Artykuły


61. Kręgosłup moralny PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

UZDRAWIACZ”, kwiecień 2012 r.



KRĘGOSŁUP MORALNY



Jest wiele przyczyn chorób i dolegliwości. Często wydaje nam się, że je znamy. Jak wejdziemy głębiej w problem, to już nie jest to takie oczywiste. Nasza głębia jest tak zagmatwana i przepastna, a żeby ją w pełni poznać, to życia braknie. Dostałem list od pacjentki, która była u mnie na terapii dwa miesiące temu. Wynik uzdrowicielski – jak na jedno spotkanie – znakomity, ale i pacjentka coś zrozumiała.


Szanowny Panie!


Dwa miesiące temu byłam u Pana na seansie uzdrowicielskim, trwał on 3 godz. Jestem bardzo zadowolona. Cztery lata wcześniej, szukając czasopisma o ziołolecznictwie, natknęłam się na „Uzdrawiacza”, a w nim na uzdrawianie duchowe, to było coś, co mnie zainteresowało. I tak trafiłam na Pana. Napiszę, co u mnie się zmieniło.

Po zdjęciu tzw. „pasa cnoty” stało się coś dla mnie niewyobrażalnego, ustąpiły wszelkie bariery, psychiczna blokada, nastąpiła zmiana wartości życiowych. Jestem silniejsza duchowo, a przez to zdrowsza na ciele. Mam poczucie swojej wartości.

Mam 62 lata. Miałam bardzo duże zdrowotne dolegliwości. Po pierwsze otyłość, przy wzroście 164 cm, waga 110 kg, po seansie, nic nie robiąc w tym kierunku, schudłam 10 kg. Mojego brzucha nigdy nie mogłam wciągnąć, a po cesarce czułam, że nie miałam poukładanych wnętrzności jak trzeba, miałam wrażenie, że wszystko mam obniżone ku dołowi. Teraz - po seansie - jest mi lekko, brzuch mogę wciągnąć, odczuwam, że wszystko jest na swoim miejscu.

Samoocena za atrakcyjność zewnętrzną- w rozmowie z Panem powiedziałam: mniej niż zero, bo tak czułam się fatalnie, takie nic nie znaczące zero. Miałam bardzo niskie poczucie wartości, aż w końcu zamknęłam się w sobie. Teraz, w skali od zera do pięciu, czuję się prawie na pięć.


MNIEJ NIŻ ZERO


Na taki stan złożyło się wiele przeżyć. W młodości mąż - wielki zazdrośnik, typ choleryka, nerwowy - traktował mnie jak niewolnicę. Drażniły go moje rozmowy z mężczyznami - nieuniknione w pracy w biurowej. Wyjazd na kurs szkoleniowy – musiał interweniować dyrektor, bo mąż się nie zgodził. Byłam młoda, wrażliwa, skryta, ogarniał mnie wstyd, dusiłam w sobie wszystkie żale. Ale byłam posłuszna we wszystkim, bo go kochałam. Mijały lata, a ja coraz bardziej czułam się przedmiotowo. Czułam, że zdradzał mnie, bardzo to przeżyłam. Balansowałam na granicy choroby psychicznej, lęki, zrywanie w nocy. Stał się w stosunku do mnie obojętny, nic już nie pomagało, że tak dbałam o siebie, aż w końcu przyznał się do zdrady. Moja psychika była nastawiona na walkę o męża. Taki wstyd, lęk, ja samotna z dwoma synami, byłam słaba, nie chciałam go stracić, nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Został z nami. Z czasem ja obojętniałam do niego. Stawał mi się coraz bardziej obcy, mijał czas, a ja coraz mocniej zamykałam się w sobie. Drażnił mnie dotyk jego ręki, brzydziłam się zbliżeń z nim. Żyliśmy w separacji duchowej i fizycznej, obok siebie, w jednym mieszkaniu, ale w oddzielnych pokojach. Trwało to ze trzy lata. Mąż odgrażał mi, że odejdzie, że musi sobie znaleźć kobietę, bo potrzebował. Zaczęłam się zmuszać od czasu do czasu, nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Czułam wielki ból w czasie zbliżeń. Byłam w lęku, czułam, że mam wielką ranę, że może wytworzył mi się rak, bo skąd ten ból. Mąż nie wierzył mi, znów ataki o zdradę, że mam kogoś, byłam załamana, byłam niewinna, nie nadawaliśmy na tych samych falach, rosła przepaść, kłótnie, brak zrozumienia. Nienawidziłam go, jak również wszystkich mężczyzn. Każdy z nich, w telewizji, na ulicy budził we mnie wstręt, odrazę. Wiedziałam, że coś się źle ze mną dzieje, brak radości z życia, stagnacja – depresja.


TERAPIA U PANA MNIE ODMIENIŁA


Nie poradziłabym sobie sama jakby nie terapia u Pana. Już w podróży powrotnej do domu czułam, że coś ze mną zaczęło się dziać pozytywnego, zniknęła blokada, byłam lekka, swobodna. Gdy wróciłam, mąż mówi: ”Twoje miejsce jest przy mnie na jednym tapczanie”. Miałam chęć, na luzie położyłam się. Myślę „zdjęty pas cnoty – zadziałało - mam energię na dole”. Nie wiem jak to się stało, że zniknęły wszelkie bóle fizyczne. Na męża patrzę innymi oczyma, zniknął wszelki wstręt do niego, odrzucenie. Stałam się potrzebującą kobietą. Śmieję się, u jakiego byłam lekarza, że takie cuda zdziałał, nie mogę uwierzyć, jak to mogło się stać, że tak się zmieniłam. Czuję swoją wartość, jestem mocna psychicznie, w domu jest dobra atmosfera i zupełnie inny, sympatyczny dla mnie mąż.

Pytał Pan o dom rodzinny i relacje z ojcem? Z domu rodzinnego wyniosłam bardzo pozytywne nastawienie do świata i ludzi. Gdy miałam 12 lat ojciec zmarł. Był bardzo dobrym ojcem, bez żadnych nałogów. Wykształcony, intelektualista, nauczyciel. Zajmował się też polityką. Mama prowadziła dom, ojciec pracował i zajmował się naszą - tzn. dzieci - edukacją. Był bardzo wymagający. Wpajał nam od najmłodszych lat prawidłowe zasady życia. W domu nie było żadnej przemocy fizycznej czy psychicznej. Wiem, że bardzo nas kochał. Bardzo tęskniłam za ojcem. Pamiętam, miałam do niego dystans, to wynikało z szacunku do niego. Był taki poważny i mądry. Gdy dorosłam, marzyłam, żeby mieć takiego męża, takiego człowieka, jakim był ojciec. Pielęgnuję pamięć o nim, stawiam go moim synom za wzór. Wpajał nam wiarę w Boga. Nas pouczał, abyśmy w życiu nie przynieśli wstydu przez złe zachowanie. Pamiętam też jak umarł, straciliśmy poczucie bezpieczeństwa, nie mieliśmy takiej obrony, musiałam szybko wydorośleć, pomagać mamie. Był lęk, żeby nikt mnie nie wykorzystał. W szkole średniej byłam zdystansowana do płci męskiej, nie interesowali mnie żadni chłopcy. Gdy zaczęłam pracować, mając 19 lat, przeżyłam wielką zawiedzioną miłość. Długo leczyłam urazy psychiczne. Nie interesowałam się nikim, straciłam zaufanie. Po trzech latach zapoznałam obecnego męża i tak już zostało do dzisiaj.

Na pewno umówię się z Panem na dalszą terapię. Chcę, aby Pan pomógł mi pozbyć się pozostałych, zbędnych kilogramów. Bardzo dziękuję za pomoc

serdecznie pozdrawiam

Elżbieta


W listopadzie 2011 r. zamieściłem w „Uzdrawiaczu” artykuł „Energetyczny pas cnoty”, stąd Elżbieta nawiązuje do niego w swoim liście. Mamy zatem niezamierzoną kontynuację tematu. Oprócz pasa cnoty przepracowałem u mojej pacjentki kręgosłup moralny, który na poziomach energii jawi się - w moim widzeniu - jako czarny kołek. Zaczyna się on w tyle głowy, biegnie przez kark, cały kręgosłup, do kości ogonowej, a następnie jako blokada na seksualność. Oczywiście usztywnia on nie tylko całe ciało, ale i osobowość, do niego dorabiamy sobie ideologię, i już wydaje nam się, że jesteśmy święci za życia, tylko jakoś modlić się do nas nikt nie chce. Przeciwieństwem kręgosłupa moralnego jest kręgosłup naturalny. Widzę go jako świetlistość w miejsce tego czarnego kołka.

Kręgosłup naturalny jest zgodny z Prawami Wszechświata, podnosi na wyższe poziomy wibracji, tam gdzie jest Światło, wolność, miłość, radość, szczęście, zdrowie. I odwrotnie: kręgosłup moralny daje sztywność, obniża wibrację, czyli oddala od Światła, powoduje cierpienie, choroby, niepowodzenia. Chodzimy do kręgarzy, żeby nam ustawili czy wymasowali kręgosłup, a może lepiej „wymienić” go z moralnego na naturalny? Wtedy rozluźnią się całe plecy. Z kręgosłupa moralnego wynika nie tylko pas cnoty, ale wiele innych ograniczeń, chociażby obroża na szyi, gorset, pęta na rękach, nogach, obręcz wokół głowy, czy knebel w ustach. Warunkiem przyjęcia i dawania miłości jest bycie wolnym. Tylko wolny człowiek może wejść na wyższe poziomy rozwoju duchowego.

Elżbieta przedstawiła nam swojego męża jako zazdrośnika, niegodziwca itd. Natomiast swojemu ojcu stawia pomnik. Ale to ojciec ją usztywnił, czyli „dobrze” wychował. Ona „wie”, że ją kochał, ja wolałbym, żeby „czuła”, że ją kochał. On wpajał jej zasady moralne, żeby wstydu nie przyniosła. No i mu wstydu nie przyniosła, tylko całe życie się męczyła. Kobieta bierze sobie męża na obraz i podobieństwo ojca. Czyli Elżbieta wzięła sobie męża rygorystycznego, zazdrosnego, żeby pilnował jej cnoty, bo przecież nie mogła ona zawieść ojca. Gdyby ojciec był dla niej czuły i delikatny, a nie taki zasadniczy, pomnikowy, wymagający, pewnie wzięłaby sobie innego męża i życie inaczej by się potoczyło. Ojciec Elżbiety zmarł, gdy ona miała 12 lat. Był to dla niej cios, jej podświadomość odebrała, że ją opuścił, porzucił. Pewnie dlatego tak walczyła o męża, tak panicznie bała się, żeby jej nie zostawił.

Elżbieta schudła 10 kg w ciągu dwóch miesięcy nie odchudzając się. Jak to się stało? Dlaczego czuła ból podczas stosunków? Odpowiedź może być tylko taka: była otyła po to, żeby w ten sposób obrzydzić się mężowi, czuła ból, żeby unikać zbliżeń. U kobiet temu służy również cellulit. Mąż zdradził Elżbietę, ciężko ją tym zranił, to oczywiste, takiego sobie wzięła, ale czy zaraz musiała czuć wstręt do wszystkich mężczyzn świata. A co się stało z tą zdradą, że się odmieniła?! Owszem, pamięć zdrady też skasowałem, ale przede wszystkim podniosłem jej samoocenę i usunąłem kręgosłup moralny oraz idący stąd pas cnoty. I stała się ona sobą, prawdziwą, z krwi i kości kobietą.

STANISŁAW KWASIK

Załącznik nr 1

Czasami podczas raptownego schylania odczuwałam przeszywający ból w okolicach kręgosłupa. Ból był bardzo silny. Miałam wrażenie, jakby ktoś wkładał mi szpilki w kręgosłup. W czasie seansu, który odbył się miesiąc temu, wczułam się w swoje biodra i poczułam na nich obręcz z kolcami, która powodowała ból w czasie chodzenia. Obręcz ta miała połączenie z kręgosłupem (kręgosłup moralny). Na kręgosłupie znajdowały się kulki, które również powodowały ból. Po pewnym czasie poczułam jak energia wysłana przez Pana Stanisława powoli luzuje ścisk na biodrach. Pas (obręcz z kolcami) z wolna zaczął się odklejać, a wraz z nim wychodzić zaczęły kolce, które wrosły w ciało. Z kręgosłupa również zaczęła odklejać się ta obręcz. Po seansie poczułam wielką ulgę. Przestałam odczuwać jakikolwiek ból kręgosłupa. Dziękuję.

Katarzyna

 
60. Energetyczny pas cnoty PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

UZDRAWIACZ”, listopad 2011 r.


ENERGETYCZNY PAS CNOTY


Nakazy i zakazy będące wytworem ludzkiej myśli, wyobrażeń mają dominujący wpływ na zmiany zachodzące nie tylko w strukturze emocjonalnej człowieka, ale również w strukturach ciała. Mogą przyczynić się do powstania nieodwracalnych zmian, których zwykły człowiek – w swoim logicznym myśleniu - nie jest w stanie zrozumieć. Zmiany mogą być tak głębokie, że po latach mogą utworzyć się z nich strukturalne skostnienia (zwapnienia, ostrogi). Praca nad nimi wymaga zrozumienia i odkrycia istoty ich przyczyny, która niekiedy może być zagmatwana, zamglona, niechcąca się ujawnić, co w konsekwencji powoduje utrudnienie jej leczenia, a tym samym powrót do całkowitego zdrowia (sprawności psychofizycznej). Uzdrawiający Światłem działając Boską Energią Światła jest w stanie zlikwidować zniekształcenia energetyczne, które przybrały już postać zmian fizycznych.

Jednym z zakazów i nakazów, który w dużym stopniu powoduje choroby jest nakaz wierności partnerowi, czy - jak kto woli - zakaz jego zdradzania. Na poziomie energii manifestuje się on jako pas cnoty, obręcz wokół bioder, czy wręcz betonowe biodra. Tu nie chodzi o to, żeby rozważać: zdradzać czy być wiernym, ale o to, żeby być dobrym człowiekiem, tak rozwiniętym duchowo, by nie mieć takich dylematów. Przytoczę dwa przykłady obrazujące, jakie rezultaty uzyskuję, zdejmując ten pas cnoty.


ZACZĘŁA NORMALNIE CHODZIĆ


- Moja babcia, lat 75, jest osobą zawsze pełną życia, energiczną i radosną. Nigdy nie skarży się na swoje dolegliwości, tak więc kiedy ostatnio zaczęła narzekać na ból w nodze, rodzina zasugerowała jej, by zrobiła sobie badania. Babcia niechętna leczeniom, w końcu widząc, że z każdym dniem coraz trudniej jest jej się poruszać - ledwie wstała z łóżka i wielkim bólem przeszła kilka kroków - nie miała innego wyjścia i do lekarza poszła. Pani doktor po obejrzeniu nogi stwierdziła: ”Ja wiem co to jest i przepiszę coś co na pewno pomoże”. Babcia wykupiła to „coś” – ból faktycznie zelżał, lecz po kilku dniach wrócił równie silny jak na początku. Rodzina wysłała więc ją do masażystki, która w końcu ubrała tę dolegliwość w słowa: „To zatory i torbiele wokół kolana, ogólnie bardzo poważny stan zapalny, tak że masaż byłby dla niej nawet niebezpieczny.”

W tym momencie postanowiłam zwrócić się do Pana Stanisława Kwasika o pomoc, którego jestem uczennicą: - od dwóch lat uczę się w w jego Szkole Rozwoju Duchowego. Ponieważ mieszkamy z rodziną 300 km od Zamościa, a droga byłaby dla babci - w tym stanie - ciężka, postanowiliśmy, że sama pojadę i przeze mnie - jako medium - zostanie babci przekazana energia.

W czasie sesji p. Kwasik od razu kazał wczuć się w biodra babci, wyczułam tu silną blokadę, jakby żelazne, ołowiane majtki: – wielowarstwowy pas cnoty, przekazany genetycznie, widziałam go również u przodkiń wiele pokoleń wstecz. Wiedziałam też, że babcia utwierdzała ten pas zakazów i nakazów swoim życiem. I teraz jakby stopił się on w tym miejscu z ciałem i usztywnił je, utrudniając przepływ energii w dolne partie – co oczywiście zaowocowało obecnie na poziomie fizycznym zatorami nie do rozmasowania. Informacja ta przyszła do nas w miarę szybko, trzeba było zdjąć te blokady u wszystkich objętych nią osób w kodzie genetycznym. W końcu babcia została całkowicie uwolniona na tym poziomie, a nogi - wcześniej sztywne, ciężkie - stały się ciepłe i radośnie wchłonęły strumień energii płynący z góry. Czułam, że są o wiele lżejsze, a cała postać babci została zharmonizowana.

Po powrocie dowiedziałam się, że babcia już tego dnia była pełna radości, bo – o dziwo – nastąpił przełom z nogą i już mogła bez bólu stąpać, opuchlizna nieco zeszła, a w następnych dniach babcia zaczęła „biegać” jak wcześniej, a może nawet z jeszcze większą radością, która wypełniła również mnie, kiedy o tym usłyszałam! Babcia jest zachwycona, a ja kolejny raz zobaczyłam jak wiele informacji płynie z wyższych poziomów, jak wyraźne i widoczne są rezultaty tego, co tam się dzieje – jak pięknie i szybko działa oczyszczająca energia, jak bezpośredni wpływ ma na nasze życie we wszystkich jego przejawach. Jestem ogromnie wdzięczna Panu Stanisławowi, który cudownie umożliwia ten uzdrawiający przepływ.

Aleksandra


USTĄPIŁA ZAKRZEPICA


- Moja córka Danuta, lat 39, choruje na zakrzepicę prawej nogi i zator lewej nogi. Najpierw trafiła na oddział chirurgii naczyniowej szpitala specjalistycznego w Łodzi, miała mieć operowaną nogę z zakrzepicą. W tym czasie zator lewej nogi został podleczony lekami.

Zakrzepica spowodowała, że prawa noga była spuchnięta jak bania, i dochodziła już do nerki. Córka miała być operowana, lekarz powiedział jej wprost, żeby nie robiła sobie nadziei na życie

W tym czasie - ja jako pacjentka - byłam u p. Stanisława Kwasika i o tym mu opowiedziałam. P. Kwasik kazał mi wczuć się w córkę jako medium i odczuć pas cnoty na biodrach, co też uczyniłam. Poczułam jak od p. Kwasika poszła energia i jak zszedł u córki pas cnoty, następnie poczułam jak do nóg z całego ciała popłynęła energia. Na drugi dzień spuchnięcie nogi zmniejszyło się o połowę, poprawiło się też samopoczucie córki. Lekarze jeszcze zrobili badania, z operacji zrezygnowali i wypisali ją ze szpitala.

Lekarz hematolog w Zamościu obejrzała wcześniejsze i obecne wyniki i stwierdziła, że córka ma znajomości u „Góry”. W tej chwili córka normalnie funkcjonuje, czyli chodzi, noga nie jest spuchnięta.

Dziękuję, jestem bardzo wdzięczna Panu Stanisławowi Kwasikowi za okazaną pomoc mojej córce Danusi.

Genowefa


CZASEM NIEMOŻLIWE STAJE SIĘ MOŻLIWYM


Jakie to proste, zdjąć pas cnoty i osiągnąć tak szybko tak znakomity efekt uzdrowicielski - można byłoby z przekąsem powiedzieć. Tylko dlaczego tego się nie robi? Ten pas cnoty na poziomie energii przepoławia człowieka na wysokości bioder. Powoduje, że dolna część ciała jest niedoenergetyzowana i naznaczona przez to na chorowanie. Stan zdrowia Danuty był bardzo ciężki, skoro lekarz powiedział jej, żeby nie robiła sobie nadziei na życie. Inna sprawa, czy on jako lekarz i człowiek mógł tak chorej powiedzieć?! Obydwie pacjentki doszły do zdrowia, nie chcę jednak twierdzić, że wyzdrowiały one całkowicie. Potrzebny jest czas, aby ich organizmy, uzyskawszy równowagę energetyczną i pozbywszy się przyczyny choroby, same doprowadziły się do pełnego zdrowia.

Zablokowane biodra to przede wszystkim - w perspektywie - zwyrodnienie stawów biodrowych, kolan, stawów skokowych; to choroby tkanek miękkich, naczyń krwionośnych, limfatycznych, narządów płciowych. Zestaw możliwych - z tego powodu - chorób jest długi, trudno je tu wszystkie wymienić.

Zawsze podkreślam: ja chcę pracować ze zdrowymi, a nie z chorymi. Ten pas cnoty trzeba zdjąć za młodu, wtedy życie będzie nie tylko zdrowsze, ale i pełniejsze, piękniejsze. To wielki bezsens żyć w ograniczeniach, doprowadzać się do chorób, których można przecież uniknąć!

STANISŁAW KWASIK


Załącznik nr 1

Po przeczytaniu ostatniego Pana artykułu „Energetyczny pas cnoty” w miesięczniku „Uzdrawiacz”, potwierdzam na swoim przykładzie, że ma Pan całkowitą rację, że ten pas trzeba zdejmować możliwie wcześnie, gdy jest się jeszcze młodym, gdy nie jest jeszcze zbyt ciężki, gruby, twardy, nie wyrządził jeszcze szkody. Wiadomo, że to co rozwijało przez lata, pokolenia, wymaga czasu, aby się cofnęło. Niestety, bardzo uciążliwe i bolesne są skutki blokady zbudowanej na biodrach.

Przekonałam się też, że mamy nie jedną, lecz kilka warstw energetycznych pasa cnoty. Jedna warstwa to ta otrzymana w „spadku” od matki, babki i praprababek, czyli zapisana w naszych genach. Już ta warstwa pęta nas wystarczająco mocno. W dodatku wpaja się nam od dziecka, że mamy być miłe, układne, uległe. Moralność społeczna i kulturowa jest pruderyjna, a systemy w oparciu o które jesteśmy wychowywane uznają, że natura ludzka, a zwłaszcza kobieca jest upadła, niemoralna, nieczysta, winna, grzeszna. Rośniemy więc w systemie zakazów i nakazów, i dokładamy sobie następne ciężary na biodra. Ja po latach, gdy zaczęłam usuwać z Pana pomocą ten pancerz ze swoich bioder, miałam uczucie, że jest wręcz zapieczony i dodatkowo przybity gwoździami!

Zamiast w życiu słuchać swojego serca, miotamy się, by przypodobać się innym. Tak wiele rzeczy i zachowań uznanych jest przez naszą rodzinę i społeczeństwo za niemoralne, więc potępiamy siebie, a obręcze energetyczne na naszych biodrach zaciskają się i stają się coraz cięższe, aż pojawią się choroby. Wierzymy jeszcze, że lekarz uwolni nas od bólu i cierpienia. Gdy to się jednak nie dzieje, szukamy pomocy u uzdrowiciela. Ja miałam to szczęście, że trafiłam do Pana. Odkrywamy, że to brak duchowej równowagi jest powodem naszego cierpienia. Dlatego trzeba usunąć z ciała blokady, by odzyskać zdrowie. Zdjąć energetyczny pas cnoty budowany latami.

Pracując nad sobą u Pana uświadomiłam też sobie, że jedyną ścieżką trwałego rozwoju człowieka jest jego ciągłe troszczenie się o swoją duchową doskonałość. Odrzuciłam kulę, odzyskałam spokój wewnętrzny i radość. Od lekarza usłyszałam: innym z wiekiem zdrowia ubywa, a pani przybywa!

Nic więc dziwnego, że moje serce jest pełne wdzięczności dla Pana uzdrowicielskiej pracy. Życzę DALSZYCH WSPANIAŁYCH SUKCESÓW dla dobra nas wszystkich.

Bogusława


Załącznik nr 2

Moja babcia, lat 81, od dłuższego czasu ma problemy zdrowotne. W ostatnim czasie stan jej zdrowia pogorszył się do tego stopnia, że znalazła się w szpitalu. Miała spuchnięte nogi, a lekarze nie potrafili określić, jak długo będzie przebywała w szpitalu. Kilka dni później miałam umówioną wizytę u Pana Stanisława Kwasika. Podczas seansu wspomniałam Panu Stanisławowi o złym stanie babci. Pan Stanisław zaproponował, żebym wczuła się w jej biodra - w energetyczny pas cnoty. Poczułam majtki z blachy. Powoli zaczęliśmy je ściągać. W tym momencie odczułam na jej biodrach energetyczne błoto, które zaczęło powoli kapać. Gdy błoto spłynęło, nastąpiła ulga. W ciągu czterech dni od wizyty u Pana Stanisława opuchlizna nóg ustąpiła i babcia została wypisana ze szpitala.

W imieniu mojej babci i swoim chciałam Panu Stanisławowi Kwasikowi bardzo serdecznie podziękować za pomoc.

Maria


Załącznik nr 3

Zgadzam się z Panem Stanisławem Kwaskiem, że energetyczny pas cnoty powinien być zdjęty jak najwcześniej, kiedy nie wyrządził jeszcze większej szkody. Nie musi to być niedomoga fizyczna, ale często bywa to dolegliwość na tle emocjonalnym. Zakazy i nakazy, które tak mocno tkwią w naszych umysłach i podświadomości, że nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele niedobrego mogą wyrządzić nam samym. Tego przykładem mogę być ja. Nie miałam dolegliwości fizycznych, oprócz bardzo bolesnych i obfitych okresów. Bardzo bałam zbliżyć się emocjonalnie do mężczyzny. Stworzyć wieź, której potrzebuje każdy człowiek. Bałam się wejść w dorosłość, otworzyć się na bliską osobę. Zgłosiłam się po pomoc do Pana Stanisława Kwasika. Po zdjęciu energetycznego pasa cnoty jestem już gotowa otworzyć się i dać ciepło bliskiej osobie. Ustąpiły też dolegliwości związane z okresem, które były dla mnie bardzo uciążliwe. Dzięki Energii Światła zmieniło się u mnie widzenie różnych spraw. Inaczej, głębiej patrzę na otaczający nas świat. Wyraźniej widzę co jest w życiu ważne.

I za to dziękuję bardzo Panu Stanisławowi.

Katarzyna

 

Załącznik nr 4

Zdjęcie energetycznego pasa cnoty zaowocowało u mnie zmianą systemu wartości. Mam całkowicie odmienne spojrzenie na sprawy damsko-męskie. Otworzyłam się na prawdziwe i pełne odczuwanie miłości duchowej i fizycznej. Teraz już wiem i czuję, jak to naprawdę ma wyglądać i na czym to wszystko polega. Wcześniej bałam się zbliżeń z mężczyznami. Niby wiedziałam, że "kocham", ale nie potrafiłam zaakceptować siebie i swojej seksualności. Dlatego byłam sama. Nie potrafiłam być z mężczyzną. Nie potrafiłam dawać, brać i nie umiałam zaufać żadnemu mężczyźnie. Po prostu odczuwałam strach przed mężczyznami, mimo że jestem osobą dorosłą. Po zdjęciu energetycznego pasa cnoty wszystko odmieniło się w mojej głowie. Czekałam niecierpliwie na efekty terapii, a one przyszły i powoli układają się w moim umyśle jak elementy układanki. Teraz umiem już okazać moje uczucia. Stałam się osobą bardziej wrażliwą, otwartą, cieplej patrzę na innych ludzi. Teraz czekam na pojawienie się miłości w moim życiu. To wszystko dzieje się na poziomie energetycznym. Zakazy i nakazy zniknęły z mojej świadomości. Umiem już odczuwać i odróżnić co jest właściwe i dobre. Co do dolegliwości fizycznych to zawsze miałam bardzo obfite i bolesne miesiączki. Krwawienia były tak silne, że trudno mi było się zabezpieczyć przed nimi. Teraz to się zmieniło. Krwawienia stały się prawidłowe, a bólu już nie ma. Jestem zupełnie inną osobą i to mnie bardzo cieszy. Patrzę na siebie mniej krytycznie, mam poczucie własnej wartości co wcześniej nie miało miejsca. Czuję, że jestem bardziej lubiana przez otoczenie poprzez zmianę mojej osobowości. Po prostu jestem bardziej radosną osobą. Bardzo dziękuję za terapię.

Zofia


Załącznik nr 5

Zdjęcie blokady energetycznego pasa cnoty przez Pana Stanisława Kwasika dało w moim przypadku bardzo pozytywne skutki i zaskakuje mnie cały czas! Piersi zaczęły rosnąć (a mam 26 lat!), zrobiły się bardziej jędrne, zaokrąglone, miękkie, miłe w dotyku, uniosły się do góry, a mój partner twierdzi, że jak się je dotyka, to bije od nich pozytywna podniecająca energia ;) Nogi się wysmukliły i wydają się dłuższe. Bardzo mocno polepszyła mi się równowaga i koordynacja ruchowa. Zaczęłam częściej ubierać się w krótkie spódniczki, sukienki i buty na obcasie, co już w ogóle nie było wcześniej w moim stylu.
Nabrałam pewności siebie i pokochałam swoją kobiecość. Już nie wstydzę się wyprostować i wypiąć piersi do przodu. Wstyd związany z kobiecością odszedł w niepamięć. Jestem szczęśliwsza, częściej się uśmiecham.
Kiedyś przeszkadzało mi, jak obca osoba przez przypadek mnie dotknęła (w tramwaju, w sklepie, na ulicy itp.). Teraz już nie czuję dyskomfortu psychicznego w związku z takimi sytuacjami. Jestem bardziej otwarta na kontakty z ludźmi.
Moje życie naprawdę odmieniło się na lepsze. Ja odmieniłam się na lepsze :) Niezmiernie dziękuję Panu Stanisławowi Kwasikowi za tyle pozytywnej energii w moim życiu!

Elżbieta

 

 

 
59. Odnalazłam drogę PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

„UZDRAWIACZ”, październik 2010 r.



ODNALAZŁAM DROGĘ

 


Kiedy po raz pierwszy wybrałam się do Pana Stanisława - a było to kilka lat temu – czułam się bardzo nieszczęśliwa – mimo że miałam kochającą rodzinę, chodziłam do dobrego liceum (w którym - swoją drogą - kompletnie sobie nie radziłam) oraz własny, nieco przerażający świat, do którego niewiele osób zapraszałam – był on przesiąknięty smutkiem i bezradnością.

Odkąd pamiętam, lubiłam malować– bardzo chciałam wyrazić w ten sposób coś pięknego, co - wydawało mi się - miałam w swojej głowie. Kiedy jednak patrzyłam na efekty… widziałam tam najczęściej zamęt. Komentarz, który zazwyczaj słyszałam w związku z moimi pracami to: „czemu to jest takie ciemne? Ile tu mroku, to jest straszne…!” Niektóre były prawie całe czarne - pomyślałam, że taka widoczne moja mroczna natura i z zadowoleniem kontynuowałam ten „styl”. Kiedy jednak chciałam zaprzestać, nie potrafiłam. Mimo że czułam, iż mam dosyć buntu, przesyciłam się ciemnymi kolorami i myślami - chaos wciąż się pogłębiał, zaczęłam izolować się od ludzi i w ogóle przestałam lubić dzień.


BEZRADNOŚĆ


Czułam, że czasami ogarnia mnie niewypowiedziana bezradność, nawet rozpacz - w żaden sposób nie umiałam się z niej wyzwolić. Miałam uczucie, że nikt mnie nie dostrzega – jednocześnie, kiedy nawet wychodziłam z domu, czułam, że wszyscy patrzą na mnie i śmieją się ze mnie. W najlepszym razie traktują mnie jak powietrze. Czasami czułam, że lepiej, jeśli zniknę - wyobrażałam sobie wtedy, że jestem małym, nic nieznaczącym, ale przynajmniej nikomu niewadzącym kawałkiem kurzu. Stało się to tak silne, że sama uwierzyłam w to, zaczęłam wstydzić się siebie, nawet zewnętrznie. Starałam się nie patrzeć w lustro, musiałam nawet kąpać się w ubraniu… czułam się prawie nieczłowiekiem, a cóż dopiero... kobietą! Nękały mnie też ciągłe choroby - nie były one ciężkie, ale stanowiły wystarczający powód, żeby nie wychodzić z domu. Wciąż byłam przeziębiona, a każda z tych infekcji kończyła się u mnie zapaleniem oskrzeli/płuc lub anginą, mnóstwem antybiotyków- w sumie niewiele pomagających, bo wiedziałam, że to i tak powróci.

Szczerze mówiąc, wtedy zupełnie nie łączyłam tych dwóch rzeczy –problemów natury wewnętrznej z fizycznym dyskomfortem, który odczuwałam prawie nieustannie. Moim stałym towarzyszem stał się potworny lęk o to, że nie zasługuję na nic, że ktoś w końcu to odkryje i ujawni się jaka jestem mała i marna, ukaże się to kim naprawdę jestem. Przestałam zajmować się innymi rzeczami - tak bardzo się bałam!!! Czułam jednocześnie coraz silniej, że jeśli komukolwiek o tym nie powiem, przerodzi się to w jakąś naprawdę poważną chorobę. Pomyślałam, że zwrócę się z tym do psychologa, wątpiłam jednak w pomoc zwykłej rozmowy.


DOWIEDZIAŁAM SIĘ O UZDROWICIELU


W tym właśnie czasie moi rodzice dowiedzieli się od znajomych, że istnieje osoba, która uzdrowiła ich synka z jakiejś poważnej choroby, a jest to uzdrowiciel duchowy pan Stanisław Kwasik z Zamościa. Od razu poczułam, że muszę jechać- choćby po to, żeby tylko sprawdzić, kto to jest i co tam będzie - podejrzewałam, że mój problem, tak jak moja osoba, pewnie nie jest wart rozpatrywania, jednak coś kazało mi spróbować.

Teraz myślę, że to COŚ nie mogło doradzić mi lepiej… jednak wtedy byłam załamana: co to w ogóle będzie, a jeśli nie będę umiała nic powiedzieć? Jeśli ten człowiek stwierdzi, że niepotrzebnie przyjechałam, jeśli okażę się niewarta nawet tego przyjazdu? Czekałam więc jak na szpilkach, prawie zemdlałam ze strachu jak wchodziłam do gabinetu. Pomyślałam, że Pan Stanisław chyba to dostrzegł, bo był bardzo miły i sympatyczny - a tak spokojny, że szybko uspokoiłam się.


POCZUŁAM PRZYJEMNE CIEPŁO


Kiedy położyłam się na leżance i zamknęłam oczy, poczułam najpierw dziwne, przyjemne ciepło, które zaczęło ogarniać mnie niby fale, coraz silniejsze i jaśniejsze - płynące z tej strony, gdzie siedział pan Stanisław. Poczułam się cudownie - w tej przedziwnej złocistej światłości, którą zostałam otoczona już na początku, miałam wrażenie, że opuszcza mnie zewnętrzna powłoka strachu, kompleksów i niepokoju, którą czułam jeszcze chwilę wcześniej. Szczerze mówiąc przekroczyło to wszelkie moje oczekiwania; myślałam, że może ten ktoś zajmie się wypytywaniem mnie o wszystko, a ja umrę ze strachu, bo nie będę umiała dać satysfakcjonującej odpowiedzi – prawda okazała się taka, że w czasie przyjemnej, naturalnej rozmowy z miłym i całkowicie LUDZKIM człowiekiem –czułam, że opadają ze mnie jakieś okropne sieci, więzy, w które byłam uwikłana, sama tego nie podejrzewając! Przez cały czas czułam miłe ciepło, które płynęło przez moje ciało, ale nie tylko - ono ogrzewało i rozświetlało każdy skrawek mojej istoty. Miałam wrażenie, że jednoczę się, że wypełnia mnie czysta, nieskażona jasność i nagła świadomość – przecież jestem kobietą, zgrabną, piękną. Teraz ujrzałam to tak wyraźnie. Chwilami czułam fizycznie, jakby jakieś ograniczenie trzymało mnie bardzo silnie - gdy jednak tylko to wypowiedziałam, odchodziło, a światło stawało się jeszcze silniejsze, a ja... dziwnie mocna, pewna i radosna. Najpierw tak bardzo się wstydziłam, a pod koniec nie chciałam w ogóle odchodzić – bo myślałam, czy kiedy wrócę do swojego domu, świata – czy coś ulegnie zmianie?


PROBLEMY ZOSTAŁY W INNYM ŚWIECIE


Kiedy jednak wyszłam, odniosłam wrażenie jakby moje problemy zostały w innym świecie – dla mnie po prostu one już nie istniały. Po kolejnych dniach przekonałam się, że ta moja zmiana jest głęboka i prawdziwa. Rzeczy wokół niby nie uległy przemianie, ludzie też… ale JA jej uległam!!! Bogatsza o radość , która mnie wypełniła – poczułam nagle, że wszystko, co wcześniej wydawało mi się ciężkim przymusem – rozmowy z ludźmi, spotkania i konfrontacja ze światem zewnętrznym- stało się dla mnie całkiem przyjemnym zadaniem!

Z perspektywy lat mogę stwierdzić, że efekty mojego spotkania z Panem Stanisławem są niesamowite: sukcesy w szkole, ukończyłam studia wyższe, teraz też w pracy – i co najważniejsze zachwyt, który widzę w oczach otaczających mnie osób, to, że mogę i potrafię dzielić się z nimi moją wizją świata, iż nawet nieznajome osoby uśmiechają się do mnie na ulicy, twierdząc, że jestem otoczona blaskiem! Nabrały go też moje obrazy, które znowu maluję z przyjemnością, większą niż kiedykolwiek. Przypomniało mi się, ile mam zainteresowań, pasji, które realizuję odkrywając przy okazji nowe – bo jak się okazało, jeśli już raz człowiek został otoczony tak cudownym Światłem, ukazują się mu wciąż nowe możliwości i szanse. Nie pamiętam już zupełnie o chorobach, grypach – kiedy raz byłam przeziębiona, nawet tego nie zauważyłam, bo TO po prostu od razu zniknęło! Takie rzeczy jak ból, lęk, nawet zazdrość i złość, które wcześniej towarzyszyły mi bezustannie, nie są już nawet cieniem tych dawnych emocji, bez problemu zastępuję je radosnym spostrzeżeniem, że one przecież mnie już nie dotyczą!!! Codziennie czuję, jakbym budziła się do życia dzięki Światłu, którego przecież zawsze szukałam, a teraz widzę Je przed sobą - i w sobie. Dzięki Panu, Panie Stanisławie – czuję, że odnalazłam własną drogę – i co najważniejsze – siebie samą. Dziękuję.

DOMINIKA


Piętnaście już lat piszę w „Uzdrawiaczu” i można by powiedzieć, zawsze o tym samym: jak energią duchową, Mocą Światła, pomóc drugiemu człowiekowi. Dominika przyjechała do mnie dwa razy, gdy była w klasie maturalnej, później zrobiła sobie czteroletnią przerwę, sama nie wie dlaczego. Myślę, że tak jak najczęściej bywa – skoro pomogło, to po co więcej. Dominika przyjechała do mnie jako pacjentka i problemy swoje rozwiązała. Nie miała jeszcze świadomości Drogi. Teraz ją ma, żałuje straconych lat, bez wątpienia byłaby dalej, czy może precyzyjniej – wyżej. Przed podjęciem terapii u mnie, można by powiedzieć, że miała problem ze zdrowiem psychicznym. Bez wątpienia żadnej choroby tu nie było. Jest ona bardzo wrażliwą osobą, a tacy „wrażliwcy” potrafią oblec się czernią nie wiadomo gdzie i kiedy. I takie właśnie tego mogą być efekty. Ta czerń manifestowała się w jej obrazach. To pierwsze ze mną spotkanie oczyściło ją z tej czerni, w to miejsce weszła Energia Światła... i jakie dała efekty. Jak mało nieraz potrzeba! Żeby zacząć iść Drogą Światła, niekonieczna jest od razu jej świadomość, czasami wystarczy zaufać Drodze.

STANISŁAW KWASIK

 
58. Jubileusz pracy uzdrowicielskiej Stanisława Kwasika PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

„UZDRAWIACZ”, marzec 2010 r.


JUBILEUSZ PRACY UZDROWICIELSKIEJ

STANISŁAWA KWASIKA


STANISŁAW KWASIK, współpracujący od 15 lat z redakcją „Uzdrawiacza”, obchodzi dwudziestolecie formalnej działalności uzdrowicielskiej. Ten zamojski terapeuta znany jest nie tylko w południowo-wschodniej Polsce, do jego gabinetu przybywają chorzy z całego kraju. Ściąga ich wieść o skuteczności tego uzdrowiciela, potrafi bowiem usunąć najcięższe schorzenia. Usuwa dolegliwości ciała i ducha, działa na wyższych poziomach energetycznych. Z okazji tego jubileuszu „Uzdrawiacz” przeprowadził z uzdrowicielem nie całkiem świąteczny wywiad.

-Jakie były początki Pańskiej działalności?

Gabinet założyłem 1 lutego 1990 r. i początkowo nosił on nazwę Gabinet Psychotroniczny, a obecnie Szkoła Rozwoju Duchowego. Obchodzę zatem jubileusz dwudziestolecia prowadzenia zarejestrowanej działalności uzdrowicielskiej, a gdy dodamy do tego jakieś 10 lat amatorskiego uzdrawiania i zajmowania się radiestezją, to należałoby mówić o trzydziestoleciu. Pierwsze istotne osiągnięcie, jakie pamiętam, to uzdrowienie z niepłodności w 1983 r. Współpracę z „Uzdrawiaczem” rozpocząłem 15 lat temu artykułem „Matka jako medium”.

-Jak się Pan określa jako uzdrowiciel?

Początkowo - w swoim uzdrawianiu - określałem siebie jako psychobioenergoterapeutę, później zacząłem ewoluować w stronę mistyki, uzdrawiania Światłem. Stoję na stanowisku, że każdy człowiek, przez całe życie, powinien rozwijać się duchowo, i to nie deklaratywnie – co, niestety, najczęściej się dzieje - ale realnie. Rozwój duchowy to wchodzenie na coraz to wyższe poziomy wibracji. Im wyżej, tym wyższa wibracja, żar, bliżej Światła, tam są: miłość, dobro, wolność, szczęście, piękno, zdrowie, ufność, pokora, mądrość, sprawiedliwość, równowaga fizyczna, psychiczna i duchowa. I na odwrót, im niżej, tym niższa wibracja, bliżej Zła, gdzie są: czerń, okrucieństwo, chciwość, choroba, cierpienie, głupota, pycha, podejrzliwość, żądze, ograniczenia. Gdyby tak znacząco - z dnia na dzień - podnieść wibracyjnie całe społeczeństwo, to okazałoby się, że można zamknąć od razu połowę szpitali, zakładów karnych, zwolnić połowę policjantów i to nie z tego powodu, że nie ma na te cele pieniędzy, ale dlatego że ludzie byliby zdrowsi i lepsi, żyliby znacznie dłużej i to bez chorób, nałogów, dodatkowo w szkołach można by o połowę podnieść poziom nauczania, gdyż dzieci byłyby lepsze i intelektualnie bardziej rozwinięte. Byłby to więc skok cywilizacyjny. Tego od razu się nie zrobi, należy mieć jednak świadomość, w którą stronę należy podążać. Gdyby tak od pokoleń ludzkość pracowała nad swoim rozwojem duchowym, to dzisiaj przychodziłyby na świat piękne dzieci, pełne miłości i mądrości, i byłoby właśnie to o czym mówię, a tak to kiedyś trzeba zacząć, więc róbmy to już teraz.

NALEŻY KAŻDEGO PRZEPRACOWYWAĆ!

-W jaki sposób można tego dokonać?

Należy przepracowywać każdego we wszystkich okresach jego życia: - przed poczęciem, chodzi tu o poprzednie wcielenia, a także o kod genetyczny, o przodków, bo każdy z nich coś wnosi do naszego życia. Jak podniesiemy przodków na wyższy poziom wibracji, to od razu będziemy mieli lepszy kod genetyczny, jak usuniemy z niego program chorób, to przestaniemy chorować ich chorobami, i mieć ich przyzwyczajenia, pragnienia, nałogi. Następnie należy przepracować poczęcie. Chodzi o to, żeby dusza zeszła już jako wyższa świadomość, żeby swoich negatywnych zaszłości nie odpokutowywała tu na ziemi w cierpieniu, ale rozwijała się w Świetle Boskiej Miłości, w szczęściu. Następnie należy przepracować przeżycia z łona matki i okołoporodowe. W łonie dziecko żyje i swoimi problemami, i matki. Jest tam ciasno, duszno, matka przez pępowinę, a później w czasie karmienia piersią, przekazuje dziecku nie tylko pokarm w rozumieniu jedzenia, ale i emocje, nakazy, ograniczenia.

-Przecież to jest fizjologia!

No dobrze, weźmy dla przykładu ułożenie embrionu, kolanka podciągnięte pod brodę, kręgosłup wygięty w pałąk, to daje zdrętwienie dziecku, ale też naprężenie ciała u dorosłego człowieka. To jest od razu podpowiedź dla kręgarzy, jak usuną tę przyczynę, to będą mieli lepsze wyniki. W łonie i w czasie porodu jest też i patologia. Wszystkie urazy ciążowo-porodowe, podduszenia, niedotlenienia, podtrucia, lęki, itd. powinny być od razu odreagowane. Porażenie mózgowe to niekoniecznie musi być coś uszkodzonego trwale, tu najczęściej jest pamięć zdarzenia, którą powinno się usunąć jak najszybciej, aby dziecko mogło się normalnie rozwijać.

-Przypomina mi się Pańska metoda, którą opisał Pan w „Uzdrawiaczu”, w artykule „Matka jako medium”.

To wyjątkowo skuteczna metoda. W czasie takiego seansu matka wczuwa się w swoje dziecko i je przepracowuje. Nikt tego tak dobrze nie zrobi jak właśnie matka, chociażby dlatego, że ona dobrze wie, co przeżywała w czasie ciąży i porodu, i co doświadczało jej dziecko, jak się chowało, na co chorowało. Matka jest połączona z dzieckiem silnie energetycznie, stąd jej ta nieuświadamiana wiedza o dziecku.

Życie niesie z sobą wiele przeżyć, są wśród nich urazy psychiczne, które wcześniej nieodreagowane, później same znajdą sobie ujście w postaci choroby. Miałem przed laty pacjentkę, która przyjechała do mnie z rakiem piersi. Była już po biopsji, za dwa tygodnie mieli jej odjąć pierś. Położyła się na leżance i mocno płakała nad swoim losem. Po dwóch godzinach guza już nie było. Ten guz był materializacją jej ciężkiego życia. Dwóch mężów alkoholików zrobiło swoje. Ona była dobrą kobietą, zło zostało jej narzucone, dlatego tak bardzo łatwo nastąpiło uzdrowienie.

CHCIAŁBYM PRACOWAĆ ZE ZDROWYMI

-Ale pracuje Pan nie tylko z chorymi?

Zdarza się, że pracuję ze zdrowymi i chciałbym aby takich było więcej. Ze zdrowymi dlatego, żeby nigdy nie chorowali. A jak będą mieli 100 lat i będą zdrowi, to sobie może pomyślą, że miałem rację. Przecież choroba rozwija się latami, zanim ujawni się na poziomie fizycznym, w tym czasie niszczy ciała subtelne, dlaczego nie wyjść naprzeciw i nie zlikwidować jej w zarodku?! Weźmy na przykład kobietę, która - ze swej istoty - musi być piękna. Pisałem o tym już w „Uzdrawiaczu”. Jeśli czuje się brzydka, wiekowa, to jest nieszczęśliwa, ucieka w choroby. Na nic zdaje się tu wszelkie leczenie, czy uzdrawianie. Zawsze każę kobiecie postawić sobie – w czasie seansu - w skali szkolnej, stopień za atrakcyjność. Najczęściej słyszę dwójka, trójka, choć bywają oceny mniej niż zero, rzadko piątki, nie mówię już o szóstkach. Ta niska ocena wynika z kodu genetycznego i wychowania, gdzie cielesność to wstyd, grzech, nieobyczajność i lęk przed oceną. Na ciele - na poziomie energii – jawi się to ograniczenie jako skorupa, która daje od razu określone naprężenia na kręgosłup, klatkę piersiową (gorset), stawy – głównie staw biodrowy. Gdy ją zdejmę, to nie tylko ciało rozluźnia się, ale jego samoocena jest o dwa, trzy stopnie wyższa. Zdarza się, że tę samoocenę, z jedynki na szóstkę, podnoszę ciągu 15 minut. I w zasadzie jest to 50 procent terapii kobiety. Starsze panie, które w swoim widzeniu siebie, mają trochę więcej lat, muszę przeprogramować na młode, bo one już w swoim programie mają: zwracać na siebie uwagę poprzez choroby. I jak to się dzieje, że gdy je przepiszę na młode, to zdrowieją?! Graniczne jest tu 40 lat, pokazuje się tu trumna jako znak, że już czas zacząć chorować, bo przecież na coś trzeba umrzeć. Wszyscy powinni być przeprogramowani na młodych, czyli poniżej czterdziestki.

-Można powiedzieć, że oni sami się uzdrawiają?

Właśnie. Wchodzenie na wyższe poziomy wibracji to uzyskanie również mocy uzdrowicielskiej. Z definicji: każdy człowiek staje się w ten sposób uzdrowicielem, dla siebie i innych. Energia z poziomu Światła jest wszechpotężna, im wyżej, tym piękniejsza. Posyłam energię na odległość, następują uzdrowienia, giną wirusy HIV, HPV, HBs, grypy, mięczaka zakaźnego i inne.

-Chciałbym w tym miejscu Panu podziękować za artykuły pisane dla „Uzdrawiacza”. Pokazuje Pan w nich swój warsztat pracy, bez żadnego ukrywania, kreuje Pan uzdrowicielską rzeczywistość.

Staram się, choć nie wszystko da się opisać, gdyż wiedza mistyczna z wyższych poziomów jest hermetyczna, a nieprzygotowany człowiek ją odrzuca. Dlatego chętnie pracuję z uczniami, którzy krok po kroku tę wiedzę przyjmują, wtedy jest ona dla nich oczywista, a przy tym rozwijają się i stają się uzdrowicielami.

-Jak widzę, powstaje zatem szkoła myśli uzdrowicielskiej Stanisława Kwasika. Serdecznie dziękuję, i życzę dalszych sukcesów uzdrowicielskich.

 

Rozmawiał: Stanisław Leśny


 
57. Energią w grypę PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

UZDRAWIACZ”, luty, 2010 r.


ENERGIĄ W GRYPĘ


Grypa to jedna z najpoważniejszych chorób zakaźnych. Powoduje ją wirus grypy. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) rocznie na grupę - na całym świecie - zachorowuje ok. 100 milionów ludzi, z czego od 500 tys. do 1 miliona umiera. Groźne są jej powikłania. Rozróżniamy tzw. zwykłą grypę sezonową oraz wielkie epidemie grypy (pandemie), które mają swoje nazwy. Niedawno mieliśmy ptasią grypę, teraz mamy świńską, a szykuje się już kozia – gorączka Q, która rozwija się w Holandii. Szczepionki niby są, ale ze szczepieniami różnie bywa. Trwa spór o ich skuteczność i skutki uboczne. WHO przewiduje, że pandemia grypy A/H1N1 może nie zostać opanowana przed rokiem 2011, a wirus ten może mutować, dlatego konieczne jest zachowanie czujności.

Tymczasem, idąc drogą rozwoju duchowego, doszedłem do takiego poziomu, że energią na odległość mogę zniszczyć wirusy. Potwierdziły to moje uzdrowienia. A jeśli tak, to co mogłem, czy wręcz musiałem w takiej sytuacji zrobić? Według mnie, napisać list do minister zdrowia, informując ją o moich możliwościach, wiedząc... że i tak nie przyjmie mojej propozycji. Po miesiącu otrzymałem odpowiedź, oczywiście odmowną. List do minister zdrowia wysłałem pocztą elektroniczną, teraz przekazuję go, wraz z odpowiedzią - do wykorzystania - Redakcji „Uzdrawiacza”. Ludzie nie muszą umierać na grypę i jej powikłania, tylko dlatego, że jakaś grupa zawodowa czuje się właścicielem ludzkiego zdrowia. Ważna jest świadomość społeczna, konieczne jest dotarcie z informacją do jak najszerszych kręgów.

Jeśli ktoś z Państwa zachoruje na ciężki przypadek grypy i zechce skorzystać z mojej pomocy, to proszę nie telefonować do mnie i nie pytać, czy pomogę, bo to tylko strata czasu. Od razu pocztą elektroniczną proszę wysłać mi zdjęcie, a ja natychmiast poślę energię. Nie twierdzę, że wszyscy od zaraz będą zdrowi, bo to dopiero musi się okazać, ale jak znam swoją praktykę, to najczęściej zdumionym jestem ja sam, że tak pięknie poszło. Rzecz jasna, jak potwierdzicie Państwo moje uzdrowienie i opiszecie, jak ono przebiegało, to nie tylko będzie mi miło, ale też będę miał argumenty na opornych.

STANISŁAW KWASIK


KORESPONDENCJA STANISŁAWA KWASIKA Z MINISTERSTWEM ZDROWIA


Zamość, dn. 06 grudnia 2009 r.

MINISTER ZDROWIA

PANI EWA KOPACZ

WARSZAWA


Szanowna Pani Minister!


Od 20 lat prowadzę Szkołę Rozwoju Duchowego. Wejście na wyższe poziomy rozwoju duchowego, uzyskanie wysokiego poziomu wibracji, niesie ze sobą również zdrowie, a także moc uzdrowicielską. Na mojej stronie internetowej opisuję przypadki moich uzdrowień, są tam też artykuły poświęcone uzdrowieniom z chorób wirusowych: „Energią w wirusa”, „Energią w wirusa – część II”, „W sprawie AIDS”, „Energią w mięczaka”. Wszystkie uzdrowienia z chorób wirusowych dokonywałem na odległość.

Obecnie mamy pandemię grypy. Tak się składa, że osoby, z którymi współpracuję od lat, znają moje możliwości i jak tylko pojawiła się grypa w ich rodzinach, od razu zgłosiły się do mnie o pomoc. Mam takie dwa przypadki i je opiszę.

Pierwszy przypadek: Telefonuje do mnie przed kilkoma dniami pacjentka z Chełma, ok. godz. 23.00, i prosi o pomoc. Jej ośmioletnia córka ma 39 stopni gorączki, jest bardzo chora. Posyłam energię Na drugi dzień, też tak późno, dzwoni i mówi, że energia podziałała, córka rano, bez gorączki, wyskoczyła z łóżka jak skowronek, ale 39 stopni ma druga, trzynastoletnia córka. Posłałem energię. Na następny dzień dzwoni i mówi, że druga córka jest już zdrowa, ale ona sama zachorowała i ma 38,5 stopni gorączki. Też posłałem energię. Dzisiaj, tj. 6 grudnia, rozmawiam z nią, aby mieć jak najświeższy obraz sytuacji. Pytam ją, czy była u lekarza, mówi, że nie, bo w poczekalni przychodni można też nie wiadomo czym się zarazić, a tak wszystkie trzy są w zasadzie zdrowe, tylko córki lekko podkaszlują i chce już je do szkoły posłać. Dodam, że młodsza córka ma zespół Downa, tu nie może być mowy, że zadziałała sugestia.

Drugi przypadek: Dzwoni do mnie pacjentka z Gorzowa Wlkp. i prosi o pomoc dla córki i wnuczka mieszkających w Niemczech, przedstawiam oświadczenie, które mi przysłała. Oto ono:

Oświadczenie!

Moja córka zachorowała na nową grypę A/H1N1 i w dodatku na jej groźniejszą odmianę, która dotyka dziesięciu na stu chorych. Dzięki Pana pracy energiami jej zdrowienie następuje wyjątkowo szybko, jest zaskoczeniem dla lekarza. Chciałabym, aby o tym dowiedzieli się inni, którzy być może mogą potrzebować podobnej pomocy. Na północy Niemiec, gdzie mieszka moja córka, zachorowalność na nową grypę była duża, zamknięto szkołę, był też śmiertelny przypadek, zmarła młoda, trzydziestojednoletnia kobieta.

W domu mojej córki pierwszy zachorował jej mąż, który był szczepiony na normalną grypę. Infekcję wirusową przechodził bez powikłań i nie miał robionych badań na rodzaj wirusa.

Po tygodniu zachorował ich sześcioletni synek. Miał wysoką gorączkę do 39 stopni i skarżył się na ból brzuszka. Lekarz pediatra przeprowadził badanie i stwierdził zakażenie wirusem –A/H1N1 . Za trzy dni zaczęło córkę boleć gardło, ale czuła się względnie dobrze, opiekowała się mężem i dzieckiem. Synek mimo podawanych leków nadal nie jadł i skarżył się na ból brzuszka. Na piąty dzień postanowiła pójść jeszcze raz z dzieckiem do lekarza. Lekarz pediatra zajął się dzieckiem, ale zaniepokoił go wygląd matki i wysłał ją od razu do lekarza rodzinnego. Okazało się, że ma wysoką gorączkę i zapalenie płuc, a jej stan z godziny na godzinę zaczął się pogarszać. Badanie potwierdziło zakażenie wirusem A/H1N1.

Po powrocie od lekarza córka zaraz zadzwoniła do mnie. Usłyszałam w słuchawce przerażony, zrozpaczony głos córki: Mamo, mam świńską grypę, wszystko mnie boli, nie mogę oddychać, duszę się! To była prośba o pomoc, o cud. I cud się zdarzył. Nagle uświadomiłam sobie, że jest jeszcze ktoś kogo mogę poprosić o pomoc. To Pan Stanisław Kwasik z Zamościa! Przecież jego energia pomogła już chorym na AIDS, zarażonym HPV. Wysłałam e-mailem zdjęcie córki i jej synka z prośbą o pomoc. Odwrotna odpowiedź była:-już pomagam! Już po pierwszej nocy spadła gorączka, a na drugi dzień, w czasie wyznaczonej po 48 godzinach kontroli, lekarz, gdy zobaczył córkę, nie wierzył własnym oczom, że to ta sama osoba i bardzo się dziwił. Zbadał płuca, które o dziwo były prawie czyste! Zalecił brać nadal antybiotyk, lecz córka nie musiała leżeć, mogła chodzić po domu. Energię otrzymał też mój wnuczek i następnego dnia ból brzuszka minął już bezpowrotnie, wrócił apetyt, zaczął jeść i odzyskał swoją dawną energię.

Moja mama, gdy jej przekazałam, jak szybka nastąpiła poprawa zdrowia jej wnuczki, nie mogła uwierzyć, stwierdziła: to niemożliwe! Wszyscy są teraz dobrej myśli. Nie znajduję słów by wyrazić wdzięczność i podziękować Panu. Niesamowite, jak ogromną ma Pan moc, aby pomagać innym. Udowodnił Pan, że niemożliwe jest możliwe! Chciałabym powiedzieć innym jak wiele moja rodzina zawdzięcza Panu.

Z wyrazami szacunku i wdzięczności

Bogusława


Od kilkunastu lat próbuję wykazać na forum oficjalnym skuteczność moich metod uzdrowicielskich, niestety, bezowocnie. Moimi pacjentami bywają również lekarze, prywatnie przyznają mi rację i potwierdzają moją skuteczność, natomiast służbowo nie wolno im ze mną współpracować. W środowisku lekarskim w tym względzie panuje silny ostracyzm. Jedna z lekarek powiedziała mi, że zabrania tego „Kodeks etyki lekarskiej”, i że w związku z tym mogliby stracić uprawnienia lekarskie. Problem w tym, że ludzie umierają, teraz mamy pandemię grypy, ja mam świadomość swojej skuteczności, a zarazem jestem bezradny. I czy w takim razie jest to kodeks etyki, czy może raczej kodeks antyetyki?! Nie będę dalej tego wątku rozwijał, gdyż nie chodzi tu o jakieś żalenie się, ale o podjęcie uzdrawiania.

Jak widzę to uzdrawianie od strony technicznej? Trudno tu mówić o uzdrawianiu wszystkich chorych z grypy, bo ich może być dziesiątki, setki tysięcy. Należałoby raczej mówić o ciężko chorych. Otrzymałbym ich zdjęcia pocztą elektroniczną i od razu podjąłbym uzdrawianie. Szczegóły są, rzecz jasna, do uzgodnienia. Ja zgłaszam moją gotowość do niesienia pomocy chorym.

Z wyrazami szacunku

Stanisław Kwasik


ODPOWIEDŹ MINISTERSTWA


Warszawa, 5-01-2009


MINISTERSTWO ZDROWIA

Departament

Organizacji Ochrony Zdrowia

MZ-OZJ-079-19943-1/DM/10

Pan

Stanisław Kwasik

Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.



W odpowiedzi na e-maila przesłanego w dniu 7 grudnia 2009 r. w sprawie leczenia grypy A/H1N1 proszę o przyjęcie następujących wyjaśnień.

Minister Zdrowia odpowiada za organizację systemu ochrony zdrowia. Natomiast kwestie profesjonalnych technik leczenia są w gestii towarzystw medycznych. Nowe metody leczenia powinny być uznane przez środowisko medyczne w danej dziedzinie.

Ponadto w kwestii propagowania medycyny orientalnej/niekonwencjonalnej Minister Zdrowia opiera się tylko na medycynie opartej na dowodach naukowych.

Piotr Warczyński

Dyrektor

Departamentu Organizacji Ochrony Zdrowia


OD REDAKCJI

STANISŁAW KWASIK jest znanym i skutecznym uzdrowicielem. Często jednak chciałby pomóc większej liczbie osób, nie tylko tym, którzy się do niego bezpośrednio zgłaszają. Stąd szuka pomocy w instytucjach powołanych do leczenia ludzi. Tym razem koresponduje z Ministerstwem Zdrowia, w interesie ludzi chorych. Otrzymał odpowiedź, co prawda negatywną, ale w całej sprawie, to jest niezwykle pozytywne, że jego memoriał dotarł do świadomości ministerialnych urzędników i został przeanalizowany. Jaskółka nie czyni wiosny, ale to zdarzenie może być zwiastunem współpracy medycyny klasycznej z niekonwencjonalną.

STANISŁAW LEŚNY

 
<< pierwsza < poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna > ostatnia >>

Strona 4 z 16