Podziękowania

 

PODZIĘKOWANIE AGNIESZKI

 

Proszę zamieścić na stronie www moje podziękowania w związku z wizytą całej naszej rodziny u Pana w Zamościu. Wróciliśmy bardzo zmęczeni, wielogodzinnym przerabianiem blokad i destrukcyjnych emocji oraz podróżą. Ale zdziwieni jesteśmy, że każdy z nas jest taki wewnętrznie spokojny, że nie kłócimy się, jak to zwykle bywało o nawet najmniejszy drobiazg. Każdy z nas zostawił w Zamościu wiele blokad i poczuł się lżejszy, spokojniejszy, silniejszy i lepiej nastawiony do życia. Jednocześnie wszyscy mamy świadomość, że to nie koniec pracy nad sobą i jedną wizytą nie da się "załatwić" całego życia i sprawić, żeby było idealnie. Ale najważniejsze, że pojawiło się światło, że wiele spraw udało się wyjaśnić. I taka myśl, że w Zamościu jest człowiek, który nam zawsze pomoże i wesprze jest bardzo krzepiąca i daje człowiekowi oparcie. Na pewno do Pana za jakiś czas przyjedziemy znowu. Bardzo chcemy pracować nad sobą i coraz pełniejszym, bardziej satysfakcjonującym, zgodnym życiem.

Agnieszka



Podziękowanie Agnieszki PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

Proszę zamieścić na stronie www moje podziękowania w związku z wizytą całej naszej rodziny u Pana w Zamościu. Wróciliśmy bardzo zmęczeni, wielogodzinnym przerabianiem blokad i destrukcyjnych emocji oraz podróżą. Ale zdziwieni jesteśmy, że każdy z nas jest taki wewnętrznie spokojny, że nie kłócimy się, jak to zwykle bywało o nawet najmniejszy drobiazg. Każdy z nas zostawił w Zamościu wiele blokad i poczuł się lżejszy, spokojniejszy, silniejszy i lepiej nastawiony do życia. Jednocześnie wszyscy mamy świadomość, że to nie koniec pracy nad sobą i jedną wizytą nie da się "załatwić" całego życia i sprawić, żeby było idealnie. Ale najważniejsze, że pojawiło się światło, że wiele spraw udało się wyjaśnić. I taka myśl, że w Zamościu jest człowiek, który nam zawsze pomoże i wesprze jest bardzo krzepiąca i daje człowiekowi oparcie. Na pewno do Pana za jakiś czas przyjedziemy znowu. Bardzo chcemy pracować nad sobą i coraz pełniejszym, bardziej satysfakcjonującym, zgodnym życiem.

Agnieszka

 
Podziękowanie Jolanty D. PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   



PODZIĘKOWANIE JOLANTY D.

 


I znowu mi pomogłeś, jak Ty to robisz to tego nie wiem. Oczywiście cud się jeszcze żaden nie stał, bo to nie na tym polega, ale subtelna pomoc ze wskazaniem obrania właściwej drogi. Dziękuję. A to list , który powinnam napisać już bardzo dawno i dużymi literami.

Do gabinetu Pana Kwasika udałam się kilkanaście lat temu, załamana z powodu wielu niepowodzeń: moje małżeństwo na rozdrożu, w pracy zagrożona, w domu konflikt z rodziną i chory synek. Pan Kwasik wziął się za te moje problemy bardzo solidnie, jego alternatywne sposoby leczenia są bardzo skuteczne; ważne, że pomaga i służy dobremu. Pamiętam jego słowa, zawsze to robił subtelnie i nigdy nie oskarżał. Mówił: duma! duma jest wadą, mówił rodzina! rodzina jest najważniejsza, za wszelką cenę ratuj rodzinę. ale to nie było takie proste. Miał rację, ale nie wiedział wszystkiego, nie znał historii mojego małżeństwa, wcześniejszego życia, nie wszystko mu powiedziałam.

Moja pierwsza miłość, którą przeżyłam bardzo boleśnie, rodzicom on "nie pasował". Wtedy pojawił się ktoś inny, którego szybko zaakceptowali. To działo się jakby poza mną i było życiową pomyłką. Takie wybory mają wielki wpływ na dalsze życie. Ludzie różne rzeczy robią z przypadku, z niewiedzy, pochopnie i bez zastanowienia. Dobrze jest jak jest Ktoś kto w porę wysłucha, zrozumie i mądrze doradzi, doda otuchy i człowiek poczuje się silniejszy, i wtedy bierze się w garść, i pracuje nad sobą. Właśnie to mnie spotkało u Kwasika. Systematyczna praca nad sobą nad swoimi myślami. Wyciągnął mnie z depresji, zaczęłam normalnie żyć, nabrałam pewności siebie, stałam się silniejsza, zaczęłam realizować cele i mieć plany na przyszłość.

Nawet gdy już przestałam chodzić na terapię, on gdzieś tam zawsze się pojawiał, jako ta dobra myśl. Dużo się dzieje w moim życiu, ale zawsze udaje mi się spaść jak kot na cztery łapy, a odnośnie kota to przecież to on pojawił się podczas pierwszych seansów i wizualizacji u Pana Kwasika, może to wariactwo, ale tak było. Kot wyszedł ze mnie, a ostre pazury czułam wyraźnie. Mój kochany kot z dzieciństwa, tego kota utopiliśmy ze starszym o 6 lat bratem za to, że zjadł nasze małe króliki - wtedy z naszej strony to było bestialstwo. Jak można w tym wieku zrobić coś takiego, ale my zrobiliśmy to. Teraz to jeszcze nagrywają takie rzeczy na telefonach komórkowych.

Moje dzieciństwo, mimo że nie zawsze było wspaniałe, przerobiliśmy całe z Panem Kwasikiem od poczęcia po wiek dojrzały. To jak dogłębne czyszczenie złogów i zniekształceń, usunięcie blokad. Cały czas nad sobą pracuję. Czasem się potykam, ale zaraz podnoszę i znowu do pracy, to jest praca nad sobą. Do tej pory nie miałam sposobności podziękować, ale ostatnio musiałam znowu trafić do Pana Stanisława Kwasika.

Dziękuję i jestem naprawdę wdzięczna.

Jolanta.D.


 
Podziękowanie B. Nowickiej PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

16 stycznia 2011r.


Szanowny Pan Stanisław Kwasik

Uzdrawiający Światłem

Zamość


Mój zięć ma obecnie 53 lata. Dziesięć lat temu miał bardzo poważny wypadek na motocyklu. Kilka miesięcy był w szpitalu, przeszedł wiele skomplikowanych operacji. Uratowano mu życie, ale nie odzyskał pełnego zdrowia - stał się inwalidą. Krótko po tym zachorował na cukrzycę typu II. Ograniczona sprawność ruchowa i zła przemiana materii spowodowały, że przybyło mu kilogramów, zrobił się otyły i ociężały. Przy cukrzycy odporność na infekcje jest bardzo niska, często więc był przeziębiony i chorował. Pół roku temu po raz pierwszy przeszedł infekcję spowodowaną bakterią streptococcus. Paciorkowiec ropny wywołał na jego prawej nodze w okolicy kolana różę. Tę infekcję dało się szybko opanować antybiotykami. Sam przebieg choroby był w miarę łagodny. Niestety, stał się podatny na ten rodzaj bakterii, a być może jego organizm nie uwolnił się całkowicie od tego paciorkowca. Stał się jego nosicielem. W wyniku długotrwałej cukrzycy skóra staje się podatna na zakażenia.

Teraz wystarczyło uszkodzenie skóry pod dużym palcem prawej stopy, by róża znów wystąpiła na prawej nodze. Tym razem na całym podudziu, od kolana do kostki, wystąpiły ogromne pręgi, jak po oparzeniu pokrzywą, mocno czerwone, piekące, bolesne z ciemnymi punktami. Zięć miał na zmianę dreszcze, wymioty i wysoką temperaturę do 40 stopni C. Lekarz zobaczywszy stan chorego chciał od razu skierować go na leczenie do szpitala. Nie ukrywał, że ta infekcja jest tym razem bardzo poważna i może doprowadzić do utraty nogi. Zięć wybłagał u lekarza zgodę, by spróbować leczenia najpierw w domu. Ma wielki uraz i lęk przed szpitalem od czasu swego wypadku i przykre wspomnienia z długiego pobytu w szpitalu. Lekarz ten kiedyś pracował w szpitalu i zrozumiał chorego. Przepisał antybiotyki i zgodził się na leczenie w domu. Mimo podawania zgodnie z zaleceniami leków gorączka nie spadała, ale utrzymywała się na poziomie 38 stopni C. Samopoczucie było nadal bardzo złe. Wtedy zrozpaczona córka zdecydowała się na trzeci dzień poprosić mnie o pomoc. Chciała, aby wspomóc chorego przekazem energii. Miałam jedną tylko myśl. Poprosić Pana Stanisława Kwasika o pomoc!

W Panu, Panie Stanisławie była nasza nadzieja. Świetnie poradził Pan sobie już niejednokrotnie z wirusami, czemu więc nie miał dać rady z bakterią, pomyślałam. Wysłałam szybko mailem zdjęcie z prośbą. I nie zawiodłam się. Już następnego dnia gorączka spadła, temperatura na stałe wróciła do normy. Łydka przestała piec, a pręgi z koloru mocno czerwonego stały się bledsze. Rana pod dużym palcem stopy pięknie się zagoiła. Samopoczucie było coraz lepsze. Przed wizytą kontrolną u lekarza zięć wziął prysznic, co spowodowało, że skóra na łydce popękała i porobiły się rany, ale były czyste, bez ropy.

Lekarz potwierdził, co sami już wiedzieliśmy, że zięć wraca do zdrowia, że wszystko jest na dobrej drodze. Wieczorem córka zawinęła mężowi rany tylko bandażem, bo nie miała żadnych opatrunków z lekami. Największe było jej zdziwienie, gdy rano po zdjęciu bandaży okazało się, że rany przez jedną noc się zagoiły. Wiadomo przecież jak trudno goją się rany u chorych na cukrzycę. To był najlepszy dowód, że organizm zwalczył bakterię. Noga została uratowana. Zięć jest teraz świadomy grożącego mu niebezpieczeństwa. Musi więc bardziej uważać, by się nie skaleczyć i bardziej dbać o same stopy i - w ogóle - o kończyny dolne, do których, z racji długotrwałej choroby, jest już upośledzony dopływ krwi tętniczej i są też już uszkodzenia nerwów.

Przeżycia mojego zięcia potwierdziły jak wiele może zyskać chory dzięki współpracy medycyny konwencjonalnej z niekonwencjonalną. Inna rzecz, że jest Pan wielkim i niezwykłym uzdrowicielem. Pana oddanie i zaangażowanie w pracę uzdrowicielską sprawiło, ze zostały wzmocnione siły obronne organizmu, co pozwoliło wyjść z choroby, której skutki mogły być nieodwracalne. W swoim imieniu i moich najbliższych, córki i zięcia, składam podziękowanie i wyrazy najwyższego szacunku dla Pana uzdrowicielskiej pracy. Warto było zaufać Panu, warto było do leczenia tradycyjnego wprowadzić uzdrawianie Światłem.

Jeszcze raz bardzo dziękuję.

B. Nowicka

 
Podziękowanie Bogusławy N. PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

18 sierpnia 2010 r.


PODZIĘKOWANIE BOGUSŁAWY N.

 


Niedawno moja córka, na własną prośbę otrzymała wypis ze szpitala. Opis rozpoznania był po łacinie, więc korzystając z pomocy przetłumaczyła co jej było. Przeraziła się, gdy zdała sobie sprawę jakiego niebezpieczeństwa uniknęła. Grzyb, który zagnieździł się w jej lewej zatoce szczękowej był szczególnie zjadliwy bo mógł - -nieusunięty w porę - zaatakować mózg i doprowadzić do śmierci. Przyznaję, gdy teraz to usłyszałam , bardzo znów się zdenerwowałam. Rozumiem też dlaczego, gdy się tylko dowiedziałam o problemach zdrowotnych Ewy, moja intuicja kazała mi szukać pomocy również u uzdrowiciela.

Poprosiłam znów Pana o pomoc dla mojego dziecka i się nie zawiodłam. Może w pierwszym okresie Pana praca nie zlikwidowała od razu grzyba, który praktycznie opanował już wtedy całą zatokę, ale pomogła córce całkowicie wyzdrowieć.

Lekarze się obawiali i ostrzegali, że często zdarza się powrót infekcji. Dlatego po zakończeniu leczenia przeprowadzono szczegółowe badania, które potwierdziły całkowite wyleczenie.

Sama operacja była trudna i wyczerpująca. Lewy policzek musiał być mocno odciągnięty hakami chirurgicznymi, co spowodowało, że po operacji cała lewa strona twarzy była mocno spuchnięta, powstały zgrubienia, stwardnienia i siniaki. Neurolog w pierwszym badaniu stwierdził uszkodzenie nerwu twarzowego! Po miesiącu jeszcze raz pod narkozą oczyszczono zatokę i założono nowe szwy. Cały czas córka była również pod Pana opieką, wysyłał jej Pan energię a jej stan zdrowia coraz bardziej i wyraźniej się poprawiał. Zeszła opuchlizna z policzka, oko znów było widoczne, lewa strona twarzy zaczęła przestawać być nieruchomą maską. Coraz wyraźniejszy i szerszy stawał się uśmiech, można było zmarszczyć nos.

Teraz, po trzech miesiącach uśmiech jest już piękny bo pełny! Stwardnienia na policzku rozeszły się, a zapadnięte miejsca zaczęły się wypełniać i są coraz mniej widoczne. Praktycznie na pierwszy rzut oka niewidoczne. To wszystko może jest błahe ale jak ważne dla młodej i pięknej kobiety, dla jej samopoczucia i dalszego życia.

Bez Pana pomocy nie wiem czy tak szybko córka wróciłaby do zdrowia. Przyczynił się Pan do zwycięstwa nad groźną chorobą. Nie zawsze pomoc jest tak spektakularna jak w przypadku pokonania wirusów. Tym bardziej więc Pana działanie i zaangażowanie zasługuje na szczególną wdzięczność moją i córki Ewy. Chcę chociaż słowami wyrazić naszą wdzięczność.

Bogusława

 
Bonus dla każdego chętnego! PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   



BONUS DLA KAŻDEGO CHĘTNEGO!

 

Bonus to premia, dodatkowy zarobek, a więc zysk, korzyść. Dla mnie takim właśnie bonusem w moim życiu było spotkanie z p. Kwasikiem. Korzystam więc z okazji i dziękuję serdecznie miesięcznikowi Uzdrawiacz, który to polecił mi właśnie tego terapeutę z Zamościa.

Na pierwszy wyjazd wybrałam sobie początek jesieni, ponieważ to moja ulubiona pora roku, a tym samym chciałam sobie dodać odwagi. Pojawiłam się z wieloma problemami zdrowotnymi i nie tylko. Byłam wtedy taka zestresowana, pogmatwana, zapętlona. Nie lubiłam siebie, ani nie akceptowałam. Dusiłam w sobie wiele sprzeczności, które były wynikiem mojego wychowania, moich poglądów na życie, wiarę. Popełniałam z tego powodu sporo błędów, w zależności od mojego samopoczucia. Raz byłam osobą mocno stąpającą po ziemi, to znowu rozchwianą emocjonalnie, a to sprzyjało temu, że można mnie było uzależnić od siebie. Jak już komuś to się udało, to ja w krótkim czasie - zorientowawszy się - nienawidziłam siebie, byłam zła na siebie, że jestem taka miękka i wpadałam w dołek. Nie od razu wierzyłam, że to kiedykolwiek się zmieni, że może być lepiej i że ja też się zmienię. Szybko to kiełkuje rzeżucha, ja potrzebowałam więcej czasu. Zmieniło się sporo i nadal się zmienia. To tak jak z butelką z piaskiem na dnie, jednorazowe napełnienie jej wodą i wylanie wody nie wypłucze wszystkiego piasku. Trzeba płukać wielokrotnie, aż do skutku. A jak człowiek ma w sobie istną Saharę, aż po czubek głowy, to dopiero jest nad czym popracować. Nie inaczej było i nadal jest ze mną.

Nadal jestem w kontakcie z tym wspaniałym, niezwykle skromnym i cierpliwym terapeutą jakim jest p. Kwasik. Ja obecnie to już nie ta sama osoba co kilka lat temu. Dostałam sporo cennej energii, która przepracowała u mnie te pokłady piachu. Zyskałam pewność siebie, a co dla mnie najważniejsze polubiłam siebie. Fajna ze mnie koleżanka, siostra, córka. Teraz potrafię myśleć o sobie tak jak myślę o innych, czyli dobrze. Moja zmiana, a raczej przemiana wywołała zmiany w moim otoczeniu. Teraz w kontaktach z innymi wyczuwam większą atencję, a o uzależnieniu od innych nie ma mowy. To już przeminęło z wiatrem. Dziś sama zadaję sobie pytanie, jak mogłam przedtem tylko lubić pomagać innym, a nie myśleć o sobie i nie lubić siebie. Przecież jestem jedyna i niepowtarzalna. Czuję się tak jakbym dopiero teraz poczuła smak życia, jakbym odkryła, że kwiaty są nie tylko piękne, ale też cudnie pachną. Cieszy mnie to, że wreszcie zrobiłam coś wyłącznie dla siebie. Szczypta egoizmu to jak sól dodawana do smaku. Jeżdżąc do p. Kwasika przepracowaliśmy bardzo wiele, poschodziły mi dawne urazy i te fizyczne i psychiczne. Nigdy nie lubiłam, wręcz nie znosiłam koloru różowego, podobnie jak komplementów. Dałabym się pokroić w plasterki, że to się nigdy nie zmieni. Jak bardzo się myliłam, dziś byłaby ze mnie mizeria. Komplementy sprawiają mi przyjemność i radość, a kolor różowy zaczyna gościć w mojej szafce z ubraniami i nie tylko. Nie poznaję samej siebie.

Polecam Pana Kwasika oraz zwiedzanie jedynego, idealnego miasta jakim jest Zamość. Pracując nad sobą, poszerzamy swoje horyzonty, poznajemy historię. I to jest ten bonus, nie tylko dla wybrańców.

z poważaniem

Marianna

 
<< pierwsza < poprzednia 1 2 następna > ostatnia >>

Strona 1 z 2