobietą, która zasługuje na miłość i szczęście. To wszystko odkrywam dzięki p. Stanisławowi. Dziękuję, że wpuścił mnie do swojego świata Energii i Światła, gdzie doznałam ogromnej przemiany.

Marta


List 3.

Byłam jak taka wieczna zmarzlina, pokryta wieloma warstwami lodu. Te warstwy to moje lęki, strach, ból, te wszystkie zakazy i nakazy, jakie mnie zamroziły na odczuwanie piękna, przyjemności i szczęścia. Jako osoba wrażliwa niby widziałam, czułam, ale jak przez przezroczystą ścianę lodu. Wszystko z lęku, głupoty i złudzenia, że tak jest fajnie, tak jest dobrze, bo inni tak robią, żyją, tak mówią, a wieczne szczęście to dopiero po śmierci, teraz trzeba być grzecznym, żeby na nie zasłużyć.

W dzieciństwie dwie baśnie mnie przerażały i napawały smutkiem: o „Dziewczynce z zapałkami”, która umarła z zimna, bo nie mogła się ogrzać i „Baśń o Królowej Śniegu”. Utożsamiałam się z tym chłopcem, którego serce zamroziła królowa, bałam się o niego i czułam ulgę, kiedy miłość jego siostry sprawiła, że lód w jego sercu stopił się.

Pan Stanisław na swojej stronie pisze: „Im niżej, tym bardziej zimno, ciemno, strach, lęk” I tak właśnie czułam, nawet fizycznie ciągle było mi zimno i wiecznie marzłam. Dzięki Boskiej Energii Światła te warstwy rozpuszczają się, jedne bardzo szybko, inne topnieją powoli. Czuję jak przestrzeń wokół mnie oczyszcza się, wszystko nabiera barw i ciepła. Tak właśnie jest jak pisze p. Stanisław. Im wyżej, tym... Ja pragnę grzać się w cieple Tej Energii i nigdy już nie zamarznąć.

Marta


List 4.

Energia Światła jest niesamowita, jak już raz wejdzie, to czuje się, jak ciągle podnosi nas coraz wyżej, jeśli tylko taka jest nasza wola. Po drodze pokonuje wszystkie przeszkody i dosłownie ciągnie nas w górę do wyższych wibracji. Najtrudniej było mi usunąć i przepracować problemy na płaszczyźnie moralnej, bardzo długo one mnie blokowały i chyba nawet nie chciałam ich ujawnić. Dzięki pomocy i doświadczeniu p. Stanisława Kwasika to już za mną. Najpierw był pas cnoty, metalowa obręcz wokół bioder. Zdjęliśmy go na pierwszych spotkaniach. Dla mnie był to trudny, ale najbardziej zewnętrzny problem, którego usunięcie spowodowało, że biodra mi się rozluźniły, poruszam się lekko i zgrabnie.

Nawet jak coś układa się w życiu dobrze, to warto podnieść się jeszcze wyżej, np. ze „ślubnymi obrączkami” u mnie. Moje małżeństwo jest udane, dbamy o siebie i pielęgnujemy nasz związek od ponad 20 lat. W czasie jednego z seansów zobaczyłam, że nasze obrączki są przełożone przez siebie, jak ogniwa w łańcuchu. Pan Stanisław ustawił je mentalnie obok siebie. Od razu odczułam, że coś zmieniło się na lepsze na poziomie energetycznym. Miłość, która nas łączy została wzmocniona dodatkową porcją Energii Światła. Kochamy się, jesteśmy dla siebie najważniejsi, ale jednocześnie dajemy sobie prawo bycia sobą. Tak właśnie ustawione relacje dają jeszcze większe wartości, pewności siebie i bezpieczeństwa w małżeństwie. Spłynęło na nas prawdziwe błogosławieństwo. Jednocześnie znikła kolejna blokada moralna.

Tak długo nosiłam pas cnoty, a mój kręgosłup zesztywniał od zakazów i nakazów, które sama pozwoliłam na siebie włożyć. W czasie seansu u pana Stanisława te moje zablokowania i usztywnienia zobaczyłam jako drewniany kołek wbity w głowę i w kręgosłup. Został usunięty, w jego miejsce weszło Światło. To zupełnie mnie odmieniło i poczułam się dużo silniejsza. Mam chęć i odwagę pozbyć się dalszych zablokowań. Sama nie wiem, co mnie jeszcze czeka na tej drodze, ale otwieram się na przyszłość pełną cudownych niespodzianek.

Marta


List 5.

Zaczynając terapię Uzdrawiania Światłem nie miałam oczywiście wtedy świadomości swojej Drogi. Działanie Energii Światła obudziło mnie do nowego życia. Pan Stanisław ma całkowitą rację, poczułam, że na to właśnie czekałam. Zdecydowałam, że chcę się rozwijać duchowo. Po prostu zaufałam Energii Światła, a Ona mnie prowadzi. Dzięki temu otrzymałam dar pisania. Pisanie jeszcze bardziej uwalnia mnie i oczyszcza moją podświadomość od problemów, które przerabialiśmy na spotkaniu. Największą dawkę energii dostaję w gabinecie pana Stanisława w czasie seansu, ale kiedy później to opiszę i podziękuję za leczenie, to czuję, że moje uzdrowienie jest pełne. Mam wtedy świadomość tego co się stało, to pobudza i inspiruje do dalszego rozwoju. Z przyjemnością napiszę o moich odczuciach na drodze rozwoju, bo są to cudowne przeżycia, które otwierają mnie na poznanie samej siebie.

Ostatnio zastanawiałam się, czy powinnam tak "grzebać" w mojej duszy. Teraz nie mam już tego dylematu, bo dostałam odpowiedź: trzeba to robić, żeby wyczyścić wszystko z najgłębszych zakamarków, trzeba posprzątać, wtedy widać piękno duszy. Czuję, że dusza jest jak ogromny ocean, pełen miłości, dobra i piękna. Zaczęłam odczuwać to piękno w sobie. Energia Światła, która na każdym spotkaniu u pana Stanisława  wypełnia mnie, daje ciepło, radość, otwiera na drugiego człowieka. Moja zmiana osobowości udziela się innym osobom, widzę, że dobrze czują się w moim towarzystwie. Ja sama łatwiej nawiązuję kontakty z nieznanymi osobami. Jestem bardziej spontaniczna, wesoła i radosna. Kiedyś miałam dystans do ludzi, a teraz czuję z tego radość. Ludzie inaczej mnie postrzegają, zagadują, opowiadają o swoich przeżyciach. Znajomi nie tylko wymieniają przelotnie cześć czy dzień dobry, ale przystają, chcą porozmawiać, dobrze czują się w moim towarzystwie. Patrzę na to wszystko zupełnie innymi oczami i ludzie też mnie inaczej odbierają. Nabrałam charyzmy. Piękno duszy, które odkrywam w sobie dzięki Energii Światła, daje ogromną siłę do pracy nad sobą. Odkrywam talenty, które tam głęboko drzemią i mogę je wykorzystać dla własnego rozwoju, a przede wszystkim dla dobra świata i ludzi. Panie Stanisławie, dziękuję za wspaniałą ucztę dla mojej duszy.

Marta

 


List 6.

Po raz kolejny jestem cudownie zaskoczona działaniem Energii Światła i tym, co się stało. Kiedy w czasie seansu Energia Światła weszła w kręgosłup i wypełniła go od karku, aż po kość ogonową, poczułam, że zaczęła się naprawa mojego kręgosłupa. Nie był on w najlepszym stanie. Skrzywienie odcinka szyjnego powodowało, że lekko garbiłam się z tego powodu. Zawsze czułam, że miałam słaby kręgosłup, często bolały mnie plecy. Na drugi dzień po terapii wystąpił bardzo silny ból w prawym barku, trwało to 2 dni, prawie nie mogłam z tego powodu ruszać ręką. Bolały mnie wszystkie mięśnie wzdłuż kręgosłupa. Ten ból przechodził, jak kręgosłup, przez całe ciało, od karku aż do kości ogonowej i promieniował do kolan. Po paru dniach - kiedy to ustąpiło - poczułam, że mój kręgosłup stał się silny i zdrowy, zupełnie nowy, taki - można powiedzieć - normalny. To było wspaniałe uczucie, rozluźniły się plecy, mogłam swobodnie siedzieć dłuższy czas i nie garbić się.

To wszystko było spowodowane moralnym kręgosłupem. Jego oczyszczenie było dla mnie bardzo bolesne, ale w tych bólach moje ciało odrodziło się na nowo. Teraz mogę to jasno stwierdzić, że przez tyle lat byłam jakby skrępowana tymi moralnymi, niewidzialnym pętami. To moralne usztywnienie wpływało na moją osobowość. Teraz te więzy puściły i czuję się wolna. Dziękuję za nowy, zdrowy kręgosłup i nową prawidłową osobowość.

Marta


List 7.

Proces przemiany, jaki się we mnie dokonuje dzięki Energii Światła, która jest przekaźnikiem Boskiej miłości sprawia, że czuję tę przemianę w każdej komórce mojego ciała. Każda komórka potrzebuje miłości, aby mogła żyć. Wszystko co ulega odnowie we mnie staje się cudowne, idealne, Boskie. Za każdym razem dostaję więcej niż się spodziewam otrzymać. Teraz codziennie rano, kiedy patrzę w lustro uśmiecham się do siebie i przesyłam sobie jak najwięcej miłości. Najważniejsze, żeby bycie piękną odkryć ponownie w swoim wnętrzu, w swojej duszy. Pokochać siebie, a wtedy informacja o tym dociera do każdej komórki ciała i ono samo pięknieje. Moje ciało ciągle jeszcze się zmienia, dąży do Boskiej Doskonałości. Moja sylwetka jeszcze bardziej staje się subtelna, lekka i taka naturalna. Słyszę od obcych ludzi, że ładnie wyglądam, że mam ładną sylwetkę. Pokochałam na nowo swoje ciało i samą siebie. Uświadomiłam sobie, że jeśli kocham to akceptuję wszystko co jest we mnie. Potrafię teraz nawiązać kontakt ze swoim ciałem, a ono wspaniale odpowiada czego potrzebuje. Dzięki tym informacjom zmieniam teraz swój sposób odżywiania, wiem co jest dla mnie najlepsze i to się sprawdza. Jestem nawet zaskoczona ile informacji można dostać od własnego ciała, dlatego poświęcam mu teraz więcej uwagi i czułości. Poczucie piękna i kobiecości jest w moim wnętrzu, ono tam zawsze było jest i będzie. To daje kobiecie z jednej strony moc, poczucie wartości, siłę i odwagę, a z drugiej spokój, radość i szczęście. Energia Światła niesie ze sobą moc, którą odczuwam we wszystkim co robię, a to co robię jest dobre dla mnie i jednocześnie dobre dla mojego otoczenia. Człowiek, który czuje miłość do samego siebie odczuwa ją również do innych ludzi i do świata. W ten sposób kształtuje rzeczywistość wokół siebie i jest ona zgodna z Boskim Planem wobec nas. Poczucie bycia piękną całkowicie się we mnie umocniło. To mój kolejny sukces na drodze rozwoju.

Panie Stanisławie dziękuję za to.

Marta


List 8.

W czasie seansu pan Stanisław uwolnił mnie z więzów życia. W moim widzeniu obraz był następujący: Za plecami zobaczyłam ogromny krzyż, byłam do niego przywiązana i opleciona wraz z nim linami. Kiedy chciałam się poruszyć i iść, ten krzyż przygniatał mnie do ziemi. To było moje poczucie, że życie jest ciężkie i trzeba to dźwigać. To był program: życie jest ciężarem! Ten ciężar życia zawsze mi towarzyszył, wyrosłam w takim przekonaniu, że życie jest ciężkie. Kobiety w mojej rodzinie nie umiały radośnie żyć, tak jakby nie zasługiwały na to, by cieszyć się życiem. Żadnej spontaniczności, wręcz nie wypadało nawet głośno się śmiać. Pan Stanisław usunął ten krzyż, oddalił go w nicość.

Ale to nie koniec, miałam jeszcze na głowie bardzo wysoki biały turban opleciony sznurem, aby nie spadł z głowy był przymocowany do kija, który trzymała metalowa opaska na głowie. To były ciężkie przeżycia związane z jednym z moich poprzednich wcieleń, o którym dowiedziałam się w czasie seansu. Zobaczyłam, że jestem bardzo młodym mężczyzną, Arabem, pochodzę z bogatej rodziny. Ten Arab zakochał się w dziewczynie, ale związku tego nie akceptowała jego rodzina. Strasznie z tego powodu cierpiał, chciał popełnić samobójstwo. Przeżycia te zostały przepracowane i oddalone.

Po tym cudownym oczyszczeniu i wprowadzeniu Energii Światła poczułam, że mogę oddychać pełną piersią. Dosłownie moja klatka piersiowa wypinała się sama do przodu. Zdobyłam postawę człowieka radosnego, zadowolonego z życia. Teraz aż oddycham tą radością i ciągle ją w sobie czuję. To były niesamowite przeżycia, a ich przepracowanie bardzo ważne dla przywrócenia mojej zdrowej osobowości.

Jestem wdzięczna panu Stanisławowi, że mnie tak cudownie prowadzi ku radości i zdrowiu.

Marta


List 9.

Ciężar życia przygniata każdego z nas. Nie zawsze sami potrafimy sobie z tym poradzić, bo jest to - od pokoleń w każdej rodzinie - zapisane w kodzie genetycznym. Dostajemy ten cały bagaż jakby w prezencie od naszych matek, babć, prababć. Przed terapią nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile złych emocji, łez, bólu, które towarzyszyły mi w życiu wyssałam z mlekiem matki, a te z kolei przekazała jej moja babcia i tak dalej. Bardzo długi jest ten łańcuch pokoleniowy, a negatywne informacje przekazywane z pokolenia na pokolenie zawarte są zarówno w kodzie genetycznym żeńskim i męskim. W czasie odtwarzania ssania piersi matki - za każdym razem - miałam mdłości i czułam różne smaki. Najpierw był gorzki, innym razem słony, później kwaśny. Kiedy w czasie seansu doznałam oczyszczenia Światłem, przeszył mnie silny ból, który jak błyskawica przebiegł przez moją prawą pierś, następnie prawy jajnik, macicę i usadowił się jak ogromny ciężar w żołądku i jelitach. Sama jako matka dalej pociągnęłam ten łańcuch pokoleniowy i przekazałam negatywne informacje mojemu dziecku. Dokładnie to czułam, gdy jako medium wczuwałam się w swoje dziecko, kiedy ssało moje piersi tą samą mieszanką  smaków. Najbardziej drażniły one podniebienie i gardło. W momencie, gdy zaczęłam to odreagowywać, zaczęły drętwieć mi ręce, a dłonie stały się zablokowane i sztywne z bólu.

Terapia u pana Stanisława Kwasika, która stała się dla mnie ważną nauką, uświadomiła mi, że zamiast żyć w spokoju, radości, cieszyć się życiem rodzinnym, pracą, to ja szarpałam się z tym życiem, bo ciągle miałam poczucie ciężaru życia, niezaspokojonych potrzeb, niespełnionych marzeń. Wyzwalało to negatywne emocje, a przeżycia, które w moim odczuciu były złe, na własne życzenie dawały zalążki chorób i różnych dolegliwości w ciele i umyśle.

Na każdym spotkaniu odreagowuję jakąś porcję złych informacji i blokad, a Energia Światła zamienia je na pozytywne. Dzięki temu mijają choroby i wzmacnia się, i rozwija moja osobowość. Przebudowa organizmu wymaga dużo pracy i jest to proces wieloetapowy. Wiem teraz, że człowiek potrzebuje oczyszczenia na wielu poziomach. Kiedy uwalnia się od tego bagażu przeżyć swoich przodków, wtedy skłania się ku swojemu wnętrzu i zaczyna poznawać coraz bardziej siebie. Im więcej oczyścimy siebie, tym większe możliwości rozwoju ukazują się przed nami.

Zawdzięczam to wszystko panu Stanisławowi. Bardzo dziękuję.

Marta

Zagadnienie to szerzej omówiłem w artykule "Uzdrawianie mistyczne - karmienie Światłem". Znajduje się on na mojej stronie internetowej pod pozycją 25


.

List 10.

Coraz bardziej wracam do siebie, do swojego wnętrza, zaczynam poznawać siebie prawdziwą, chociaż często jest to bolesne doświadczenie. Czasami czuję się tak, jak bym była rozdzierana, rozszarpywana na strzępy, ale to wszystko po to, aby dotrzeć jeszcze głębiej do wnętrza, odrzucić niepotrzebne warstwy i odkryć to co we mnie najcenniejsze. Często mam wrażenie, że stać mnie na więcej niż myślałam, że to ja sama stawiam sobie ograniczenia.

Pan Stanisław nauczył mnie, że kiedy wewnętrznie czuję się silna, piękna i kobieca, to tak się dzieje i widać to na zewnątrz. Zmiany jakie się we mnie dokonują dzięki terapii Uzdrawiania Światłem pozwalają mi mądrzej żyć. Lepiej sobie radzę ze stresującymi sytuacjami. Nie poddaję się tak łatwo negatywnym emocjom, świadomie je dostrzegam i nie tracę energii na rozpamiętywanie przeszłości, czy martwienie się o przyszłość, a problemy jak by łatwiej się rozwiązują. Żyję teraźniejszością, to daje mi dużo więcej swobody, radości, lepsze i zdrowsze życie.

Pan Stanisław działa na bardzo wysokich poziomach energetycznych, gdzie panuje miłość, radość, szczęście, spokój i mądrość. W czasie seansu, będąc w jego polu energetycznym, wchodzę w oddziaływanie tych cudownych wibracji. Otwieram się na mistykę. Dostaję informacje z wyższych poziomów i zdobywam coraz to nową wiedzę. Opiszę jedno z moich doznań mistycznych, które miałam w czasie snu. Byłam bardzo głęboko w swoim wnętrzu, tak że głębiej już nie można, czułam to tak, jak bym była u Źródła Wszystkiego. Towarzyszył mi Opiekun Duchowy. To on pokazał mi, że tam, gdzie jestem, nie istnieje poczucie czasu. Jest tylko teraźniejszość, nie liczy się to co było przed, ani to co będzie. Kiedy doznałam teraźniejszości poczułam się tak, jak bym zrzuciła z siebie wszystko, to było dla mnie takim symbolem uwolnienia się i otwarcia. Wypowiedziane w tym momencie słowo JESTEM miało w sobie tak silną Moc, że nie sposób tego dosłownie opisać słowami, ani porównać z żadnym mi dotąd znanym odczuciem. To cudowne przeżycie umocniło mnie w przekonaniu, że idę właściwą drogą. Praca nad sobą jest najwspanialszą pracą na świecie, a radość z tego największą radością jakiej doznaję. Serdecznie dziękuję.

Marta

 

List 11.

W czasie ostatniego spotkania po raz kolejny przekonałam się, jak ciężkie przeżycia matki tworzą negatywną informację, którą przekazuje ona swojemu dziecku w czasie karmienia piersią. Pan Stanisław często w czasie terapii zadaje pytanie: zobacz, czym cię matka nakarmiła? Podczas seansu poczułam nagły silny ból w lewej piersi. Okazało się, że była to rozpacz i ogromny ból, jaki przeżyła moja matka po utracie syna. Nosiła ten ciężar w piersiach - piersi symbolizują macierzyństwo - i mnie przekazała tę informację w czasie karmienia: byłam następnym dzieckiem po śmierci brata. Rozpacz po utracie syna, który urodził się zdrowy, a odszedł niedługo po porodzie, zostawiła tak silną negatywną pamięć. U mnie pokazało się to jako czarna maź, brud w lewej piersi.

Pan Stanisław oczyścił mnie z tej negatywnej informacji. Kiedy następował proces naprawy, moje ciało dosłownie sztywniało, ręce drętwiały, a dłonie wykręcały się z bólu, w brzuchu czułam żar i pieczenie. Wreszcie, kiedy Energia Światła wypełniła mnie, poczułam jak mój umysł oczyścił się z tej negatywnej energii i całe ciało rozluźniło się, ten ogromny ciężar zszedł. To co zobaczyłam w czasie seansu, ta czarna maź, jaka wypełniała moją lewą pierś, mogła wywołać poważną chorobę piersi. Dobrze że zostało to usunięte na poziomie energetycznym. Doznałam Uzdrowienia Światłem i poczułam, że man nowe zdrowe piersi.

Wiem, że ja nieświadomie dalej przekazałam tę informację mojemu dziecku. Myślę, że to ona spowodowała, że było okręcone pępowiną wokół szyi, jakby chciało zablokować przekaz negatywnych emocji. Pamiętam, że po urodzeniu, kiedy je karmiłam, nie chciało ssać lewej piersi, jakby pokarm stamtąd mu nie smakował. Dzieci są bardzo mądre, mają tą naturalną wiedzę, z którą się rodzą i odczuwają, co jest dla nich dobre.

Żeby takie głębokie problemy przepracować potrzebna jest wiedza i moc, która płynie z Wysokich Poziomów Energii, ze Światła. Wiedzę tą posiada pan Stanisław Kwasik, bardzo mu za to Uzdrowienie dziękuję!

Dzięki Panu wiem, że życie to nie ogromne ciężary do dźwigania, a pozbycie się kolejnych blokad i ograniczeń, które się na naszej drodze pojawiają, uwalnia nas od chorób, do których mogą one w przyszłości doprowadzić. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.

Marta


List 12

Każde spotkanie u pana Stanisława Kwasika to kolejne uzdrowienie, kolejne podchodzenie wyżej. Sięgamy do coraz głębiej ukrytych problemów i informacji nas dotyczących, gdzie tylko Energie z wysokich, subtelnych poziomów mistycznych mogą dotrzeć.

Opiszę jedno z moich ostatnich uzdrowień, gdzie w taki właśnie sposób ujawnił się poważny i głęboko ukryty problem. W czasie seansu poczułam silny ból w prawej piersi, który obejmował aż węzły chłonne pod pachą. Ta negatywna informacja wyssana z pokarmem matki pochodziła od moich przodków, głównie były to kobiety z chorobami piersi. Pan Stanisław usunął ten głęboko zakodowany program chorób piersi, dostałam nowe zdrowe piersi z Nakładką ze Światła. Ta zła energia tak była zakorzeniona w moim ciele, że objęła całą moją prawą stronę. Po oczyszczeniu piersi, ból pojawił się w prawym jajniku i usztywnił prawą nogę. Pan Stanisław posyła Uzdrawiającą Energię i czuję jak następuje uzdrowienie, ukryte żale i problemy w moim brzuchu i w jajniku rozwiązują się jak supełki. Ból i zesztywnienie ustaje.

Efekt tego uzdrowienia nie tylko poczułam, ale też zobaczyłam, kiedy po powrocie do domu spojrzałam w lustro. Do tej pory moja praw pierś była zawsze trochę większa od lewej, czułam, że jest przez to cięższa i jakby lekko obwisła. Teraz prawa jest jak lewa, obie są takie same, lekkie i sprężyste. Każda porcja Energii, jaką dostaję, jest jak cudowny balsam na chorą duszę, dzięki któremu ciało staje się zdrowe i naturalne.

Minęło już 2 lata, od kiedy zaczęłam terapię u pana Stanisława. Teraz mogę to wyznać, że kiedy trafiłam do jego gabinetu czułam się obciążona życiem. Tak zaprogramowana czekałam na starość i choroby, ale wtedy nie potrafiłam tego przyznać, moim celem była praca nad synem. Nigdy nie przypuszczałam, że tak wiele mogę zyskać dla siebie. Dzięki Energii Światła doznałam wielu uzdrowień i przepracowałam z panem Stanisławem moje problemy od poczęcia, aż do dnia dzisiejszego. Przeżycia z poprzednich wcieleń, z mojego domu rodzinnego, które miały wpływ na kształtowanie mojej osobowości, kobiecości, mojego poczucia wartości. Wszystkie te problemy tkwiły w moim ciele na poziomie energetycznym i fizycznym, zaśmiecały je, a informacje o chorobach zawarte w kodzie genetycznym jeszcze bardziej potęgowały objawy niezadowolenia z siebie i z życia. Ciągle coś uwierało, przeszkadzało, dzięki pracy z panem Stanisławem mogłam to wszystko usunąć.

Pożegnałam się ze starością, z brzydotą, z lękami i innymi absurdami. Stałam się młodą, zdrową kobietą, która dobrze czuje się ze sobą i w swoim ciele. Tak wiele rzeczy potrafię teraz wyrazić, a kiedyś bałam się, wstydziłam, nie ufałam sobie. Pan Stanisław ma swój wspaniały program odnowy człowieka, poparty wiedzą z wyższych poziomów Energii i wieloletnim doświadczeniem z pacjentami. Oczyścił mój umysł i serce, moje ciało i duszę z wielu negatywnych informacji, a w zamian dostałam nowy wspaniały program na życie i jego się trzymam. Dzięki panu Stanisławowi weszłam w oddziaływanie wibracji Wyższej Inteligencji i Mądrości Wszechświata, w wyższy rodzaj duchowości. Kiedy człowiek żyje zgodnie z prawami Wszechświata, a najważniejszym z nich to: Prawo Miłości, może odnaleźć w sobie tę ogromną Moc i wibrować coraz wyżej, pomagać innym zmienić tę iluzję życia w strachu, lęku i chorobach na życie w radości, miłości i szczęściu. Dla wszystkich, którzy przeczytają mój list mam takie przesłanie: W człowieku jest tyle dobra, miłości i piękna i tam trzeba szukać siebie, tam jest to Światło. Warto skorzystać z pomocy doświadczonego terapeuty, który poprowadzi do Światła. Dla mnie jest nim pan STANISŁAW KWASIK, bo dzięki niemu odnalazłam swoją drogę i staję się prawdziwym człowiekiem. Panie Stanisławie, jestem Panu bardzo wdzięczna, że zobaczył pan we mnie swojego ucznia, obdarzył zaufaniem i tak cudownie prowadził przez ten czas. Dzięki temu ja też zaufałam i mam moc i siłę do dalszej pracy nad sobą. Bardzo dziękuję.

Marta


List 13

Podchodząc na wyższe poziomy wibracji, widzę jak na dłoni zmiany, które zaszły i które zachodzą we mnie, i mogę powiedzieć, że zawsze są to pozytywne skutki działania Energii. Zmienił się mój wygląd zewnętrzny, znajomi mówią, że wyglądam bardzo młodo jak dziewczyna. Zmieniłam nawet dzięki temu mój sposób ubierania się, lubię teraz strojem podkreślać moją zgrabną figurę. Poczułam, jakie to cudowne dobrze czuć się w swoim ciele. Chcę dać mojemu ciału wszystko co najlepsze. Od niedawna ćwiczę jogę i zauważam, jak wspaniale ciało na to reaguje, jak się rozciąga, rozwija, jakie jest elastyczne, jakby zawsze takie było (pomimo że nie man już 20 lat). Widzę, że to jest dobre dla mnie. Nie tylko poprawia sylwetkę, ale wycisza, harmonizuje i nastraja pozytywnie do życia. Odkrywam mądrość, jaka tkwi w moim ciele, co trzeba robić, co zostawić, a co odrzucić. Moje ciało domaga się, żebym zrzuciła trochę ciężarów z moich barków i przestała się o wszystko i wszystkich nadmiernie troszczyć, wyręczać innych w ich życiu, wręcz zabierać im tę przyjemność życia przez moją nadopiekuńczość. Dojrzewam do tego, aby żyć własnym życiem, a innym oddać ich życie w ich ręce.

Idąc drogą rozwoju duchowego, dzięki panu Stanisławowi poznałam swoich Przewodników Duchowych, informacje od nich są jak drogowskazy w życiu, zawsze zawierają w sobie głęboką mądrość i prawdę. Tą drogą otrzymałam informację co powinnam jeść, a czego nie jeść. Opiszę, jaką miałam wizję w czasie medytacji, kiedy zapytałam o jedzenie ryb - ryba odpłynęła, w wodzie jest jej miejsce, zapytałam o jedzenie drobiu - ptak odleciał w przestworza. Dalej nie musiałam pytać, bo przyszła do mnie sarna, położyła głowę na moim ramieniu i powiedziała: "Jesteśmy twoimi przyjaciółmi". Wszystko jasne, a wybór należał do mnie. Na pytanie co jest dla mnie najlepszym pokarmem, zobaczyłam zielone rośliny, ziarna i nasiona roślin. Zastosowałam i okazało się, że jest to dla mnie najlepsze jedzenie na świecie.

Oczyszczając się, polubiłam i poznałam moje ciało na nowo, rozwinął się też mój umysł, zaczęłam dbać o niego, gdyż wiem jakie to ważne. Nie karmię go już negatywnymi myślami, bo one tylko znowu zaśmiecałyby mnie i blokowały na życie. Pan Stanisław - w czasie seansu - w miejsce negatywnego obrazu, zawsze wprowadza doskonały Boski wzorzec myślowy i to później owocuje. Bo tylko pozytywna myśl ma moc twórczą. Dzięki temu nie boję się, że spotka mnie coś złego, ufam Boskiemu prowadzeniu, wyszłam z nawyku negatywnego myślenia, gdy zdarzy się coś nieoczekiwanego. Mam wrażenie, jakby jakaś część mózgu - do tej pory bezużyteczna - nagle otwierała się na zupełnie nowe wrażenia i odczucia, na poznanie tego nieodkrytego Świata Energii, a informacje, które przychodzą z wyższych poziomów Energii, nadają sens mojemu życiu. Z ogromną wdzięcznością dla pana Stanisława Kwasika piszę te słowa, bo dzięki jego wspaniałej pracy wreszcie czuje tę cząstkę Boga w sobie, która wypełnia mnie spokojem i radością.

Pod wpływem dobra, którego sama doznałam, napisałam krótki list do mojego syna: ”Oddaję twoje życie w twoje ręce. Troszcz się sam o ten cenny skarb, pielęgnuj go i dbaj o niego i przebacz mi, że chciałam zawładnąć twoim życiem i kierować nim za ciebie. Oddaję ci tę radość, prawo do szczęścia i życia po swojemu. Niech Bóg ci błogosławi.”

Marta


List 14

Moje życie duchowe nabiera Mocy. Dzięki panu Stanisławowi Kwasikowi awansuję i wznoszę się na coraz to wyższe poziomy wibracji, które dają Moc, Mądrość i Wiedzę, ubogacają moją Drogę i odsłaniają nieznane możliwości. To wszystko wymaga przygotowania i ciągłej pracy nad sobą, oczyszczania i przepracowywania tkwiących w nas blokad i wyłaniających się problemów, ale efekty tej pracy zawsze są pozytywne, chociaż odczucia w czasie oczyszczania nie raz wywołują ból, rozbicie, a czasem nawet zniechęcają. Trzeba wtedy wzbudzić w sobie odwagę i wiarę, a to da nam siłę i pozwoli zaufać, a wtedy Energia Światła już nas poprowadzi.

Każde spotkanie u Pana Stanisława, to dla mnie bardzo ważna lekcja dla rozwoju mojej duszy. Poznaję moich Mistrzów, Nauczycieli i Przewodników Duchowych, a wiedza od nich jest bezcenna. Dbają o mnie, kiedy tylko ich poproszę, przekazują modlitwy i zawsze wlewają radość w moje życie.

Energie z Najwyższych Poziomów wołają i przypominają, że w życiu najważniejsza jest Miłość. Ma ona różne oblicza. Jest Miłość Wzajemna - to miłość między partnerami, obdarowywanie się nawzajem, służenie sobie, rozumienie siebie, pragnienie bycia razem. Otulanie się miłością, wdzięcznością, poszanowaniem, odkrywanie Boga w sobie. Kochanie. Nie uciekanie do gniewu i złości, nie tworzenie blokad, nie przywiązywanie do siebie partnera, nie kłamanie, nie gardzenie nim, ale poczucie bezpieczeństwa i jedności. Taki przekaz dostałam i taką miłością chcę żyć.

Ta prawda wydaje się być taka prosta, ale dlaczego tak cierpimy? Nasze kody: genetyczny, karmiczny oraz zasady wyniesione z domu rodzinnego, ze środowiska, obciążyły nas negatywnymi informacjami i to z nich czerpiemy wzorce postępowania. Kiedy wchodzimy w związek małżeński, to bardzo często traktujemy to tak, jakbyśmy mieli akt własności na życie drugiego człowieka i zamiast miłości, zaczynamy uprawiać jakąś politykę, żeby pokazać kto tu rządzi. Będąc w głębokiej medytacji w czasie seansu zobaczyłam jak partnerzy zarzucają na siebie sieci wypowiadając słowa: kocham cię.

Mistrzowie Duchowi, tak o tym mówią: Ludzie boją się, są nieufni, nie wiedzą, że tylko Miłość Prawdziwa ich uwolni, obciążają się nawzajem. Nie chcą sobie służyć, ale chcą rządzić, chcą się ukarać i zarzucają sieć na drugą osobę, aby ją przywiązać. Nie rozumieją czym jest Miłość. Kiedy mówicie: kocham cię, powinniście dawać drugiej osobie WOLNOŚĆ, aby mogła rozkwitnąć i zabłysnąć swoim blaskiem, aby mogła kochać i dawać miłość. Wtedy wasze szczęście będzie pełne.

To właśnie nasze lęki i ograniczenia blokują nas na Miłość i czynienie dobra. Dopiero oczyszczenie z tych lęków i blokad, czego ja doznaję na każdym spotkaniu u Pana Stanisława, pozwalają nam doświadczyć samego siebie, doświadczyć wielu łask i darów, które na nas czekają. Światło i pozytywne informacje, które Pan Stanisław wprowadza w czasie oczyszczania, dają poczucie wolności i otwierają drogę do Miłości Wielkiej i Prawdziwej. Zgodnie z przesłaniem jakie otrzymałam od Energii - Miłość Wielka, to Miłość Jedyna, bez żadnych ograniczeń. Daje pełnię spokoju i zadowolenia. Trwa wiecznie, jest początkiem i końcem wszystkiego i do tego dążymy.

Kiedy miłość jest czysta, wtedy nasze serca otwierają się i otulają tą miłością, nie ma żadnych sieci, a słowa: Kocham cię spływają na nas i obsypują nas cudownymi, różowymi płatkami kwiatów, dają szczęście i radość. Jesteśmy w Mocy Boga i to jest pełnia szczęścia.

Panie Stanisławie, bardzo dziękuję za tak wiele dobra, które wniósł Pan w moje życie. Jestem żywym przykładem, że robi Pan naprawdę dobrą robotę i pokazuje prostą Drogę do Światła.

Marta









 

 
63. Zdrowie i piękno w zasięgu ręki PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ", wrzesień 2013 r.


ZDROWIE I PIĘKNO W ZASIĘGU RĘKI


Rozwijając się duchowo, wchodząc na wyższe poziomy wibracji, czyli idąc do Światła nie tylko uwalniamy się od urazowej przeszłości, ale też tę urazową przeszłość przepracowujemy tak, jakby ona zawsze była wzorcowa. Krocząc tą drogą nie można pozostawić sobie negatywnych przeżyć, choćby „na pamiątkę”, ponieważ one nie pozwolą podejść wyżej. Jeśli tę zasadę zignorujemy, będziemy mieli do czynienia tylko ze złudzeniem drogi.

Przedstawiam relację Moniki, która w bardzo czytelny sposób pokazuje przemianę, jaką uzyskała w moim gabinecie po przepracowaniu urazowej pamięci:

Do Pana Stanisława Kwasika przyjechałam pełna kompleksów, bez poczucia własnej wartości, z lękami, depresją i nadciśnieniem tętniczym. Nie mogłam już sama sobie z tym poradzić i tak trafiłam do Jego Szkoły Rozwoju Duchowego. Dotąd byłam na sześciu seansach. Po pierwszym seansie jakby spadł ze mnie ciężar. Zostałam cofnięta do przeżyć z łona matki, dzieciństwa. Jako dziewczynka nigdy nie usłyszałam od rodziców, że jestem ślicznym dzieckiem, że mnie bardzo kochają, że jestem chciana i kochana. Tak też nigdy już, jako dorosła osoba, nie czułam się kochana przez nikogo. Nie czułam się ładną kobietą, wartościowym człowiekiem. Teraz wiem jak bardzo ważne jest dla dziecka poczucie, że jest kochane i wyjątkowe. Po kolejnych wizytach u Pana Stanisława Kwasika trudno nawet wymienić wszystkie problemy, które udało się przepracować. Od spraw z pozoru błahych, jak niespełnione marzenia, nadzieje, niepowodzenia w życiu, rozczarowania, smutki i lęki, po sprawy bardziej poważne jak dolegliwości fizyczne, choroby. Wszystko to łączy się przecież w jedną całość. Kiedy Pan Stanisław cofnął mnie do okresu dojrzewania, to zobaczyłam jak garbiłam się, żeby schować w ramionach rosnące piersi, bo się ich wstydziłam. To garbienie zostało mi do teraz. Pan Stanisław uwolnił mnie od pamięci tego chowania piersi w ramiona. I stało się coś niesamowitego. Kręgosłup sam się wyprostował, podgiął się pod piersiami, a przez to wciągnął się brzuch. No i łopatki prawidłowo ułożyły się. Biust zmienił się, układa się pięknie, jest taki bardziej kobiecy. Ze zdziwieniem to wszystko obserwowałam, a jednocześnie bardzo cieszyłam się taką zmianą postawy. Teraz chodzę prosto i w taki naturalny sposób, że sama nie mogę w to uwierzyć. Po wizytach u Pana Stanisława widzę zmiany zachodzące we mnie. Mężczyźni zaczęli zwracać na mnie uwagę, co wcześniej nie miało miejsca. A muszę powiedzieć, że jestem ponad czterdziestoletnią, samotną kobietą bez dzieci. Po przerobieniu siebie oczami duszy, czuję się piękną, zgrabną kobietą, którą może ktoś pokochać. Ale najważniejsze jest to, że polubiłam siebie i otworzyłam się na duchowość. Miałam też zawsze bardzo bolesne i obfite miesiączki i przez pierwsze trzy dni czułam się bardzo źle. Nawet o tym nie wspomniałam, bo nie przyszło mi do głowy, że i tu mogę otrzymać pomoc. Pierwszy okres po terapii i niespodzianka. Nie odczuwam już tego bólu i krwawienie stało się prawidłowe. Myślę, że to za sprawą zdjęcia energetycznego pasa cnoty. Uspokoiło się też moje serce. Kołatanie serca i nerwowość odczuwałam od dziecka. Wszyscy i wszystko mnie irytowało. Teraz jestem spokojna, wszystko jest inne, lepsze. Często też zapadałam na infekcje dróg oddechowych, grypę. Obecnie już nie łapię tak często infekcji, a jeżeli już, to przechodzę je łagodnie. Moje nadciśnienie obniżyło się. Czuję się znacznie lepiej. Paliłam papierosy, do paczki dziennie. Kilkakrotnie próbowałam je rzucić. A teraz - tak z dnia na dzień - przestałam palić, jakby nałóg u mnie nigdy nie istniał. Pan Stanisław odblokował mi też umysł. Pracuję w Anglii, więc musiałam używać języka angielskiego, ale robiłam to tylko wtedy, kiedy naprawdę musiałam, a więc w pracy. Prywatnych rozmów w tym języku unikałam, teraz zauważyłam, że chętnie i już bez obaw rozmawiam po angielsku. Stałam się otwarta. Wcześniej nie umiałam okazywać swoich uczuć. Nie umiałam nikomu powiedzieć nic miłego, dzieci też nie umiałam pochwalić. To wszystko się zmieniło. Wszystkie nieprzyjemne rzeczy odbieram inaczej i bez załamań i bardzo mnie to cieszy. Nie przejmuję się już błahymi sprawami. Uzdrawianie Światłem czyni cuda. Bardzo dziękuję.

Monika

Odnosząc się do przemiany Moniki, chciałbym skupić się nad fragmentem listu, w którym omawia ona, jak garbiła się w okresie dojrzewania, aby schować rosnące piersi, bo się ich wstydziła. Z mojej uzdrowicielskiej praktyki wynika, że rzadko która pacjentka tak nie postępowała. A jeśli tak, to do tego zagadnienia podchodzę rutynowo, i staram się z każdą ten problem przerobić. Ta pamięć to uraz w kobiecie, najczęściej nieuświadamiany, a jeśli już to bagatelizowany. No bo przecież było to tak dawno i któraż to dziewczyna tego nie robiła.

Owszem, tylko jakie są tego następstwa. Tu żadne mówienie: wyprostuj się, czy nawet gimnastyka korekcyjna, niewiele dadzą, bo pamięć tego chowania piersi zaraz zrobi swoje. U Moniki usunąłem tę pamięć, a kręgosłup od razu się podgiął pod piersiami, łopatki się ściągnęły i brzuch się wciągnął, co dało też inne ustawienie kręgosłupa względem bioder, jest w nich więcej luzu, stawy biodrowe nie są już z tego względu narażone na ścieranie się. Właściwie ułożony kręgosłup, bez tych patogennych naprężeń, to zdrowszy kręgosłup, a stąd lepiej funkcjonujący cały organizm. O ładniejszej, powabniejszej sylwetce już pisać nie muszę.

Jest tu jeszcze jeden aspekt tego zagadnienia. Jeśli dojrzewająca dziewczyna wstydzi się swoich piersi, to hamuje ich rośnięcie. Często bardzo skutecznie, na całe życie. Później, jak dorośnie, to ma kompleks małych piersi. Jeśli u moich pacjentek wykasuję pamięć tego wstydzenia się piersi w okresie dojrzewania, to okazuje się, że u dojrzałych już pacjentek piersi stają się większe.

STANISŁAW KWASIK


Załącznik nr 1

Ma Pan rację, że chyba każda dorastająca dziewczyna wstydzi się tego, że rosną jej piersi, przez co chłopcy i inne osoby często zwracają na ten fakt uwagę, nie zawsze w odpowiedni sposób. Głupie kpiny, czy podchody, aby dotknąć i wrzucić swoje trzy grosze do wora, który już wrasta nam kobietom w plecy - to każdy potrafi. Gorzej, że potem te słówka, gesty i inne brudy wskakują do tego wora i czują się tam jak u Pana Boga za piecem. Z latami wór pęcznieje, a my zginamy się pod jego ciężarem i służymy mu kosztem naszego życia. Nawet nie potrafimy obudzić się z tej iluzji.

Musimy tylko dawać i dawać, bo tak nas ukształtowały wieki religii, kultury i chorych wyobrażeń - w większości mężczyzn - o naszej roli niewolnictwa i pokorze. Do tej pory - niestety - w niektórych kulturach rola kobiety polega tylko na służeniu swojemu Panu, rodzinie, dzieciom. Zero myślenia, zero własnego działania i czekanie na sygnał, kiedy będzie można podnieść się z klęczek i odgiąć kark. Nasza pozycja jest narzucona jak rola płodu w łonie matki. Mają cierpnąć nóżki, biodra, ma być wygięty w nienaturalny sposób kręgosłup i kark. Bo tak jest od zawsze. Tak stworzyła nas matka natura, więc wszystko jest o.k. Z chorego wzoru: - chory duplikat. Krąg się zamyka. I tak toczymy to nasze życie na tym łez padole, wierząc, że tak ma być i dopiero po śmierci czeka na nas Niebo i wieczna Arkadia. Dlatego więc tak dużo ludzi czeka na śmierć, jak na zbawienie, a życie przerabia jako pokutę i zło konieczne. Też miałam różne myśli destrukcyjne (kto ich zresztą nie ma - będąc w niewiedzy iluzji).

Kobieta przeżywa też strach przed seksem, niechcianą ciążą, przed tym, co ludzie powiedzą, jak ją zobaczą z nieodpowiednim mężczyzną (może kobietą). Też to przechodzi na drugą stronę, niektóre kobiety czują się wyzwolone, demonstrują wszem i wobec swoje potrzeby, uczucia, wyrażają swoje zdania, nie licząc się czasami z sobą i innymi ludźmi. Dla mnie to równouprawnienie to skok jak z deszczu pod rynnę. Dla naszego dobra i rozwoju świadomie zginamy kark po drugi wór i teraz mamy być zadowolone, bo same dokonałyśmy wyboru. Istna "sexmisja" sztucznie stworzona.

Psychologia kobiety łasa jest na to, by czuć się piękną, zgrabną, mającą odrębne zdanie i mogącą decydować o sobie, dlatego tak łapczywie szukamy tego dobra, zainteresowania nami, że nawet jak zaśliniony pijak mówi nam: "jaka ty jesteś piękna", potrafi nas tak zaczarować, że przeistaczamy się w księżniczki, które chcą być zdobyte przez swego rycerza na białym koniu. Ale to już niestety inna bajka, nie zawsze z happy endem!

Niestety, muszę stwierdzić, że my kobiety jesteśmy naiwne, łatwo ulegające wpływom z zewnątrz, za bardzo ufne. I jak to wszystko wyważyć, by znaleźć złoty środek? Tłumienie emocji też przecież jest złe. Stwarza napięcia, nie pozwala w pełni się rozwijać, izoluje nas od otoczenia. Robi z nas niewolników, nakłada kolejne łańcuchy, tak że z czasem człowiek nie widzi światła i zaczyna żyć w szarości, mroku, przyjmując to jako rzeczywistość, normę.

Zamknęły się drzwi prowadzące do PRAWDY, wąską szczelinę widzą tylko nieliczni, ale sami bez pomocy Dobrych ludzi, Mistrzów nie będziemy w stanie wejść za próg, zrobić ten pierwszy krok. Ciężko jest przecież tłumaczyć dziecku, np. twierdzenie Pitagorasa, jeżeli ono niedawno samo zaczęło cokolwiek mówić, więc próby nauczenia go tego będą po prostu abstrakcją.

Przypomniało mi się, że gdy ja się urodziłam, to miałam twarz wysypaną jakimiś kropkami, a główkę jakby w łuskach, mówiono, że to ciemieniucha. Dość długo to mnie oblepiało. Pan wie co to znaczy. Ja wiem, że to kolejna blokada nadana może przeze mnie, może przez kogoś. Liczę na Pana doświadczenie i interpretację.

Sylwia



 
62. Kamienny mózg PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ", listopad 2012 r.



KAMIENNY MÓZG


W wielu moich artykułach pisałem o niewygodnym, destrukcyjnym wręcz, ułożeniu płodu. Podkulone, podciągnięte pod klatkę piersiową kolanka, dające zapieczenie w stawach kolanowych czy biodrowych. Wygięty kręgosłup, podkulona szyjka. Daje to ścierpnięcie, zdrętwienie całego ciała, a pamięć tego stanu i skutki na całe życie. Ktoś może powiedzieć, że to przecież fizjologia. Owszem, ale bardzo niedoskonała: ileż z tej fizjologii wynika chorób i różnych ułomności! Gdy patrzymy na to zwykłymi oczyma, nic nie widać, gdy spojrzymy na to samo z poziomów mistrzostwa duchowego, to wyłania się obraz wołający o natychmiastową pomoc. Wszystko jest względne. Zawsze ważne jest, czy widzimy dane zagadnienie z góry, z boku czy z dołu.

To co my doświadczamy w łonach matek, doświadczali to również nasi przodkowie, takie też przekazali nam genetyczne informacje. Nie wystarczy usunąć pamięć naszego negatywnego doświadczenia, ale też należy usunąć tę pamięć z przeżyć naszych przodków. Przepracowanie takie jest pełniejsze i oczywiście lepsze.

Tym razem zajmę się niewłaściwym ułożeniem kręgosłupa i szyjki. Pokażę, jak to przekłada się na mózg. Przytoczę relacje moich dwóch pacjentek, zobaczmy jak one to odczuły:


RELACJA PIERWSZEJ PACJENTKI


I. W czasie seansu wyobraziłam sobie, że jestem w łonie matki, zobaczyłam i odczułam jak byłam płodem: skulone nóżki, wygięty i napięty kręgosłup, skulenie, zgięcie szyjki. Zadaniem moim było wczuć się w ten wygięty, naprężony kręgosłup i w to niewygodne ułożenie szyjki i odczuć co z tego wynika. Odczułam zdrętwienie kręgosłupa i szyjki, przenoszące się na mózg, powodujące, że zamiast mózgu widziałam i czułam kamień, taki kamienny mózg. Pan Stanisław poprosił, abym zobaczyła w moim kodzie genetycznym wzorce moich przodków, w których zapisana jest informacja o ścierpnięciu, zdrętwieniu płodu i odczuciu kamiennego mózgu. Zobaczyłam to, wówczas Pan Stanisław Świetlistą Energią przepracował te wzorce, wówczas mój mózg zaczął nabierać całkiem innej konsystencji, w ostatecznym wyniku pojawił się jako świetlisty organ i to sprawiło, że wszelkie naprężenia w kręgosłupie i szyi zniknęły, zaczęłam radośnie ruszać się w łonie mojej matki, przestało ono być już dla mnie ciasne. Poczułam lekkość w tułowiu, rękach, nogach, głowie, elastyczność i przez to poczucie szczęśliwości i bezpieczeństwa. Natomiast w moim obecnym ciele - w czasie seansu - na całości poczułam rozprężenie, popuszczały skurcze, napięcia, ciało stało się lekkie, giętkie, zaczęłam swobodnie, głęboko oddychać, poczułam radość ciała.

 

RELACJA DRUGIEJ PACJENTKI


II. Pan Stanisław zasugerował mi, abym wczuła się w siebie, jak byłam płodem, tak też uczyniłam. Poczułam całe ciało ścierpnięte do granic wytrzymałości - w pewnym momencie zaczęło zbierać mi się  na wymioty. Minęła dłuższa chwila zanim ten stan zniknął. Uczucie ścierpnięcia zaczęło powoli ustępować. Kręgosłup był naprężony, wygięty w kabłąk, to przenosiło się na szyjkę, która była cała zdrętwiała, skamieniała i nie miałam siły nią poruszać. Gdy wczułam się w w główkę, to odczułam, jak to naprężenie z kręgosłupa i szyjki na nią przechodzi: - była ciężka i betonowa, w bezruchu. Kolanka i biodra natomiast były jakby przez kogoś ściskane, poczułam wielki ból. To wszystko Pan Stanisław zaczął przepracowywać swoją energią. Po pewnym czasie napięcie z szyi zeszło, a ból kolan i bioder ustąpił, poczułam ulgę. Po chwili ujrzałam przodków z mojego kodu genetycznego, którzy to samo doświadczyli w łonach swoich matek i przekazali mi te negatywne wzorce. Przyglądam się im jak zaczęli znikać. Jak już tych wzorców nie było, zalała mnie Energia Światła. Gdy ten proces się zakończył, poczułam ulgę. Wszystkie skamienienia, zdrętwienia i ścierpnięcia ustąpiły. Głowa moja stała się lekka i świetlista, ta świetlistość przeszła na całe ciało, które się rozluźniło i samo chciało się przeciągać.

 

SKUTKI UŁOŻENIA PŁODU


Niewłaściwe ułożenie płodu ma swoje negatywne skutki nie tylko dla życia i rozwoju dziecka w okresie płodowym, ale również dotyczy to całego naszego istnienia. W tym artykule interesuje nas mózg, a raczej kamienny mózg. W zasadzie to wyjaśnia wszystko. Jaki może być niedorozwój człowieka, wynikający z tak zablokowanego mózgu w okresie płodowym? Odpowiedź może być jedna: ogromny. I niestety, dotyczy to całości społeczeństwa. Wszyscy na pewno bylibyśmy na wyższych poziomach, gdybyśmy od poczęcia rozwijali się bez tych ograniczeń. Ale gdybyśmy teraz, już jako dorośli, usunęli to skamienienie mózgu i zdrętwienie całego ciała, to dokonalibyśmy skoku jakościowego w naszym rozwoju! Znamienne jest, że jak uwolnię pamięć genetyczną tego zdrętwienia, to pacjentom, którym wcześniej w łonach matek było ciasno, od razu zaczyna być wygodnie, mają już dużo miejsca!

Oczywiście, można pracować z nienarodzonym jeszcze dzieckiem, przez matkę jako medium, aby usunąć tę genetyczną pamięć zdrętwienia. Można też pracować z już narodzonymi, i tymi młodszymi, i starszymi, aby tę pamięć zlikwidować, aby zapobiec chorobom, a jeśli już są z tego powodu, to z nich uzdrowić.

W listopadzie 2011 r. zamieściłem w „Uzdrawiaczu” artykuł pt.: „Energetyczny pas cnoty”, w którym opisałem uzdrowienie z zakrzepicy poprzez usunięcie zabetonowania bioder, będącego wynikiem zakazów i nakazów moralnych dotyczących seksualności. Tu należałoby jeszcze dodać, że to zdrętwienie bioder wynika też z niewygodnego ułożenia w łonie matki. Pacjentka zachorowała na zakrzepicę, ponieważ do nóg nie dochodziła energia życiowa organizmu. Gdy odblokowałem biodra, choroba ustąpiła. Proszę sobie teraz - w tym znaczeniu - wyobrazić kamienny mózg, naprężony kręgosłup i skamieniałą szyję. Jeśli niedoenergetyzowanie nóg dało zakrzepicę, to co może wyniknąć z niedoenergetyzowania mózgu?! A tu też wchodzi w grę jego niedotlenienie i niedożywienie, będące następstwem tego skamienienia. Zaburzona, ograniczona praca centralnego układu nerwowego daje takie spustoszenie w organizmie, jakie możemy sobie tylko wyobrazić.

 

MÓZG STEREM


Mózg steruje całym organizmem. Jedna z pacjentek, jak się wczuła w to skamienienie mózgu, to mówi mi, że ma też kamienne oczy, uszy. Czyli mamy tu jakieś upośledzenie widzenia, słyszenia. Inny pacjent odczuł taki stan na sercu, płucach. Tak można wymieniać w zasadzie wszystkie choroby i zaburzenia: padaczki, porażenia mózgowe, skrzywienia i zwyrodnienia kręgosłupa, różne niedorozwoje, demencje starcze, choroby psychiczne.

Generalnie nasze organizmy nie funkcjonują na takich poziomach, na jakich powinny. Niepotrzebnie chorujemy, starzejemy się szybciej, jesteśmy mniej wydolni, mniej zdolni, mniej kreatywni, wydajemy na świat słabsze potomstwo, a można przecież z tym coś zrobić. Najpierw trzeba sobie to uświadomić, przemyśleć, a to już połowa sukcesu.

Nie bójmy się wchodzić na wyższe poziomy wibracji, na poziomy mistrzostwa duchowego. Będziemy dłużej żyć w zdrowiu, szczęściu, uszanowaniu, uzyskamy wyższą świadomość. Będziemy mieć nieograniczony dostęp do Energii Światła.

STANISŁAW KWASIK

 
<< pierwsza < poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna > ostatnia >>

Strona 3 z 16